Otóż obydwa podejścia nie są ze sobą sprzeczne. Podejście analityczne polega zazwyczaj na gromadzeniu i segregowaniu tysięcy drobnych faktów, przekłamań, niespójności, zaniechań, zaniedbań, kłamstw i oczywistych fałszerstw. Jest to próba rozeznania się w sztucznie tworzonym chaosie, w roztaczanym przed nami mętnym świecie poprzez pracowite gromadzenie, a następnie układanie na półeczkach tysięcy detali. Taki sposób pracy charakterystyczny jest dla fizyków doświadczalnych.
Podejście syntetyczne sprowadza się do poszukiwania rozwiązania możliwie najprostszym sposobem. Do dochodzenia do celu najkrótszą drogą. W analizie funkcjonalnej zamienia się najczęściej w ustalanie „punktów osobliwych” przestrzeni (w celu jej zdefiniowania). W śledztwie może to być próba odnalezienia "punktów węzłowych" całej historii. Istotą okazuje się tutaj zarówno prostota, jak i „elegancja” dowodzenia. Podejście tego typu charakteryzuje najczęściej fizyków matematycznych.
Jakby do tego nie podchodzić, obydwie grupy są sobie potrzebne. Matematycy o rozwiniętych skłonnościach do abstrakcyjnego, syntetycznego myślenia niezbędni są eksperymentatorom. Eksperymentatorzy dostarczają budulca („mięsa”) matematykom.
Przykład. Podane zostały i uzasadnione na naszym blogu - w sposób najprostszy z możliwych - cztery niezwykle ważne tezy dotyczące Tragedii Smoleńskiej:
- to nie była przypadkowa, losowa katastrofa;
- podawana przez MAK ścieżka podejścia Tu-154, zwłaszcza w końcowych sekundach lotu, jest nieprawdziwa,
- podawany przez MAK czas "katastrofy", 8.41.06 czasu polskiego, jest nieprawdziwy,
- wskazywane nam przez raport MAK miejsce impaktu, demonstrowane m.in. w filmie Wiśniewskiego-Śliwińskiego ... jest nieprawdziwe.
Wyzwanie, jakie zamierzam postawić przed wszystkimi „inżynierami”, eksperymentatorami, zdeklarowanymi zwolennikami podejścia analitycznego brzmi - niech spróbują choćby jedno z wyżej podanych twierdzeń obalić. Poprzez podanie dowodu obalającego, wystarczająco silnego argumentu bądź faktu. Sprawdźmy wreszcie wyżej sformułowane cztery tezy. I albo któreś z tych twierdzeń "polegnie", trafiając na nieznany nam do tej pory konkret, albo uznamy - po dłuższym milczeniu "analityków" - że wszystkie cztery są prawdziwe. Tak je też od tej pory traktujmy, stale uzupełniając listę argumentów potwierdzających.
Moje wezwanie dotyczy zwłaszcza „inżynierów” salonu 24 – z NDB2010, Rexturbo, Mankiem, Tommy Lee - na czele.
Nie muszę chyba podkreślać, że działamy w sytuacji szczególnej. Braki oficjalnego śledztwa widać gołym okiem. W tym nieprzesłuchiwanie funkcjonariuszy BOR, pracowników Okęcia, polskich służb specjalnych, polskich operatorów sieci komórkowych, żeby już nie wspominać o braku dostępu do szczątków samolotu, do oryginalnych czarnych skrzynek . Widać je zwłaszcza w relacjach obecnych polskich władz z rodzinami Ofiar. Listę z przykładami porażających zaniedbań w oficjalnym śledztwie można by ciągnąć w nieskończoność. Dyskusja, czy dochodzić do prawdy metodą wyłącznie analityczną, czy raczej przez poszukanie syntezy, jest niepotrzebna. W sytuacji zakłamywania, fałszowania bądź ukrywania przed opinią publiczną wszystkich dowodów, w sytuacji mnożenia nieprawdziwych, najczęściej mętnych relacji świadków, powinna się liczyć skuteczność.
Wybrałem podejście syntetyczne. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby analitycy, tak chętnie oceniający innych, udowodnili swoją wyższość.