Marek Trybut Marek Trybut
238
BLOG

Media jako dział PR Totalizatora Sportowego

Marek Trybut Marek Trybut Polityka Obserwuj notkę 6

W sobotni wieczór odbyło się pierwsze losowanie Lotto – dawnego Dużego Lotka. Oprócz nazwy zmieniono stawki i sposób podziału puli na wygrane. Totalizator Sportowy w swojej dyskretnej kampanii poprzedzającej wprowadzenie zmian, podał wiele informacji, które już na pierwszy rzut oka budziły poważne wątpliwości. Żadna z liczących się redakcji nie zauważyła jednak tego, że gracze, a także szerzej – opinia publiczna – są wprowadzani w błąd. A może one nie chciały tego zauważyć?

Reklama
Na początku września Piotr Gawron, rzecznik Totalizatora, zapowiedział między innymi, że  w Lotto, za trafienie „5” otrzyma się ok. 5 300 zł, a za „4” ok. 240 zł. Jednak nawet pobieżna lektura regulaminu Lotto (podpisany 1.09.2009 r.) wskazuje, że obietnice na temat wysokości wygranych („5” i „4”) są wyssane z palca, ponieważ kwoty te są zmienne w kolejnych losowaniach, gdyż zależą od liczby zawartych zakładów. Między innymi o tym pisałem w swoim poprzednim tekście.

Choć Lotto to nie poker, to po pierwszym losowaniu warto powiedzieć „sprawdzam”, w odniesieniu do tych faktów, które można zweryfikować już teraz. Jak zapowiedzi rzecznika, powtórzone przez główne polskie media (np. Gazeta.pl 1, Gazeta.pl 2, Newsweek.pl, Dziennik.pl), mają się do rzeczywistości? Okazuje się, że osoby, które wczoraj trafiły „5” wbrew zapowiedziom nie otrzymają 5 300 zł, lecz 5 005 zł. Właściciele kuponów z „4” będą zapewne bardziej rozczarowani – zamiast kwoty bliskiej 240 zł otrzymają jedynie 158 zł. Fakty są więc takie, że gracze otrzymają odpowiednio o 7% i 34% mniej niż im obiecywano ustami pana Gawrona. Jeśli 158 zł to około 240 zł, to Polska znajduje się (o)koło Australii.

Tym razem zostawię na boku rozważania dotyczące etyczności zachowania Totalizatora, czyli o niebezpiecznych związkach pomiędzy reklamą a kłamstwem. Nie zajmę się też wydźwiękiem tej sprawy w kontekście statusu prawnego Totalizatora jako spółki skarbu państwa, zobowiązanej do działań zgodnych z prawem, wiarygodnych i przejrzystych. Chcę zwrócić uwagę na działania mediów, które bezkrytycznie powtarzały ogłoszenie reklamowe Totalizatora.

Bardzo niepokojąca jest sytuacja, w której media przekuwają ogłoszenia reklamowe w materiały dziennikarskie, nie dodając od siebie choćby kilku zdań krytycznego komentarza. Niepokój potęguje fakt, że doszło do rozpowszechnienia informacji nieprawdziwych. A przecież nie musiało tak być. Nie trzeba być utytułowanym dziennikarzem śledczym, by skonfrontować słowa rzecznika TS z regulaminem (zwłaszcza, że znajdowały się na tej samej stronie internetowej). Warto było to zrobić w interesie ogółu grających i państwa. To jednak wymagałoby czasu (przyznaję, trochę więcej niż przekopiowanie ogłoszenia) i chęci. Czegoś tu zabrakło. Z pewnością zabrakło dziennikarskiej rzetelności.

Trudno powiedzieć, w jakim stopniu gremialne powielenie bzdur jest efektem współczesnej technologii produkcji treści medialnych (coraz częściej copy-paste, w dodatku na czas) czy dążenia do utrzymania dobrych relacji z poważnym, stałym i „cenionym” reklamodawcą, jakim jest państwowy monopolista. Niezależnie od przyczyn, media stały się w tym przypadku przedłużeniem działu PR Totalizatora.

Totalizator Sportowy jako spółka skarbu państwa zasługuje na krytyczną uwagę mediów jeszcze bardziej niż firmy prywatne. Tymczasem pośrodku zawieruchy spowodowanej przez aferę hazardową media odpuszczają sobie weryfikację informacji związanych właśnie z hazardem. Rzecz jasna różnie można oceniać sensowność gry w Dużego Lotka/Lotto, jednak nie to jest tu istotne. Chodzi o to, że media zamiast informacji serwują odbiorcom oczywistą dezinformację, stając się w wielu obszarach tylko słupem ogłoszeniowym. Na przykładzie Totalizatora widać to szczególnie wyraźnie. W dobie internetu społeczeństwo ma większe niż kiedykolwiek możliwości by powiedzieć „sprawdzam”.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka