Z wielką ulgą dostrzegłem dziś w Rzeczpospolitej artykuł Jarosława Kaczyńskiego, który określa jego stosunek do zmian w Unii Europejskiej. W tym momencie ulgę zastąpiły zdziwienie i sprzeciw.
Prezes, wiedziony chyba obsesją, całokolumnowe rozważania sprowadza do walki z niemiecką dominacją. Słowa "Niemcy" (i pochodnych) używa ponad 20 razy. Chce udowodnić, że istniejący kryzys i polskie poparcie dla linii niemieckiej (?) są niekorzystne dla naszego kraju. Straszy też odtworzeniem Cesarstwa Niemieckiego.
Zwracam uwagę Pana Prezesa, że dzisiaj wieczorem dowiemy się, kto jeszcze, poza "wasalną" Polską, popiera sposób myślenia Angeli Merkel. Może się okazać, że obszarowo będzie bliżej do Cesarstwa Rzymskiego niż Niemieckiego.
Otwarte pozostaje pytanie o stolicę. Gramy o to, by była w Brukseli.
Inne tematy w dziale Polityka