Marian Piłka Marian Piłka
703
BLOG

Mania i frazes

Marian Piłka Marian Piłka Polityka Obserwuj notkę 1

Po szóstych przegranych wyborach i likwidacji "odchylenia dyskusyjnego" w PIS, prezes Jarosław Kaczyński przechodzi do kontrofensywy.Wyrazem jej jest nie tylko jego ostatni list do własnej partii, ale przede wszystkim wygłoszone w miniony piątek expose "premiera rządu polskich dusz". Zawarł w nim szereg godnych uwagi spostrzeżeń i postulatów. Przede wszystkim zauważył zagrożenie polskiej suwerenności  w polizbońskiej Unii Europejskiej, opowiedział się przeciwko wprowadzeniu euro i pakietowi energetyczno-klimatycznemu,  wypowiedział się w obronie społecznej roli Kościoła, a także ostrzegł przed zagrożeniem demokracji w Polsce. To wszystko słuszne uwagi i ostrzeżenia. Problemem jest nie ich oczywista słuszność, ale wiarygodność jej autora.

Jednym z najistotniejszych zagrożeń współczesnej Polski jest zagrożenie jej niepodległości, podobnie jak i zagrożenie niepodległości innych , jak pokazuje przykład Włoch nie tylko "mniejszych", jak pisze Kaczyński , państw w Unii.Otóż obecne zagrożenie suwerenności państwowej, co wyraźnie pokazuje zmuszenie Grecji i Włoch do rezygnacji ze swej politycznej podmiotowości, jest efektem nie tylko ekonomicznej siły Niemiec, ale także zmian instytucjonalnych w Unii, aktywnie wspieranych przez rząd Jarosława Kaczyńskiego i jego brata prezydenta Lecha Kaczyńskiego.  To w wyniku  traktatu lizbońskiego, wynegocjowanego przez Lecha Kaczyńskiego, zaakceptowanego przez rząd Jarosława Kaczyńskiego i popartego w głosowaniu ratyfikacyjnym przez PIS,Polska została ubezwłasnowolniona w strukturach decyzyjnych Unii i usankcjonowana prawnie została hegemonia niemiecko-francuska.Traktatu popartego również przez Zbigniewa Ziobrę i  Arkadiusza Mularczyka.  Według traktatu nicejskiego, Polska dysponowała 27 głosami w Radzie Europejskiej - głównej strukturze decyzyjnej Unii, przy 29 głosach Niemiec, Francji, Wilk. Brytanii i Włoch. Wartość polskiego głosu była równa 93% wartości głosu niemieckiego.  W traktacie lizbońskim spada do poziomu 48%. Od czasów rozbiorów, żaden polityk polski nie przyznał Niemcom, tak wielkiej władzy kosztem naszego kraju, jak to uczyni prezydent Kaczyński zgadzając się na ten traktat. To właśnie  ten traktat stworzył instytucjonalne mechanizmy ograniczania suwerenności państwowej. Ujawniło się to w całej pełni już w procesie ratyfikacyjnym, gdy Irlandia w pierwszym referendum go odrzuciła. Jej weto mogło skutecznie zatrzymać  implementację "Lizbony", tak jak weto Francji i Holandii zastopowało traktat konstytucyjny. Niestety Irlandia została zmuszona do powtórnego referendum. Wówczas nie spotkała się ze strony polskiego prezydenta z żadnym gestem wsparcia, z  żadnym gestem solidarności respektującym jej suwerenność. Prezydent Kaczyński zachował zupełne milczenie, pomimo, że już wówczas było wiadomo, że casus wymuszania zmiany suwerennych decyzji państwowych jest także zagrożeniem dla polskiej suwerenności.. Ta obojętność ze strony polskiego prezydenta była jedną z  przyczyn złamania suwerenności Irlandii.Bracia Kaczyńscy byli gotowi do politycznej awantury stawiającej na ostrzu noża stosunki z Niemcami po 'aferze' kartoflanej, ale nie mieli politycznej odwagi bronienia i polskiej suwerenności w negocjacjach lizbońskich i zasady europejskiej solidarności w przypadku Irlandii.

