Będąc ostatnio w Jałcie słyszałem, że niedawne spotkanie Janukowycz – Miedwiediew w Soczi było jednym z najgorszych. Najgorszych, tzn. że nie osiągnięto porozumienia w sprawie jednolitego obszaru celnego, a dodatkowo doszło do awantury, którą Janukowycz miał zakończyć sformułowaniem: "Nie będę handlował suwerennością mojego kraju!". Ta dumna deklaracja miała być poprzedzona dialogiem, który, gdyby trafił do WikiLeaks, przebiłby wszystkie dotychczasowe donosy.
I oto nagle czytamy o kolejnym spotkaniu, podczas którego prezydenci swobodnie spacerując podziwiali piękne ogrody w Zawidowie koło Tweru. Dodatkowo, choć to nie do końca pewne, dogadano się w sprawie nowej umowy gazowej. Przypomnę, że za podpisanie poprzedniej umowy Julia Tymoszenko ma proces i siedzi w więzieniu.
O co chodzi? Według mnie Rosjanie wyczuli, że Ukraina będzie mieć kłopoty na finale negocjacji stowarzyszeniowych. Wymachują więc gałązką oliwną pokazując, że nie taki niedźwiedź straszny jak go malują.
Gdyby moja interpretacja okazała się prawdą, to my, Europejczycy, i spora część Ukraińców, mamy problem.
Inne tematy w dziale Polityka