Obawiam się , że kierownictwo PISu jednak nie przekona unijnych premierów do J.Sariusza Wolskiego i poniesie spektakularną klęskę na arenie międzynarodowej, która będzie go sporo kosztować. Politycy wschodnioeuropejscy to cwani asekuranci, którzy znają swoje miejsce w UE, nie wysuwają się przed szereg i z Niemcami nie chcą za bardzo zadzierać. A ci jako właściciele UE nie ustąpią, pokażą swą moc i na złość J.Kaczyńskiemu nie poprą jego kandydata. Najgorzej będzie , gdy przeforsują D.Tuska, bo opozycji da to nadzieję i siły do dalszej walki z PISem i bardzo osłabi pozycję Polski w UE i V4 . Dlatego nie pojmuję, czemu tak bystry strateg jak J.Kaczyński na to całe zamieszanie się zdecydował. Polityk nie powinien prowokować konfliktów, których nie może wygrać. Formalnie ma rację - skoro Tusk jako prezydent RE ingerował w wewnętrzny spór rządu z opozycją i na dodatek opowiedział sie za sankcjami przeciw Polsce ( czym dopuścił sie oczywistej zdrady) , to ktoś taki nie powinien otrzymać polskiego poparcia. Można to było jednak rozegrać inaczej - zamiast na siłę forsować J.Sariusza Wolskiego po prostu na spotkaniu unijnych przywódców zgłosić sprzeciw wobec Tuska lub wstrzymać sie od głosu, ale w żadnym wypadku nie promować kandydata pozbawionego szans, bo jego porażka jest porażką ludzi go wyznaczających.
Czemu to zrobiono?
Czy chodzi o idealizm J.Kaczyńskiego, który może nie chciał dalej robić dobrej miny do parszywej gry Niemców traktujacych Tuska jak swojego słupa w UE? Tusk jako były POLSKI premier z POLSKIM obywatelstwem, ale z NIEMIECKIM pochodzeniem, NIEMIECKĄ duszą i NIEMIECKIM posłuszeństwem jest idealnym kandydatem dla A,Merkel, bo zabezpiecza niemieckie interesy i utrwala niemiecką hegemonię w UE.
A może J.Kaczyński chciał po raz kolejny zdemaskować fasadowość unijnej demokracji, gdzie rządzi prawo silniejszego - Niemcy nie mogąc poobsadzać swymi obywatelami wszystkich urzędów w UE najważniejsze funkcje powierzają obywatelom innych państw, którzy mają silne związki z Niemcami np. poprzez narodowość.
Może chodziło o pazerność Tuska, który wobec tak jednoznacznego sprzeciwu własnego kraju powinien honorowo zrezygnować z kandydowania na szefa RE, ale tego nie zrobił, bo gigantyczne zarobki są ważniejsze niż honor czy dbałość o dobre imię ojczyzny, zwłaszcza jeśli nie jest ona postrzegana jako ojczyzna, a co najwyżej jako osławiony "tenkraj" i siedlisko polskości-nienormalności .
Może utrudniając Tuskowi zdobycie tak ważnego stanowiska w UE chciał J.Kaczyński po prostu skończyć z pielgrzymkami zdradzieckich posłów do Brukseli i donosami na Polskę? Nie chce mi się wierzyć, że opozycja rozpętałaby taką aferę w UE, gdyby na jej czele stał Barroso. Mieli swego człowieka w Brukseli, więc skorzystali z tej okoliczności organizując tę antypolską hucpę. Jest nadzieja ,że jeśli zwycieży jednak polityk z innego kraju , to zachowaja minimum rozsądku i nie bedą tak szkalować Polski .
Nie wiem , czemu PIS funduje sobie porażkę . Obstawiam idealizm J.Kaczynskiego, który chce za wszelką cenę stać na straży tego, jak być powinno. P.Gintrowski śpiewał : "Polityka to w krysztale pomyje" , a J.Piłsudski ostrzegał "Zachód jest parszywieńki" - te słowa dedykuję rządzącym przypominajac, że oni przede wszystkim powinni być skuteczni i nigdy nie wchodzić w coś, co się nie uda.
Inne tematy w dziale Polityka