22 lutego
– Jestem głęboko przekonany, że w tej chwili na świecie jest tylko jeden mąż stanu. I tym mężem stanu jest Donald Trump. Polski socjolog profesor Andrzej Rychard sformułował taką definicję: „Mąż stanu to ktoś, kto kieruje się wizją przyszłości państwa. To ktoś postrzegany jako przywódca, gotowy podejmować niepopularne decyzje bez oglądania się na sondaże”. Nie ma nikogo innego na świecie, kto spełniałby te warunki.
– Trump ma złą prasę, krytykuje się go, ale on robi swoje, robi to dla państwa, bo obowiązkiem każdego polityka jest dbać o swoje państwo. Krytykowanie hasła „Ameryka przede wszystkim” jest nonsensem. Jeśli polityk nie dba o interes swojego państwa, to popełnia zdradę stanu. Trump konsekwentnie walczy o swoje państwo i ma wizję przyszłości. Żadnej wizji nie ma premier Wielkiej Brytanii czy kanclerz Niemiec. Oni działają od przypadku do przypadku, a on tworzy.
– Trump zaczął od Ameryki, od wyrzucania niepotrzebnych ludzi, od obcinania wydatków, które nie powinny być ponoszone. Zaczął od przebudowy administracji. Jego poprzednicy obiecywali wiele rzeczy, ale ich nie realizowali. A on to zrobił. Wraz z Elonem Muskiem wziął się za wyrzucanie balastu, wyrzucanie tych narośli biurokratycznych, które kosztowały miliony dolarów, jeśli nie więcej, i właściwie tylko się przeciwstawiały prezydentowi. „Trump mówi same mądre rzeczy i nie podpisuje się pod wszystkim, co powiedział prezydent USA”.
– On ma specyficzny sposób wyrażania się - hiperbole, jakieś zdania, które nie trzymają się rzeczywistości. To wszyscy wiemy. On jest w tej chwili w konflikcie z prezydentem Ukrainy i chce mu pokazać, kto tu rządzi. Przecież to wszystko się zaczęło od tej historii z surowcami ziem rzadkich. To było uzgodnione, przyjechał amerykański minister, przywiózł uzgodnioną umowę i w tym momencie Zełenski powiedział, że tego nie podpisze. Tak się nie postępuje w stosunku do mocarstwa, które włożyło setki miliardów dolarów – powiedział.
– Ukraina na mapie geopolitycznej Ameryki jest na marginesie, całkowitym marginesie. Stany Zjednoczone wydały od 300 do 500 miliardów dolarów na konflikt ukraińsko-rosyjski. Miały w tym swoje poważne cele: sprawdzenie swojej broni, jak ona działa w warunkach bojowych, sprawdzenie broni rosyjskiej, ile jest warta, obniżenie autorytetu Rosji na świecie i tak dalej. I te zadania zostały spełnione. Trump mówi: „Wydaliśmy na was ogromne pieniądze, chociaż wojna w Ukrainie nie zagraża w żaden sposób naszemu bezpieczeństwu”. USA potrzebują tych surowców, ponieważ nie chcą się uzależnić od Chin czy innego państwa. Dlaczego Zełenski się na to nie zgadza? Jaki jest powód? Dlaczego upokarza Amerykę? Amerykański minister już przyjeżdża z uzgodnionym dokumentem, który jest tylko do podpisu, a Zełenski mówi, że tego nie podpisze. To jest po prostu upokarzające.
– Polityka takiego jak Trump to musiało rozsierdzić, bo, umówmy się, jest pewna dysproporcja, jeśli chodzi o ważność w świecie między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą. I nagle Trump poczuł się upokorzony przez państwo, które nie jest tego samego rzędu. Może inny polityk, np. Joe Biden, machnąłby na to ręką, ale Trump ma bardzo silne poczucie własnej wartości i wartości Ameryki. W związku z tym zachował się tak, jak się zachował. Po co było drażnić niedźwiedzia?
Dodał, że „wszyscy wiemy, że Ukraina nie ma żadnych szans wejścia do NATO”. – Pamiętam, kiedy Polska wchodziła do NATO, jak trudne to było, ile musieliśmy pokonać przeszkód, a i tak weszliśmy trochę psim swędem, bo nie spełnialiśmy wszystkich warunków. Ale gdzie myśmy byli, a gdzie Ukraina? Nikt nie przyjmie w tej chwili Ukrainy do NATO, bo ten kraj nie jest przygotowany, wojsko jest nieprzygotowane, a Rosja jest na granicy. Nikt nie przyjmie Ukrainy do Unii Europejskiej, nie ma tyle pieniędzy. Wielu polityków stwarza iluzję, niepotrzebnie. Tworzą iluzję, w którą może wierzy Zełenski.
– Konflikt zbrojny jest oczywiście winą Putina, to jest poza dyskusją. Jest to wina Putina, ale zabrał kawał terenu Ukrainy. Wojny w świecie się odbywają. Jedno państwo zabiera drugiemu. Przecież nie namówimy Putina, żeby się wycofał. Mamy rozpętać wojnę światową? Putin nie może się wycofać, bo straci całkowicie szacunek w swoim kraju.
– W Europie mamy 20 parę państw bardzo bogatych i bogatych, które mogłyby stworzyć pewną siłę nie tylko gospodarczą, ale militarną. Trzeba zbroić się, tworzyć jakąś formę wspólnych oddziałów wojskowych. Od 20 lat powstają nowe akronimy, nowe nazwy czegoś, czego nie ma: siły wspólne, siły szybkiego reagowania itd. Europa nie ma wspólnej polityki militarnej, nie ma wspólnej armii, o czym wiemy. Nawet Zełenski już mówi Europie: „Stwórzcie wspólne siły wojskowe”. To jest paradoks, żeby prezydent Ukrainy mówił Europie, że powinna stworzyć wspólne siły militarne. To ośmiesza Europę. Jestem pewien, że „w Ukrainie, jak i na Bliskim Wschodzie dojdzie do rozwiązania konfliktu”.
– Ja nie mówię, że to będzie pokój na wieczność. Pamiętajmy, dobre porozumienie, dobry kompromis nie zadowala nikogo. Mam wrażenie, że Zełenski tego nie rozumie. Nie rozumie, że musi coś oddać, żeby resztę wygrać. Jakie on ma możliwości? Ma walczyć? No i co? Giną ludzie, kolejne miasta są niszczone. Putin wziął pewną część Ukrainy. W związku z tym wydaje mi się, że tutaj należy przyjąć stan dzisiejszy. Chodzi o to, żeby zakończyć walkę, bo to jest najważniejsze. Jaki ma sens kontynuowanie tego, kiedy żadna ze stron najprawdopodobniej nie jest w stanie wygrać? Tu nie chodzi o ambicje Zełenskiego czy Putina, tu chodzi o ludzi, którzy tam żyją.
– Putin jest bezwzględny, nie liczy się ze śmiercią własnych żołnierzy, jest w stanie poświęcić wszystkie elementy gospodarki, byleby tylko zbrojenia szły do przodu. To jest władca, który ma w sobie konieczność zwycięstwa i poświęci wszystko.
Prof. Zbigniew Lewicki - amerykanista "Pytanie dnia" [TVP Info]
Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka