Jak było do przewidzenia, Północna Afryka, choć nieujęta w programie szczytu w Davos, dominuje kuluarowe dyskusje.
Słyszałem ciekawą refleksję na temat powrotu do Egiptu Mohammeda El Baradei, byłego dyrektora generalnego Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Otóż żywa jest pokusa, że pod jego kierownictwem wszystko może wrócić do starej normy. Z El Baradeim można by się "dogadać", a jest on osobą, która ma szanse zapanować nad tłumem.
Tymczasem we wszystkich krajach objętych zamieszkami:
- większość społeczeństwa to młodzi ludzie, bez pracy i bez szans na nią,
- nigdzie infrastruktura nie spełnia elementarnych oczekiwań,
- żaden kraj nie jest wschodzącym rynkiem gospodarczym,
- wszystkie opierają się na gigantycznie rozbudowanych służbach bezpieczeństwa…
- …które zżerają ogromną część budżetu,
- nigdzie nie ma opozycji, która mogłaby przejąć władzę od dyktatorów.
Czy stać Europę, aby wspólnie z USA, mogła zaoferować temu regionowi "plan nadziei"? Niestety, nic na to nie wskazuje.
Inne tematy w dziale Polityka