Wczorajsze expose premiera brzmiało tak, jakby po wygranych wyborach postanowił wsłuchać się w postulaty opozycji z minionej kadencji. Mógł więc każdy znaleźć echa własnych żądań. Dlaczego premier potrzebował jednak aż czterech lat, aby dostrzec potrzebę równoważenia finansów państwowych, likwidacji absurdów w pomocy społecznej, reform emerytalnych, itd.? Dziś jego zamiary są oczywiste i potrzebne, ale on sam nie widział tej konieczności jeszcze kilka tygodni temu.
No i te słupki. Jak zaczną spadać, pojawi się jakże znana tendencja, żeby ogłoszone plany rozmyć, oddalić w czasie, albo po prostu odrzucić. Pretekstów będzie wiele, a mały, choć "dumny" PSL, już zapowiedział, że wszystkiego in blanco nie poprze.
PS Jutro rano (tuż po 9) zapraszam do Radia ZET, do Moniki Olejnik, na "7 Dzień Tygodnia".
Inne tematy w dziale Polityka