Po antypolskim filmie "Pokłosie" internetowa brać nazwała grającego w nim aktora szczurem , bo wdał się w niepotrzebne pyskówki z krytykami tego paszkwilu.Jego żarliwa próba obrony tego filmu, żenujace wpadki z Cedynią, nerwowe i obraźliwe zachowania przysporzyły mu wielu wrogów. Grające w kolejnym antypolskim filmidle Kulesza i Trzebuchowska wyciągnęły wnioski z błędów M.Stuhra i zachowały dystans w obliczu zmasowanej krytyki ich "Idy", ale to i tak to nie uchroniło je przed równie ciekawym określeniem, z jakim przyjdzie je odtąd kojarzyć - "gnidy" ( Ida to Gnida zdaniem niektórych i to całkiem licznych ). Objawia sie tu wielka mądrość przdestawicieli Awangardy Krakowskiej, którzy fascynowali się masą i maszyną, podczas gdy Kulesza, Stuhr czy Trzebuchowska z masą wzięli się za bary. Zyskali tym samym wymowne przydomki - gnidy i szczury, które już zostaną w ich filmowym dorobku. To zdaje się w Notting Hill Julia Roberts jako wielka gwiazda Anna Scott nie chciała przyznać się do związku z podrzędnym księgarzem mówiąc, że informacja o tym to zostanie w jej kartotece na zawsze. Za każdym razem, gdy ktoś wyłowi jej nazwisko, jednocześnie wydobędzie tą historię.
Zasada ta działa również w Polsce.
Gdy oglądam moją ulubioną komedię "Listy do M" , a w niej fajne przekomarzanie się M.Stuhra z synkiem i Mikołajką, to wyczuwam fałsz, którego wcześniej nie było. Skojarzenia z "Pokłosiem", szczurem, nachalnym antypolonizmem są tak silne,że psują mi odbiór tej komedii. I tak bedzie już zawsze - Stuhr szczura ze swej kartoteki już nie usunie. Nigdy więcej nie będzie wiarygodny w roli sympatyczneg gościa, bo "Pokłosie" rzuca cień i na wcześniejsze filmy, i te przyszłe.
Warto było?
Podobnie rzecz wygląda z Kuleszą . W oglądanej niedawno "Sali samobójców " tylko ona mi przeszkadzała. Drażniła mnie jej agresja, gruby i skrzeczący głos, twarz jaszczurki...Ale jest to pokłosie "Idy", bo wcześniej miałam o tej aktorce dobre zdanie. Czytałam opinie wielu internautów , którzy zarzekali się ,że odtąd filmy z udziałem Kuleszy czy Stuhra będą omijać z daleka. Czy warto dla jednej roli narażać się na bojkot polskiej publiczności? I na nieusuwalne inwektywy - szczury i gnidy ? Polscy twórcy skazani są na polskich widzów, bo kariery za granicą raczej nie zrobią, a już na pewno nie na zachodzie - tam właśnie takimi filmami jak "Pokłosie " czy "Ida" zamykają sobie drogę. Zamiast współpracować z ludźmi z Polski - kraju prymitywnych, paskudnych żydożerców, zachodni twórcy wolą jechać do Czech, Berlina czy Rumunii. Skoro polscy twórcy są na polskich widzów skazani, to powinni nas szanować, zwłaszcza te sfery ,na których punkcie jesteśmy drażliwi . Należy do nich druga wojna światowa , która w Polsce miała wyjątkowo straszny przebieg. W filmach wojennych wszyscy starają się swoich przedstawić dobrze np. "Szeregowiec Ryan", "Lista Schindlera", "Tak tu cicho o zmierzchu", "Dziewiąty batalion", "Idź i poatrz". U nas pojawił się odwrotny trend- licząc na zagraniczne nagrody filmowcy szkalują wojenną generację Polaków i tym samym dzielą społeczeństwo. "Ida " jest najlepszym przykładem - opinie elit w 95% pozytywne, a opinie zwykłych ludzi w 95% negatywne. Potworny rozbrat między elitami III RP i zwykłymi ludźmi.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo