Media ekscytują się wzrostem poparcia PISu i możliwością pokonania w tym wyścigu Platformy Obywatelskiej. Nawet jeden z ośrodków badania opinii publicznj ogłosił, że 'niemożliwe' stało sie już "mozliwe'. Zwłaszcza publicyści przestrzegaja przed tym zwyciestwem, a politycy PO ostrzegają , że mogą nie utworzyć rządu po wyborach.
Co sie bowiem stanie po zwyciestwie PIS? Wrócą czasy horroru, polowania na czarownice i stagnacji gospodarczej, a może nawet, trzeba bedzie wywiesić grecka flagę. Znowu siepacze Ziobry i Kamińskiego, będą pukać o świcie do naszych drzwi. Powróci wojna "polsko-polska', a ulubieńcy mediów będą zmuszeni do emigracji wewnetrznej lub zewnetrznej. Jednym słowem wrócą czasy strachu i dyktatury mocherowych beretów.Ta ponura perspektywa, jednak coraz słabiej działa, bo wyborcy zwłaszcza młodzi nie pamietają tych strasznych czasów i to rządy Tuska wydają im sie zupełnie obciachowe i nie wartę wyborczego poparcia.Dzis bowiem to PO, a nie PIS zaczyna ogniskować wszelkie negatywne emocje. A co więcej znaczna część tych, którzy 4 lata temu poparła Platformę, 9 października wybiera się na zielona trawkę, a nie do lokalu wyborczego. W kampanii więc coraz bardziej dominuje atmosfera strachu i oburzenia "nieobywatelskim' zachowaniem części wyborców. Co zatem sie stanie, jeśli PIS pokona PO?
Są dwa możliwe scenariusze. Pierwszy, to, że powstanie koalicja wszystkich pozostałych sił politycznych. Bedzie to koalicja, której jedynym zwornikiem bedzie PIS, a raczej wrogość do PISu. Taka koalicja jest możliwa, bo zarówno Napieralski, jak i Palkiot przebierają nogami do jej utworzenia. Ale jaki jest w tym interes PO? Platforma zachowałaby dominujacą pozycje w rządzie, który po krótkim czasie , w wyniku narastajacego kryzysu gospodarczego, w wyniku węwnetrznej niespójności, zamieniłby sie w w katastrofę dla dominujacej partii rządzącej. Dlatego Tusk, choć będzie popychany do takiej koalicji zdaje sobie sprawę, że może ona byc końcem PO. Dlatego, też media, które 'powinny" popierać Palikota w tych wyborach , popierają jednak Platformę i przestrzegają przed Palikotem, w obawię, przed szybkim rozwiązaniem Sejmu i w konsekwencji bezapelacyjnym zwyciestwem Kaczyńskiego. Drugi wariant, to niemożność utworzenia rzadu i ponowne wybory. Ten wariant zakłada udowodnienie niezdolnośći Kaczyńskiego do utworzenia rządu, a zatem konieczność zagłosowania w przyspieszonych wyborach na PO, jako jedyną szansę na stabilizację. Ten wariant jest bardziej prawdopodobny, choć dynamika rozwoju kryzysu, może go pokrzyżować. Trzeci możliwy wariant, o którym jeszcze wczesną wiosną wspominał Kaczyński i Napieralski, powołanie rządu "fachowców", czy "autorytetów' popierany przez PIS i SLD, a majacy na celu oswojenie elektoratów z wzajemna kolaboracją tych partii, nie wchodzi obecnie w rachubę, po osłabieniu pozycji Napieralskiego we własnej partii. Kryzys przywództwa Napieralskiego ograniczył możliwości działania Kaczyńskiego. Dlatego , w przypadku sukcesu PISu, ponowne wybory są najbardziej prawdopodobnym scenaruszem.
Ale ten scenariusz jest także bardzo ryzykowny dla Platformy, bowiem plan obarczenia PISu odpowiedzialnością za niepowołanie rządu może się nie powieść. I wówczas groźba bezapelacyjnego zwyciestwo PISu i marginalizację PO jest niemal pewna. Prawdopodobieństwo tego scenariusza wynika z "intelektualnego' wypalenia sie Tuska i Platformy i żenującej ich inowacyjności w tej kampanii. Nie mniej obie dominujace partie, z przeciwnych pobudek, moga dążyć do niepowołania rządu i ponownych wyborów. Dla Polski, same ponowne wybory nie są żadnym dramatem.
Powstaje natomiast pytanie o charakter rządów PISu, które moga sie z nich wyłonić.Nie będzie to scenariusz rysowany w przekazach platformerskich mediów, ani tym bardziej w przekazach mediów zwiazanych z PISem. Jedyne nadzieje, jakie rząd pisowski spełni oczekiwania wyrażane w popierających go mediach , to ostra antyplatformerka retoryka, audyt poprzednich rządów i próba szukania układu, która będzie miała na celu zaspokojenie antyplatformerskich emocji.Podobnie jak to było przy poprzednim rzadzie, gdy PIS odpowiadał "pieknym, za nadobne" w agresji wobec swego głównego konkurenta do władzy. Natomiast, oprócz tego politycznego szumu, którym będą się zajmować media i rozdygotani emocjonalnie publicyści, blogerzy i celebryci , poprzednie rządy Kaczyńskiego dają nam wskazówkę, jaką politykę prowadziłby ten rząd. Otóz polityka tego rządu, była zasadniczym zaprzeczeniem programu, który głosił on w kampanii wyborczej. Był to bowiem program Polski solidarnej, popierajacej powstawanie nowych miejsc pracy i sceptyczny wobec głównych aktorów europejskiej sceny politycznej . Tymczasem, zarówno rząd Marcinkiewicza, jak i Kaczyńskiego prowadził politykę Polski liberalnej. Pierwszym symptomem zmiany programu, była nominacja prof. Religi, głównego krytyka pisowskiej koncepcji współfinansowania służby zdrowia z budżetu, na ministra zdrowia. Program ochrony zdrowia, jaki realizował prof. Religa, był tożsamy z tym, który głosił, gdy wspierał PO w kampanii wyborczej 2005 roku. Następnym krokiem w kierunku przejmowania programu PO, stała się nominacja Zyty Gilowskiej, głónego ekonomicznego ideologa PO, na ministra finansów i wicepremiera odpowiedzialnego za politykę gospodarczą rządu. Zniknął program wspierania przedsiębiorstw tworzacych miejsca pracy, a realizowany program budownictwa mieszkaniowego, stał sie karykaturą zapisów programowych. Za to wicepremier Gilowska obniżyła podatki najzamożniejszym, przyczyniajac sie w ten sposób do zwiekszenia dysproporcji dochodowych w polskim społeczeństwie. Symbolem zdrady własnego programu stało sie usunięcie ze stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów dr Cezarego Mecha, autora tego programu. Program PIS z 2005 roku był bardzo prorodziny skierowany na likwidacje ekonomicznej bariery w posiadaniu dzieci, a PIS w 2007 roku głosował przeciwko poprawce o dużej uldze podatkowej. Podobnie rząąd zablokował projekt znaczącego wydłużenia urlopów macierzyńskich. W zakresie polityki europejskiej program "Silna Polska w Europie" był konekwentną krytyką rozwiazań traktatu konstytucyjnego, a prezydent Kaczyński zgodził się na traktat lizboński likwidujacy silna pozycje Polski w Unii, a PIS poparł go w ratyfikacji.Zgoda prezydenta Kaczyńskiego,uczyniona za zgoda swego brata premiera, na 20% redukcję emisji CO2, zabójcza dla naszej gospodarki, była udana próbą wyrwania z rąk Tuska i Platformy Obywatelskiej, białej flagi w polityce europejskiej. Ten charakter polityki PISu nie został zauważony przez naszych "politycznych" komentatorów, tym bardziej, że jego sukcesy w zakresie zmniejszenia deficytu wynikały nie z polityki rządu, a z koniunktury gospodarczej.
W świetle powyższych faktów, bardziej zrozumiała jest krytyka pisowskich posłów niewywiazywania się Platformy z obietnic wyborczych i wcześniej, z zarzutów braku programu.Ten brak programu PO, mógłby bowiem narazić PIS, w razie konieczności stworzenia rządu, na kłopot prowadzenia własnej polityki. Doświadczenie dwuletnich rzadów PIS, pokazuje, że ta partia jest bliźniaczo podobna do PO. Nie jest jej alternatywą, choć rozdygotane emocje w publicznym dyskursie i konflikt interesów partyjnych skrywają rzeczywisty stan rzeczy. Platforma Obywatelska zaprzepaściła ostatnie cztery lata w przeciwstawieniu sie największym wyzwaniom stojącym przed Polską. Nie dała skutecznej odpowiedzi na zbliżajacą sie katastrofę demograficzną, nie odbiurokratyzowała polskiej gospodarki i nie uczyniła jej bardziej inowacyjną, nie obroniła naszej pozycji we współczesnym świecie i dopuściła do degradacji Polski w Unii Europejskiej i do zagrożenia naszego rozwoju poprzez akceptacje unijnej polityki klimatyczno-energetycznej. Polityka Platformy, to polityka niebezpiecznego dryfu, niszczacego szanse naszego rozwoju. To co jest jej sukcesem, to mniej lub bardziej udane administrowanie aplikacją funduszy europejskich, które, bez względu na rządzące partie i tak miałoby miejsce. Platforma udowodniła, ze nie jest zdolna do efektywnego przywództwa narodowego. I w tym znalazła swój alter ego w postaci PIS. Na wyzwania jakie stojące przed Polską, których nie jest w stanie sprostac PO, PIS nie jest żadna alternatywą. Jak pokazał przykład traktatu lizbońskiego, PIS potrafi tylko głośno tupać, by następnie kapitulacje ogłosić "sukcesem". Dlatego dziś najwiekszym wyzwaniem dla Polski jest konieczność realnego przywództwa narodowego zdolnego do sprostania nadchodzącym wyzwaniom i tym samym stworzenia alternatywy dla pozornego przywództwa partii PO-PIS
Inne tematy w dziale Polityka