W piątek, Jarosław Kaczyński wypowiedział się przeciwko wprowadzeniu euro, choć jeszcze u progu ostatniej kampanii wyborczej wiceprezes tej partii Beata Szydło, mianowana ekspertem ekonomicznym PISu, wypowiedziała się za wprowadzeniem euro w perspektywie kilku lat. To nawet minister Rostowski wypowiadający się za perspektywą kilkunastoletnią, na jej  tle mógłby uchodzić za eurosceptyka. Dziś, gdy euro chwieje się w posadach, gdy jest bardzo prawdopodobny upadek tego projektu, Jarosław Kaczyński ma "odwagę intelektualną" opowiedzieć się przeciwko likwidacji waluty narodowej. Otóż  jest to odwaga w sytuacji, gdy 85% społeczeństwa wyraża zadowolenie z powodu posiadania narodowej waluty. Natomiast tej "intelektualnej odwagi" brakowało prezesowi PISu w momencie zgłoszenia tego nieprzemyślanego pomysłu przez premiera Donalda Tuska we wrześniu 2008 roku. Wówczas Jarosław Kaczyński zażądał przeprowadzenia referendum, nie , czy przyjmować euro, ale w sprawie daty jego przyjęcia. Kaczyński opowiadał się bowiem przeciwko tak szybkiemu terminowi likwidacji złotego, jaką proponował premier Tusk. A PIS miał wówczas w Sejmie mniejszość blokującą zmiany konstytucyjne konieczne do likwidacji waluty narodowej. Kaczyński odmówił skorzystania z tej władzy, jaką obdarzyli go wyborcy i zapowiedział, że jeżeli jego propozycja przegra, co przy ówczesnych nastrojach społecznych było pewnością, to zgodzi się na konieczne przy likwidacji złotego zmiany konstytucyjne. Postulat referendum nie miał więc na celu zablokowanie wprowadzenia euro, ale , wobec dezintegracji politycznego zaplecza PISu, miał na celu jego skonsolidowanie. A prezydent Kaczyński pośredniczył w zawarciu z PO referendalnego kompromisu. Interes partii okazał się ważniejszy, niż interes narodu. W ramach przyjętej strategii likwidacji złotego, prezes NBP z nominacji prezydenta Kaczyńskiego, Sławomir Skrzypek podjął intensywne przygotowania do wprowadzenia nowej waluty.  PIS przygotował własny projekt konstytucji, w której nie znalazł się zapis o Radzie Polityki Pieniężnej, jedyny zapis konstytucyjnie blokujący zmianę waluty.Zaś w mediach politycy PISu, także Arkadiusz Mularczyk bronili zapowiedzi kapitulacji  z walutowej suwerenności.

Godną podziwu "konsekwencją" wykazał się prezes Kaczyński w wypowiedzi przeciwko pakietowi energetyczno-klimatycznemu.  Pakiet ten przyjęty ostatecznie przez rząd Donalda Tuska jest kamieniem u szyi dla polskiej gospodarki. W rezultacie jego wprowadzenia ceny energii wzrosną o około 100%, co przyczyni się do utraty konkurencyjności kilku gałęzi przemysłowych zatrudniających obecnie około 9% pracowników. Polska została zmuszona do idących w dziesiątki miliardów euro inwestycji energetycznych w tzw"czystą energię" Wdrożenie tego pakietu przyczyni się do spadku wzrostu PKB o jeden punkt procentowy rocznie. W sumie implementacja tego pakietu zniweluje z naddatkiem wszystkie ekonomiczne korzyści płynące dla nas z członkostwa w Unii Europejskiej.Nic nie podważy odpowiedzialności Donalda Tuska z przyjęcia tego pakietu. Jednak trzeba także powiedzieć, że  jest prawdą zobowiązanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w imieniu państwa polskiego do ,zaakceptowania tego pakietu w postaci ograniczenia emisji CO2 o 20% do roku 2020. Zwolennicy prezydenta Kaczyńskiego tłumaczą, że zgodził się on na co innego, niż premier Tusk ostatecznie podpisał. Jest to bardzo prawdopodobne, że prezydent Kaczyński zgodził się, nie orientując zupełnie, na co się zgadza. Ale to nie znosi jego indywidualnej i politycznej odpowiedzialności i odpowiedzialności obozu politycznego, który desygnował kandydaturę  Lecha Kaczyńskiego  na prezydenta i jego dziedzictwo uczynił swoim sztandarem.

Jarosław Kaczyński w piątkowym przemówieniu w bardzo mocnych słowach wystąpił w obronie społecznej pozycji Kościoła Katolickiego. To wszystko, co mówił musiało spotkać się  z żywym odbiorem opinii katolickiej. Problemem jest tylko wiarygodność wygłaszanych deklaracji. W moim przekonaniu jest ona równa determinacji przegłosowania społecznego projektu ochrony życia dzieci nienarodzonych. Wszyscy posłowie PISu zagłosowali za tym projektem. Przegrał on pięcioma głosami, przy dziesięcioosobowej absencji posłów PISu. To głosowanie, jak w soczewce, pokazuje rzeczywisty, a nie propagandowy stosunek partii Kaczyńskiego do wartości chrześcijańskich w życiu publicznym. Wtedy, gdy jest szansa na sukces, to albo zabraknie wystarczającej liczby pisowskich posłów, albo, jak to miało miejsce przy uchwalaniu konstytucyjnych poprawek o ochronie życia, partia ta podejmuje zakulisowe działania mające na celu storpedowanie proponowanych zmian. To także w tej partii przewodniczący klubu spowodował wycofanie podpisów z pod projektu ustawy zakazującej pornografii. To także milczenie tej partii, gdy przy udziale ówczesnej minister zdrowia  Kopacz,  wbrew woli"Agaty" doprowadzono do zabicia jej nienarodzonego dziecka  i tym samym do obniżenia poziomu ochrony życia w Polsce. Milczenie PISu, zwłaszcza przy wotum nieufności wobec minister Kopacz było w tej sytuacji  szczególnie wymowne. Także obrona krzyża na Krakowskim Przedmieściu, jako ogrodzenia placu pod przyszły pomnik prezydenckiej pary dobitnie pokazuje stosunek tej partii do miejsca wartości chrześcijańskich w życiu publicznym.Jarosław Kaczyński jest gotów do daleko idących katolickich deklaracji, pod warunkiem, że nie staną się one publiczno-prawnym zobowiązaniem naszego państwa. A deklaracje obliczone są jedynie na utrzymanie wyborczego poparcia opinii katolickiej

Wreszcie prezes Kaczyński dostrzegł zwrot ku lewicy Donalda Tuska i zagrożenie demokracji w Polsce. Ten zwrot w lewo partii Tuska, to nie jest żadna nowość. Datuje się ona już od czasu rządów PISowskich. Działalność minister Kopacz, jak też ustawa o parytetach, zapowiedzi ustawy in vitro, czy późniejsza współpraca medialna  PO- SLD są tego zwrotu najjaskrawszym dowodem. Ale do tej pory PIS zarzuty o lewicowość PO starannie pomijał. Wynikało to z kalkulacji politycznych PISu. Pisałem o tym w artykule "PiSoLew" zamieszczonym w Naszym Dzienniku 2 września 2008 roku. Jeszcze w kampanii prezydenckiej Jarosław Kaczyński kokietował elektorat lewicowy przyznawaniem się do lewicowych poglądów.Najbardziej wymownym przykładem tej polityki był sojusz medialny PIS-SLD  i koalicje obu partii w  wielu samorządach, w tym także na warszawskim Ursynowie, gdzie tamtejszy samorząd zorganizował tydzień propagandy homoseksualnej. Kaczyński sondował opinie publiczną możliwością powyborczej koalicji z Napieralskim, czego dowodem były publiczne wypowiedzi Adama Hoffmana o możliwości koalicji rządowej obu tych partii. Koncepcja ta została utracona przez Ryszarda Kalisza po opublikowaniu jego raportu w sprawie Blidy, uniemożliwiając Napieralskiemu jakikolwiek ruch w tym kierunku. Ale to niezbyt dyskretne dogadywanie się z komuchami uniemożliwiało Kaczyńskiemu atakowanie Tuska i PO za lewicowe odchylenie. Po prostu z Tuskiem  konkurował  o możliwą powyborcza współpracę  z SLD. Dopiero wyborcza klęska komuchów , przywróciła "prawicowy'  profil PISu.

I wreszcie zagrożenie demokracji w Polsce. Oczywiście manifestacja 11 listopada pokazała w pełnym zakresie zakres medialnej i policyjnej prowokacji i manipulacji. Ograniczenie demokracji, to realny problem. Ale ograniczeniem demokracji to przede wszystkim instytucjonalne  utrudnienie wejścia nowym siłom politycznym na scenę polityczną. System finansowania partii politycznych w znaczący sposób wymusza monopol obecnego układu parlamentarnego, i przypadek partii Palikota nie zmienia tego ograniczenia.  PIS się skarży na media, że jest w nich sekowany. Podobnie czynił też PIS w przypadku opozycji pozaparlamentarnej za swoich  rządów w mediach publicznych . Więc tu nie ma jakościowej zmiany. Ale narzekania na demokrację w Polsce  w ustach prezesa Kaczyńskiego brzmią zupełnie humorystycznie. Jesteśmy właśnie po likwidacji w jego partii frakcji, która chciała przedyskutować przyczyny kolejnych sześciu wyborczych porażek. Kaczyński potraktował PIS, jak prywatny folwark, osuwając niezadowolonych.To jest możliwe tylko w partiach totalitarnych. Zaś opis w jego liście rozłamów w PISie jest "twórczym" nawiązaniem do doktryny o zaostrzaniu się walk klasowych w miarę budowy socjalizmu.Kaczyński przede wszystkim moralnie dezawuuje swych przeciwników politycznych . To jest totalitarna metoda  pozbawiania  ich praw politycznych. Zupełnie analogiczna metodę dezawuowania swych przeciwników politycznych zarysował Adam Michnik w książce "Kościół, Lewica, Dialog". Kaczyński swoją misję demokratyzacji Polski powinien zacząć od własnej partii. Brzmiałoby to wówczas bardziej wiarygodnie. Partia o tendencjach totalitarnych walcząca o demokracje, to jest zarazem i żałosne i śmieszne.

W swym expose, Jarosław Kaczyński zarysował charakter swego przywództwa zagrożonego przez rebelie "opcji na rzecz zwycięstwa PISu". Przedstawił siebie jako jedynego przywódcę zdolnego przeciwstawić się platformerskiemu nihilizmowi.Było to "zręczne" orędzie. Problem, tylko w jego wiarygodności. Bo Jarosław Kaczyński jest w stanie  walczyć z determinacją z problemami, które sam stwarza. W latach 90-tych w sposób bezkompromisowy walczył z prezydenturą Lecha Wałęsy, który bez pomocy braci Kaczyńskich prawdopodobnie nie zostałby prezydentem. Później walczył z uwłaszczeniem nomenklatury. Wcześniej jego fundacja otrzymała olbrzymi majątek państwowy. Jak tłumaczono wszystko odbyło się zgodnie z prawem. To prawda,  zgodnie z ówczesnym  złodziejskim prawem, które umożliwiało, przejmowanie państwowego majątku. Ale to doświadczenie umożliwiło Kaczyńskiemu wykreowanie się na głównego bojownika walczącego  z uwłaszczeniem nomenklatury i przedstawianiu siebie jako siły antyestablishmentowej. Jego bezkompromisowa walka  z układem doprowadziła do wykrycia "układu"w jego  własnym rządzie. Dziś zapowiada walkę o suwerenność Polski i walkę z euro. Dziś walczy także  z rządem PO, któremu w 2007 roku celowo i świadomie oddał władzę. Jarosław Kaczyński potrafi "bezkompromisowo" walczyć z problemami, które wcześniej sam tworzy. To co zaprezentował zarówno w swoim piątkowym expose, jak i w liście do swojej partii, to nie narodowe przywództwo, a używając języka Eliota, mania i frazes.  Powstanie pytanie czy Polskę stać na taka "prawicę', która potrafi angażować społeczne emocje do zwalczania problemów, które wcześniej sama  przyczyniła się do ich powstania i na maniakalne zwalczanie wszystkich, po prawej stronie, którzy są intelektualnie i politycznie samodzielni. Taka "prawica", jaka postuluje Kaczyński może tylko  uzasadniać władzę PO. I jak dotąd w tej legitymizacji władzy Tuska jest bardzo skuteczna. Czas wreszcie, aby temu samozwańczemu "przywódcy' nasz naród podziękował. Bo to on jest główną blokadą skutecznego zwalczania platformowego nihilizmu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka