English version
Jak walczy się o międzynarodowe stanowisko dla Polaków pokazał niedawno premier Donald Tusk. Zgłosił Leszka Balcerowicza, a następnego dnia w popłochu wycofał jego kandydaturę.
Chińczycy działają trochę inaczej.
Od początku gry o stanowisko dyrektora Międzynarodowego Funduszu Walutowego było wiadomo, że w tym rozdaniu, kraje spoza Europy będą chciały powalczyć. Chińczycy są szóstym w kolejności płatnikiem do Funduszu, więc, siłą rzeczy, przysługiwało im prawo przynajmniej wystawienia kandydatury. A oni nic. Czekali. Gdy okazało się, że na czele stawki pozostała Francuzka i Meksykanin, czekali nadal.
Pani Christine Lagarde właśnie teraz odwiedza Chiny i zapewne usłyszy o poparciu dla swojej kandydatury. Będzie też pewnie mowa o obsadzie zastępcy dyrektora zarządzającego. Wakat pojawi się w sierpniu, a apetyt na stanowisko w zarządzie Państwo Środka demonstrowało od dawna.
Kalkulacja Chińczyków jest prosta – chcą zostawić europejskie brudy Europejczykom i przygotować się na kolejne, trzynaste rozdanie. Bo w dwunastym dyrektorem zarządzającym zostanie Christine Lagarde.
Można tak i można tak.
Inne tematy w dziale Polityka