Premier Tusk pod koniec kadencji odkrył, że on, liberał, pomnożył administrację państwową. Niesforni ministrowie otrzymali polecenie zwolnień, którego nie udaje im się jednak realizować. Z małym wyjątkiem. Pozytywnie, jak zwykle, zaistniał prymus Radosław Sikorski. On zwolni 300 urzędników, a wszystko to odbędzie się w trybie zwolnień grupowych.
Kilkuset ludzi w szczególnym resorcie, jakim jest MSZ, zapewne kilka lat przed emeryturą dowiedziało się za pomocą Twittera, że idą pod nóż.
Gratuluję wyczucia i taktu.
Inne tematy w dziale Polityka