Jeśli Obama zrobi tak, jak powiedział wczoraj, to można oczekiwać, że Amerykanie będą interweniować w Libii tak długo, dokąd nie upadnie Kaddafi.
Pojawiają się pomysły, co zrobić z dyktatorem. Jeśli w ogóle da się coś zrobić szybko i spektakularnie, bo, jak zwykle, możliwości są ograniczone bez współpracy z zainteresowanym. Przykład iracki pokazuje jak postępuje się z pojmowanymi, upadłymi przywódcami. Kaddafi ma powody i siły, aby się bronić. Ciągle popiera go sporo Libijczyków. Amerykanie mogą więc zgodzić się na negocjacje z nim, jeśli nie będą mieć innego wyjścia.
Na tej drodze myślenia pojawia się jednak fundamentalny problem. Oto przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, kilka dni temu oświadczył kategorycznie, że "nie ma zgody na kompromisy z Kaddafim, on stracił wszelką legitymizację". Koalicja będzie musiała się zdecydować, co zrobić, jeśli nie pokona libijskiego dyktatora – rozmawiać z nim bez legitymacji, czy też trwać na przedpolach Trypolisu?
Inne tematy w dziale Polityka