Premier Donald Tusk w swym exposé przywołał amerykańskie powiedzenie "Albo jesteś za stołem, albo w menu" (w oryginale: If you are not at the table, you are on the menu), które w tym roku spopularyzował w Polsce minister Sikorski. Premier sugerował oczywiście, że Polska siedzi za stołem.
Wygląda na to, że Donald Tusk ma rację. Ostatnie wydarzenia z różnych dziedzin pokazują naszą podmiotową rolę i jeśli nawet nie jesteśmy mocarstwem, to w szybkim tempie Rzeczpospolita odzyskuje prestiż i uznanie międzynarodowe.
Pierwszy przykład z brzegu. Doda pokazała to, co ma najlepsze, ale na rynku amerykańskim, nie za jakieś marne złote, tylko prawdziwe dolary. Orzełek jak szybko z koszulek piłkarskiej reprezentacji zniknął, tak szybko wraca. Dodatkowo, ohydny prezes Lato musi uderzyć się w piersi.
Idźmy dalej.
Pan Robert Kubica z trudem ogarnia się po wypadku, ale Formuła 1 otwiera się dla młodego Wielkopolanina (spod Gostynia) - Kuby Giermaziaka. Jakby komu było mało to z fantastyczną siłą zadziałała klątwa Kaczyńskiego. Gdy tylko po wyborach zamarzył o Polsce skrojonej na wzór dzisiejszych Węgier, forint poleciał na zbity pysk, długu węgierskiego nikt nie chce kupować, a dumny Orban w pokutnej szacie puka do drzwi Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Nie jest źle.
PS A w dodatku na ekrany wchodzi film o byłym pośle do PE Józku Piniorze, przepraszam, senatorze Józefie Piniorze. Szkoda tylko, że twórcy zatrzymali się na dokumentowaniu jego działań jedynie w konspiracji.
Inne tematy w dziale Polityka