Do legendy przeszły zdjęcia dygnitarzy radzieckich, z których, w miarę kolejnych etapów budowy socjalizmu, znikały podobizny dygnitarzy minionej epoki. Proceder rozpoczął wypróbowany Józef Wissarionowicz Stalin, który po kolejnych czystkach usuwał z oficjalnych zdjęć Trockiego, Jeżowa i innych. Wraz z rozwojem techniki coraz łatwiej było korygować zdjęcia. Ostatnim, który w ten sposób traktował złych towarzyszy, był Nikita Siergiejewicz Chruszczow.
Po co ja w ogóle o tym piszę?
Wczoraj w Radiu ZET, w obecności wysokich dygnitarzy PO, PSL i kancelarii prezydenta, próbowałem upomnieć się przy okazji prezydencji o życzliwą pamięć dla A. Kwaśniewskiego i L. Millera. I nic. Pouczono mnie, że gdyby ich wymienić, to trzeba by wszystkich, a i tak ktoś mógłby zostać zapomniany. No to po co? Problem polega na tym, że Aleksander Kwaśniewski był w kluczowych latach 1995-2005 prezydentem, a rząd Millera wynegocjował członkostwo. On sam zaś podpisał traktat.
Panowie z Platformy i ich wierny satelita piszą historię od nowa. Być może dlatego, że sami czynów historycznych nie dokonali. Zapominają jednak, że po nich być może ktoś inny znów napisze historię po swojemu.
Inne tematy w dziale Polityka