Brak dobrych pomysłów nie oznacza, że należy z wypiekami na twarzy promować pomysły złe. Tak właśnie zachowuje się minister spraw zagranicznych po wyborach prezydenckich na Białorusi. Ogłosił, że Łukaszenka wybory przegrał, a komisje wyborcze sfałszowały wyniki. Język męża stanu winien tłumić emocje, a tego Sikorski nie potrafi. To samo, ale innym językiem, potrafili powiedzieć międzynarodowi obserwatorzy. Minister chyba tego nie doczytał.
Sikorski stał na czele polityki otwarcia wobec Białorusi. Robił to nieźle, angażował Europę, odniósł też sukcesy. A to, że dyktator pozostał dyktatorem nie powinno nikogo dziwić.
W ślad za frustracją ministra prezentowane są pomysły, jak wyjść z zaistniałej sytuacji. Mamy wrócić do zakazu wjazdu, blokad kont, zamrożenia dialogu. Tylko że to już było i każdy z wymienionych pomysłów się skompromitował. Łukaszenka i jego ludzie nie trzymają pieniędzy w Europie, jak ich nie wpuszczamy, to do nas nie przyjeżdżają, jak nie chcemy z nimi rozmawiać, to nie rozmawiają i robią swoje.
Formułowana jest więc naprędce propozycja sankcji "inteligentnych". Mamy na przykład wpuścić bez wiz do Polski wszystkich Białorusinów. A jak nie bez wiz, to z wizami darmowymi! "Inteligentnie" nagrodzimy naród, który popiera dyktatora. Jeżeli nawet to uczynimy, to wbrew Unii Europejskiej. A za niedaleką granicą na polskie szaleństwa patrzeć będzie prawie 50 milionów Ukraińców, którzy na takie nagrody widocznie nie zasłużyli.
Brawo! Brawo! Brawo! Od sasa do lasa.
P.S. Jutro o 11:50 zapraszam do "Superstacji".
Inne tematy w dziale Polityka