A TEN DOM STOI...
Schodząc dojrzeliśmy przez okna klatki schodowej kilku żołnierzy niemieckich po przeciwległej stronie podwórka, w oficynie naprzeciwko, w mieszkaniu na wysokim parterze. Dwóch z nich siedziało na bujanych fotelach i... wrzucało książki do rozpalonego ogniska na środku tego pokoju - salonu. Wtedy też wyszli z mieszkania. Skryci z Witkiem na klatce schodowej, poczekaliśmy aż znikną w bramie. Pędem wypadliśmy na podwórko. Pod ściana stały blaszane beczki z wodą, obok jakieś wiadra. Nazbieraliśmy w nie wody, potem błoto z kałuży, ziemię z klombu na środku podwórza i w zapomnieniu o grożącym niebezpieczeństwie gasiliśmy ogień w "salonie warszawskim". Zostawiliśmy tlącą się kupę popiołu...
18 stycznia 1945 roku, już w wolnej od Niemców Warszawie, skierowałem swe kroki najpierw na Hożą. Pod 88 przywitały mnie sterczące wypalone mury domu mego dzieciństwa. I znów łzy. Potem Marszałkowska 138 miejsce urodzenia - też kupa gruzów! I wtedy poszedłem na Nowogrodzką. Co za radość? Wokół wypalone szkielety kamienic, a ten dom stoi. Relacja Zbigniewa Książczaka, "robinsona"
Źródło: Almanach Powstańczy 1944.
Interesuję sie działalnością polskiego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie władzą sądowniczą, a także orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura