Od dłuższego czasu zastanawiają mnie brutalne ataki strony żydowskiej na Polskę z powodu niechęci do sprowadzania muzułmańskich imigrantów. Czemu słynni Żydzi jak Gross, Holland, Gebert, Soros, Appelbaum tak nachalnie wciskają nam islamistów, skoro ich rodacy od kilkudziesięciu lat z nimi wojują, zabijają ich masowo i bez litości za każdy wysłany z Gazy niewypał, a w Izraelu nawet nie chcą słyszeć o przyjmowaniu uchodźców z muzułmańskich państw?
Najpierw (we wrześniu 2015 roku) zaatakował Polskę Konstanty Gebert w "New York Times" zarzucając Polakom "wrogie nastawienie" do uchodźców i "islamofobię" i przytaczając drastyczne wpisy z Internetu ( np. że Polska powinna na nowo otworzyć obóz w Auschwitz i wysłać tam uchodźców). W tym samym czasie (wrzesień 2015 –co za koordynacja działań) jeszcze gorszym tekstem zaatakował Polskę Jan Tomasz Gross, tym razem w niemieckiej gazecie Die Welt. Jego zdaniem "Polacy zabili podczas wojny więcej Żydów niż Niemców", "Kraje wschodniej Europy okazały się nietolerancyjne, nieliberalne, ksenofobiczne i niezdolne do pamiętania ducha solidarności, który przyniósł im wolność ćwierć wieku temu" i "Wschodnia Europa musi jeszcze zmierzyć się ze swoją morderczą przeszłością. Dopiero wtedy, gdy to nastąpi, ludzie poczują się w obowiązku ratować tych, którzy uciekają przed śmiercią". Dochodzą do tego rewelacja Agnieszki Holland , która w Polsce i za granicą w podobnym duchu piętnuje Polaków za ksenofobię i niechęć do przyjmowania muzułmańskich mas. Jesienią 2015 (jakby się zmówili !) podpisała ona z lewakami petycję w sprawie imigrantów, w której padły znamienne słowa: „Wszyscy powinniśmy zrozumieć, że homogeniczny i jednokulturowy kraj był tylko krótkim epizodem w naszych dziejach” i „Ponadto apelujemy o wyrażanie przez nasz kraj zgody na unijne kwoty dla uchodźców obowiązujące wszystkie kraje członkowskie UE. Nie powinniśmy oglądać się na inne kraje niechętne takim rozwiązaniom.” Lewakom homogeniczność Polski bardzo doskwiera, co często podkreślają, stąd chcą ją wykorzenić zalewając kraj muzułmanami. Ale skoro tak jawnie obnoszą się ze swoją awersją do homogeniczności Polski, to znak, że przyczyna obecnego bałaganu z imigrantami musi leżeć gdzieś indziej.
Tylko gdzie?
Wyjaśnienie podsunął mi amerykański film z 1997 „Peacemaker’’ , w którym przedstawiono próbę zorganizowania nuklearnego ataku na Nowy York. Muzułmański mściciel z byłej Jugosławii chciał odegrać się na Amerykanach za śmierć swej rodziny i wykorzystując status dyplomaty przemycił śmiercionośny ładunek do USA. Jednak amerykańscy agenci uniemożliwili mu zamach. Film ten nawiązywał w pewnym sensie do autentycznych wydarzeń tj. do kradzieży bomby atomowej na terenie jednej z byłych republik radzieckich. Wtedy się nie udało zniszczyć Ameryki, ale 4 lata później islamscy fanatycy zorganizowali ataki na World Trade Center zabijając około 3 tysięcy Amerykanów. Sądzę, że wtedy waszyngtońskim elitom musiały portki nieźle zafalować, bo wreszcie do nich dotarło, do czego doprowadzili - swoją nieodpowiedzialną polityką wzbudzili niechęć kilkuset milionów muzułmanów, a to nie są ciepłe kluchy, pacyfiści czy cykliści. Z nimi nie ma żartów. Waszyngton zrozumiał, że skoro muzułmańscy dżihadyści potrafili porwać samoloty i zburzyć wieże w Nowym Yorku, to może im się także udać atak nuklearny na USA, a wtedy zwykli Amerykanie nie darowaliby śmierci kilkudziesięciu tysięcy rodaków i rozbiliby waszyngtoński bajzel w drobny pył. Oberwałoby się zapewne także Żydom, bo Amerykanie nie są aż tacy głupi, żeby nie wiedzieć z czyjego powodu Arabowie ich tak znienawidzili, jaką rolę odgrywa w USA żydowskie lobby i ile miliardów dolarów z ich kieszeni płynie każdego roku do Izraela.
Co w takiej sytuacji zrobić?
Najlepiej skierować część tej muzułmańskiej furii w inną stronę np. w stronę Europy. Stąd najpierw sformowano koalicję z krajami europejskimi do wojny w Afganistanie, a potem w Iraku. Choć zamachy z 2001 roku były wymierzone w Amerykę, to do wojny przeciw Al-Kaidzie zmobilizowano inne państwa, żeby pokazać światu i przede wszystkim samym dżihadystom, że oto mają oni nowe cele do ataku, nie tylko Amerykę. Po Afganistanie odwetowych zamachów bombowych na sojuszników nie było, ale po Iraku był atak w Londynie, a potem w Madrycie. Plan się powiódł – muzułmańscy bojownicy nie koncentrowali się już wyłącznie na USA, zagrożenie ku radości waszyngtońskich elit rozlało się na inne kraje. Jedynym wpływowym politykiem, który już na samym początku przejrzał grę Amerykanów i ostro się im sprzeciwiał był prezydent Francji J.Chirac. Nie chciał kierować furii islamskiej przeciw Europie, bo wtedy Francja z wielomilionową społecznością muzułmańską znalazłaby się w najgorszej sytuacji. Ubiegłoroczne zamachy w Paryżu wykazały, że J.Chirac 13 lat temu miał rację. Jednak po kilku latach na Bliskim Wschodzie pojawiło się jeszcze większe niebezpieczeństwo w postaci przerażającego i nieobliczalnego Państwa Islamskiego – w tym wypadku nie wystarczyło tylko skierować furii oszalałych islamistów przeciw Europie, trzeba było ich fizycznie wysłać do Europy (np. w masie uchodźców), żeby przeprowadzali w niej zamachy zamiast w Ameryce. Dlatego rozpętano tę oszalałą propagandę potępiającą przeciwników otwartości na islam i wzywającą do przyjmowania muzułmanów z otwartymi rękami w imię wartości europejskich, wartości humanitarnych, solidarności itd. W odniesieniu do Polski tę propagandę uprawiają głównie słynni Żydzi jak Gross, Soros, Holland, Applebaum, Gebert, którzy atakują Polskę bez pardonu, choć jednocześnie za całkiem naturalne uznają to, że Izrael i Ameryka bezwzględnie chronią swych obywateli przed zalewem islamskim i gwiżdżą na te osławione wartości. Bo o to w tym wszystkim chodzi – Ameryka i Izrael mają być jak twierdze, a bezbronna Europa ma otwierać na oścież swe wrota, żeby dżihadyści - skoro muszą mordować chrześcijan – mogli to robić bez trudności w Europie.Wraz z masami uchodźców do UE przybyło tysiące dźihadystów z fałszywą tożsamością, z kupowanymi na arabskich targach paszportami. W tym momencie mogą oni zrobić wszystko: wysadzać dworce, lotniska, pociągi, autobusy i zabijać Europejczyków, którzy stali się ich zakładnikami na życzenie ich rządów, władz UE i lewackich elit. W UE granic nie ma – mogą się przenosić się z jednego kraju do drugiego. Teraz najbardziej zagrożona jest Polska, bo organizuje zlot niewiernych (tak zapewne to widzą islamiści), czyli Światowe Dni Młodzieży – ma przybyć papież i setki tysięcy pielgrzymów z całego świata, którzy spotkają się w jednym miejscu. Czy dźihadyści zza Odry odpuszczą taką gratkę – zlot niewiernych tuż za miedzą, na dodatek na czele z samym papieżem? Do Niemiec w wyniku islamskiego exodusu przybyło milion muzułmanów, a wśród nich - tysiące potencjalnych zamachowców. Jestem przekonana, że planują atak podczas ŚDM, że nie odpuszczą takiej okazji. Władze polskie powinny albo odwołać Światowe Dni Młodzieży, albo zabezpieczyć imprezę przy użyciu nadzwyczajnych środków i ogromnych sił. W przeciwnym wypadku będzie po Dobrej Zmianie, po PIS-ie, po Kaczyńskim, bo opozycja z pewnością wykorzysta tę tragedię do zniszczenia obecnego rządu .
Oczywiście, nie mam pewności, że takie były cele destabilizacji Bliskiego Wschodu i islamskiego exodusu do Europy - to są tylko moje domysły. Jestem przekonana jednak, że hałaśliwie lansowane wartości humanitarne nie są jedynym powodem sprowadzenia do UE rzesz muzułmanów i tak podłej, chamskiej i konsekwentnej nagonki na Polskę. My ewidentnie psujemy im szyki, stąd taka wściekłość na nas na Zachodzie, głównie w USA i Niemczech.
Inne tematy w dziale Polityka