Piszę tą notkę bez przekonania, że kogokolwiek przekonam lub nawrócę, chodzi raczej o rozładowanie mojej frustracji, której poziom ostatnimi czasy narastał. Jeśli nie lubisz czytać o przygnębiających rzeczach, to proponuję zakończ lekturę w tym miejscu i jak najwięcej czasu poświęcaj temu, co jest Tobie najdroższe, bo, niezależnie od liczby przeżytych lat, nasz czas na Ziemi dobiega końca.
Przez kilkanaście ostatnich lat przeczyłem setki artykułów i publikacji naukowych na temat trwającej zmiany klimatu i zmianach upadającej biosfery. Szeroki strumień danych pomiarowych oraz raportów publikowanych przez dziesiątki zespołów badawczych na całym świecie rysuje jednoznaczny obraz nadciągającej katastrofy, przy której światowa pandemia COVID-19, to mały pikuś.
Pozostały nam dwie lub trzy dekady i śmierć rozpocznie ostatnie żniwa. Nie, absolutnie nie wróżę końca świata. Daleki jestem od mistycznego postrzegania rzeczywistości. Wymrzemy. Tak, to niewiarygodna i szokująca informacja, którą z pewnością i ja potraktowałbym jak stek bzdur jeszcze z kilkanaście lat temu, ale dziś, obciążony balastem informacji gromadzonej latami, nie mam wątpliwości, że moja córka ma bardzo małą szansę doczekania wnuków.
O ile, w przypadku epidemii rozgrywającej się na naszych oczach, nie trzeba było zbyt długo nikogo przekonywać do przyjęcia i przestrzegania zasad opóźniających szerzenie się zarazy, to w przypadku zmian klimatycznych i upadku biosfery już takiej świadomości i determinacji w społeczności globalnej brak. W obliczu epidemii wszyscy rozumiemy, mimo, iż jesteśmy na samym jej początku i najgorsze jeszcze daleko przed nami, że musimy się stosować do narzuconych zasad, aby nie doprowadzić do jeszcze szybszej ekspansji wirusa paraliżu instytucji publicznych oraz służby zdrowia, co w konsekwencji pozbawiłoby milionów chorych ludzi opieki medycznej. Niezależnie od przebiegu pandemii w poszczególnych krajach i tego, jak wielu ludzi straci życie oraz jak bardzo ucierpi gospodarka, to ta tragedia się w końcu zakończy, ale jeśli ostatecznie popsujemy naszą planetę, to już nigdy nie wróci ona do poprzedniego stanu.
Nawet dramat ostatniej zimy w Australii, te pożary, ten ogrom zniszczeń, tragedie ludzi i zwierząt, nie wywołały ani w nas, ani w naszych politycznych przywódcach choćby takiego samego poczucia zagrożenia, jak to uczynił ostatnio koronawirus. To ostrzeżenie nie wystarczyło, aby rozpocząć zakrojone na globalną skalę działania mogące realnie powstrzymać katastrofalne zmiany, choć taka ignorancja, brak determinacji i przeciągające się w czasie działania pozorowane sprawiają, że katastrofę mamy więcej niż pewną. Świat zdaje się być obojętny na ostrzeżenia natury. Ufamy przemysłowi farmaceutycznemu, a nie ufamy biologom i klimatologom. Zaiste, dziwny jest ten świat.
Generalnie odrzucamy fakty dotyczące ocieplenia klimatu i fatalnego w skutkach wpływu wielkiego biznesu na stan naszych habitatów. Nie interesuje nas to, sami wiemy lepiej lub po prostu wolimy nie wiedzieć. W tym przypadku można uznać, iż "niewiedza jest błogosławieństwem", bowiem prawdę mówiąc, ta wiedza właśnie powoduje teraz, że ilekroć popatrzę na las, wodę, góry, gdy słucham wiosennych treli ptaków, czy ostrego wołania bażanta przyczajonego w nieodległej kępie zarośli, to radość z obcowania z tym wszystkim jest okraszona nutą smutku.
Nie chciałem odczuwać smutku, nie chciałem też takiej wiedzy, więc dużo czasu spędziłem na poszukiwaniu informacji świadczących, że nie jest tak źle, że działają siły, które odwrócą trend, ale niestety im więcej szukałem, tym diagnoza dla fatalna przyszłość stawała się bardziej realna i oczywista. Wreszcie musiałem zaakceptować fakty. Potem przyszła kolej na oswojenie tej wiedzy, co zajęło mi jeszcze kilka lat. Choć nie porzuciłem nadziei, bo ona przecież umiera ostatnia, to zdaję sobie sprawę, że kiedy wszyscy uznamy, że zagrożenia istnieją i zdecydujemy się na tak zdeterminowane działanie, jak to się dzieje w przypadku walki z pandemią, to będzie już za późno.
Mam marzenie, że ludzie po tej epidemii się ogarną i zrozumieją, że nasz świat nie jest nam dany raz na zawsze, bycie homo sapiens nie czyni świat naszą własnością, nie jesteśmy wszechmocni. Jesteśmy tu tylko przez chwilę i powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zachować to wyjątkowe miejsce przynajmniej w takim stanie, w jakim je zastaliśmy. Nasze czasy stawiają przed nami wielkie wyzwanie i aby mu sprostać musimy wykazać mądrość, zrozumienie, solidarność i lojalność wobec siebie nawzajem i współistniejącego z nami życia. Nie uda się nam uratować wszystkiego, ale musimy spróbować i musimy zrobić to szybko, bo kiedy zawyją syreny, to będzie za późno.
To jednak tylko marzenie.
Bardzo mi żal.
"Obyś żył w ciekawych czasach" - tak mówią Chińczycy, kiedy komuś źle życzą. Ja uważam, że właśnie takich dożyliśmy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości