Komunikat był mocny:
"Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie dysponuje ekspertyzą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na temat nośników elektronicznych, które były własnością ofiar katastrofy smoleńskiej, m.in. aparatów fotograficznych i kamer."
Pytanie - czy Prokuratura Wojskowa zechciałaby opublikować posiadane przez siebie ekspertyzy, także protokoły, związane z nośnikami elektronicznymi ocalałymi w tzw. katastrofie smoleńskiej?
Kolejny komunikat był jeszcze mocniejszy: "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie (...) odzyskała kilka zdjęć z pokładu rządowego Tu-154M z feralnego lotu 10 kwietnia 2010"
Rozstrzygnijmy może najpierw, co znaczy słowo "odzyskała". Kiedy, jaką drogą, Wojskowa Prokuratura Okręgowa weszła w posiadanie zdjęć? Gdzie owe zdjęcia, zapisy elektroniczne, przechowywane były wcześniej?
Publikacja zdjęć wykonanych jakoby przez śp. Wojciecha Seweryna, ilustrujące (rzekomo) poranek 10.04.2010, zamyka definitywnie pewien rozdział. Zakończy się już niedługo, po dwóch latach wytrwałego oczekiwania, nasza niepewność. Padnie wreszcie odpowiedź na pytanie fundamentalne - czy Tupolew z polskim Prezydentem na pokładzie rzeczywiście wystartował z Okęcia? Jeżeli publikowane zdjęcia okażą się fałszywkami, dziełem photoshopa, bądź fotografiami z zupełnie innych lotów – sprawa będzie jasna. Takiego lotu i takiego startu, jak ten z 10 kwietnia 2010 o godzinie 07:27, z pewnością nie było. Co więcej – pojawi się kolejny dowód na gigantyczne zaangażowanie polskich służb w matactwo po Tragedii.
Jeżeli zdjęcia okażą się ku naszemu zdumieniu prawdziwe, to nieprawdopodobne stanie się prawdopodobne. Aczkolwiek wcale nie pewne. Uznamy, że faktycznie – mimo niewielkiego prawdopodobieństwa takiej sytuacji, Tupolew z polskim Prezydentem mógł unieść się nad lotniskiem Okęcie pamiętnego ranka 10 kwietnia.
Rozstrzygnięcie co do prawdziwości, bądź nie, zdjęć przekazanych pani Annie Seweryn – Wójtowicz, znajdujących się w karcie pamięci odzyskanej w „katastrofie smoleńskiej”, staje się zatem zagadnieniem najwyższej wagi. Jak doprowadzić do rozstrzygnięcia?
Otóż decydujące dla całej sprawy wydaje się zachowanie „Gazety Polskiej”. Także „Naszego Dziennika” oraz pozostałych mediów niezależnych. Pytanie - czy podane zostaną w krótkim czasie do publicznej wiadomości wszelkie okoliczności odnalezienia sensacyjnych zdjęć? W tym, najdrobniejsze szczegóły ich przekazywania pani Ani z Chicago. Ważna będzie data ich przekazania, podanie sposobów przechowywania, liczymy też na ujawnienie sposobów wejścia w posiadanie kopii owych zdjęć przez osoby postronne.Będziemy mieli przy tym dodatkową, wielką prośbę do pani Ani. Prośbę o opublikowanie w internecie oryginałów, wraz exifem. Ewentualnie o wyjaśnienie, dlaczego opublikowanie oryginału nie jest możliwe.
Reasumując - publikacja "Gazety Polskiej" otwiera kolejną serię zagadek związanych z Tragedią. Wszyscy zadają dziś sobie pytanie - co to były za zdjęcia? Skąd się wzięły? Dlaczego pojawiły się w przestrzeni publicznej dopiero po ponad dwóch latach? Po zimnym wyczekaniu, bez ujawniania jakichkolwiek zdjęć w mediach, największego napięcia społecznego od 30-tu lat.
Zarówno pani Anna Seweryn, jak i redakcja "Gazety Polskiej", powinny jak najszybciej udzielić opinii publicznej wszelkich informacji odnośnie całej sprawy.
Inne tematy w dziale Polityka