Różnice ustrojowe między Rosją a państwami Zachodnimi nie przykuwają uwagi, bo na Zachodzie jest kapitalizm i są oligarchowie, jak również w Rosji jest już kapitalizm i są oligarchowie. Ale kto rządzi w Rosji, a kto rządzi na Zachodzie? Charakter podmiotów sprawujących władzęjest jednym z głównych kryteriów decydujących o właściwościach ustroju polityczno-gospodarczego w państwie.
Otóż w procesie transformacji ustrojowej w Rosji władza państwowa przeszła w ręce Putina, a w procesie wdrażania ustroju neoliberalnego na Zachodzie według zasady „państwa minimum” władza państwowa przeszła na rzecz „rynku”. Ten nasz Zachodni „rynek” to, oczywiście, krąg potentatów na rynkach finansowych, stanowiący główną grupę oligarchów. Istotna różnica polega na tym, że w systemie jedynowładztwa w Rosji Włodzimierz Putin trzyma oligarchów pod butem, a na Zachodzie oligarchowie trzymają państwa pod kuratelą. Warto zastanowić się nad konsekwencjami tych różnic ustrojowych między obu stronami na przebieg nowej zimnej wojny. Ukraina próbująca wejść do Unii Europejskiej, a będąca w strefie wpływów Rosji, dostarcza już ważnych przesłanek do oceny tych konsekwencji. O formułowanie „krytycznej oceny faktów” apeluje redaktor Rafał Woś w artykule „Ekonomista zagląda do głowy Putina” (”Dziennik Gazeta Prawna” 21-23.03.2014). Niniejszy tekst jest próbą odpowiedzi na ten apel.
Doktrynalne władztwo „rynku” na Zachodzie a konflikt rosyjsko-ukraiński
Władztwo „rynku” według oryginalnej doktryny Miltona Friedmana i Friedricha Hayeka – nie ozdabianej przez medialnych wyznawców ideologii neoliberalizmu – wymaga, aby państwo całkowicie wycofało się z gospodarki, a w sferach pozagospodarczych ograniczało swoje funkcje socjalne oraz aktywność związków zawodowych w celu niedopuszczania do ich żądań mogących wywoływać presję inflacyjną. W praktyce udało się tej ideologii spowodować występowanie wadliwego interwencjonizmu państwa oraz powstawanie deformacji rynków, z powodu wycofywania niezbędnej ich regulacji przez państwo, zwłaszcza w sektorze bankowym i na giełdach papierów wartościowych.
Putin rozpoczął odzyskiwać dla Rosji fragmenty terytorialne byłego imperium przyznane suwerennym państwom, które się z niego wyłoniły, dopiero gdy miał możność zauważenia, że Zachodni kapitalizm po okresie intensywnego rozwoju w zasadzie bezkryzysowego w okresie ponad 30 lat powojennych, zachowuje swą zdolność do wydatnej rozbudowy potencjału militarnego, pozostającego całkowicie w dyspozycji aparatu państwa, natomiast chwieje się w zakresie systemu gospodarczego i społecznego, z powodu dysfunkcji państwa i dysfunkcji rynków. Putin musiał też zauważyć, że Wall Street i podobne centra w Unii Europejskiej rosną w siłę, a gdy wielkim bankom grozi upadek, to – nawet wbrew doktrynie neoliberalnej i zgodnie z hasłem, że gdy banki są zbyt wielkie nie mogą upaść – państwa zwiększają obciążenia podatkowe, aby je dofinansować. Ale najważniejsza obserwacja Putina musiała doprowadzić go do wniosku, że te wielkie banki i całe te kręgi oligarchów finansowych, to jego sprzymierzeńcy.
Putin prawdopodobnie sądzi, że na Zachodzie nie ma już prawdziwych wrogów, bo państwa, które nie rządzą gospodarką, mogą być jedynie obawiającymi się go pseudoreprezentantami suwerennych narodów, a oligarchowie to niegroźni partnerzy współdziałający z wszelkimi politykami, również dyktatorami, takimi jak on.
Co może zatrzymać Putina?
Putina może zatrzymać zrodzenie się w świadomości społeczeństw Zachodu przekonania, że ambicja jedynowładcy Rosji może osiągnąć taki poziom, że stworzy autentyczne zagrożenie w postaci wysokiego prawdopodobieństwa wybuchu trzeciej wojny światowej. Chyba dopiero wtedy narody Zachodnie zauważą, że na taką okoliczność tylko ich państwa mogą stworzyć odpowiednie zabezpieczenia. W tym celu muszą jednak odzyskać swoje funkcje władcze, czyli odrzucić swoją podległość władzy „rynku” jako tworu ponadpaństwowego. Nie wystarczy bowiem tworzenie potencjału militarnego w warunkach ustroju neoliberalnego, gdyż przygotowanie społeczeństwa na wypadek wojny wymaga silniejszej władzy państwa.
Mogłoby się wydawać, że takie ozdrowieńcze dla społeczeństw oddziaływanie powinno się zrodzić pod wpływem zapowiadanego przez niektórych wybitnych finansistów amerykańskich pojawienia się nowej fazy światowego kryzysu, którego wybuch w 1968 roku miał praprzyczynę w postaci doktryny Hayeka–Friedmana, wdrażanej najpierw przez USA, a potem przez Europę, a częściowo nawet przez Rosję. Skoro jednak do tej pory do świadomości społeczeństw szkodliwość ideologii neoliberalnej w wystarczającym stopniu nie dotarła, a znaczna część mediów wciąż ją bez przeszkód do wierzenia podaje, to chyba potrzebny jest mocniejszy argument w postaci dążeń wojennych Putina, aby rola prawidłowo funkcjonującego państwa w życiu społeczeństw została nie tylko doceniona, ale wyegzekwowana. Dzięki temu przedsięwzięcia USA i Unii Europejskiej uzyskałyby odpowiednią moc perswazyjną, aby powstrzymać Putina od dokonywania kolejnych aneksji Ukrainy i innych krajów.
Inne tematy w dziale Gospodarka