Jeśli Leszek Miller zdecyduje się kandydować na szefa SLD, to pewnie wygra. Bardzo ważna będzie jego motywacja i uzasadnienie głosujących, dlaczego poparli właśnie jego.
Są możliwe dwa warianty.
W SLD trwa sen o potędze. Wiadomo, w starych, dobrych czasach sprawowaliśmy władzę, byliśmy ważni, a teraz zbieramy cięgi. W dodatku na lewicy wyrósł nam konkurent i nie za bardzo wiemy, na ile może być sojusznikiem. Przestrzegam Leszka Millera przed tymi, którzy marzą o jego powrocie na białym koniu… a sukcesy przyjdą same.
Są też tacy, którzy dostrzegają w Millerze polityka, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Były premier, który wraca do czynnej polityki widzi zapewne, że jego dywizja, choć ciągle gra w pierwszej lidze, jest jednak zupełnie inna niż ta, którą opuszczał 7 lat temu.
Przez te 7 lat zmieniła się Polska, scena polityczna, Europa i świat. Jeśli Miller spróbuje wpisać ambicje i możliwości tych, którzy dziś stanowią SLD, w te nowe realia, wtedy zaczniemy wygrywać.
Słowem – zero ckliwych wspomnień, tylko spojrzenie w przyszłość.
Inne tematy w dziale Polityka