…jak się było redaktorem naczelnym, to trzeba czytać wszystko, co nowe. Tak uczyniłem, kupując drugi numer tygodnika "Uważam, rze". Drugi, bo jego publikacja sygnalizuje zamiar utrzymania ciągłości wydawniczej, co w polskich realiach nie zawsze się udaje.
Pierwsza refleksja, to wyraźne nadużycie, gdyż w podtytule redakcja sygnalizuje, że w środku jest "inaczej pisane". A jest tak samo jak w dzienniku "Rzeczpospolita". Ci sami autorzy, te same poglądy, ten sam naczelny, tyle że: raz na tydzień, na 72 stronach i taniej niż wydawnictwo codzienne (1,9zł wobec 3,5zł).
Zastanawiam się, po co ta gazeta? I przychodzi mi jedno wytłumaczenie. Autorzy "Rzepy" są tak kreatywni, że zamiast pisać do szuflady, założyli sobie tygodnik. Ma on w poniedziałek, po weekendowej lekturze gazety-matki, utrwalić poglądy autorów. Wiemy przecież, co myśli zespół "Rzepy" o Platformie, Tusku, SLD, stanie wojennym, itd. Nie wiemy, co do końca uważa o katastrofie i Kaczyńskim, ale oni też nie wiedzą. Czytelnik ma więc do wyboru – wydać niecałe 2 złote w poniedziałek, albo 6 razy 3,5zł przez niemal cały tydzień. Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną wychodzi na jedno.
Jako były redaktor lubię się też doczepić. Oto na stronie 26 pani Jolanta Gajda-Zadworna w rozmowie pt. "Odmawiano mi talentu" przepytuje symbol seksu polskiej kinematografii. Jeśli ktoś nie wie, jaka kobieta grała w filmach "Kingsajz", "Kiler", "Żurek", "Summer Love" i kilku innych, nijak się nie dowie, z kim jest rozmowa. Pomocą dla dociekliwych jest zdjęcie przepytywanej kobiety z częściowo obnażonym biustem, który ma, jak widać, wystarczyć za nazwisko…
P.S. Według redakcji nakład nowego tygodnika wynosi 217 tysięcy egzemplarzy. A wewnątrz zaledwie kilka ogłoszeń – Mazdy, Prestige Hotels, "Rzeczpospolitej" i Deutsche-Banku. Nie wliczam prezentacji Marty Kaczyńskiej i Marka Migalskiego, bo ci raczej nie zapłacili.
Inne tematy w dziale Polityka