Przypomniało mi się dzisiaj, że niegdyś założyłem dwa blogi na platformie Blogger. Jeden dla SŁOWA, drugi dla nieżyjącego już na tym padole człowieczego ciała , które chodziło w programie JOSZUA, choć nikt , a nikt o tymże fakcie nie miał zielonego pojęcia.
Alfreda Markowskiego znałem od dziecka. Był sąsiadem mieszkającym naprzeciwko mojej ciotki. Fred koczował na WIECZNEJ STANCJI u państwa Solińskich. Za czasów PRL ludzie spotykali się po domach, grali w karty i rozmawiali ze sobą on-line, lecz bez instrumentów cybernetycznych, a twarzą w twarz. Miło wspominam tamten okres bowiem było wówczas z kim pogadać. Bida panowała wtedy okrutna, lecz jakoś tam ludziska radę se dawały. Wszystko co istniało sprzedawano za okazaniem kartek czy talonów, prócz octu i musztardy z Olsztynka, a jednakowoż obywatele w karty se grali i to wieczór w wieczór.
Co to się oznacza?
Ano to, że wszelkie bogactwa i luksusy zaoferowane nam przez imperium rzymskie, o kant tego i owego można se rozbić, albowiem dzięki luxusom owym ludzie przestali ze sobą gadać, a o spotykaniu się mowy nawet nie ma, chyba że przy grillu, a i to należy najsamprzód zainicjować miesięcznymi ZAPOWIEDZIAMI. Kiedy moja świadomość wiedziona programem JOSZUA wzrosła, sięgnąłem sam nie wiedząc dlaczego po JEDYNY tomik z poezją Alfreda Markowskiego, który to pomógł mu niegdyś wydać na świat, za kasę własną autora, mój inny kolega literat, coby FREDZIO miał jakąś radość przed śmiercią własnego ciała, albowiem wszystkie jego dzieła były jak dotąd zapisane na pożółkłym A4, czcionką starej piśmienniczej maszyny.
Choć tytuł tomiku brzmi „ Wśród samotności”, to o samotności w tymże dziele ni słowa Markowski Alfred nie napisał.
Tomik Alfreda leżał od wielu lat w mej chałupie i wcześniej wiele razy go przekartkowywałem, a nawet do dwóch wierszy napisałem jakieś melodyje, co FREDA bardzo, ale to bardzo uszczęśliwiło, choć owe melodyje z dzisiejszej perspektywy mojej świadomości stanowią nic innego jak KAKOFONIĘ. Fred był CZŁOWIEKIEM niezwykle skromnym - najskromniejszym jakiego znałem. Odkąd go poznałem - jąkał się, lecz jak się później okazało, nie było to jakąś jego wadą wrodzoną, lecz następstwem poznajomienia się Alfreda z ówczesną WŁADZĄ, która wpakowała tego nieszczęśnika na wiele,wiele lat do kacapskiego ula, coby tuż przed śmiercią jego ciała, oczywiście na pozew ALFREDA, oczyścić chłopinę z wszelkich zarzutów, przeprosić niewinnego , i wypłacić jakieś tam odszkodowanie.
Owe pieniądze z owego odszkodowania Alfred rozdał ubogim, choć sam do śmierci swego ciała mieszkał na POKOMORNEM, gdzie stało biurko, na nim maszyna do pisania, krzesło bez wyściółki, szafa i stara wersalka. Kiedy Fredek przychodził do wsi , w której mieszkam, tłumy dzieciaków za nim latały, gdyż zawsze, ale to zawsze miał dla nich cukierki. Trza przyznać, że jak na starego kawalera to mocno zadziwiające, podziw budzące, wiele nam mówiące.
Kiedy po latach zajrzałem do tomiku Freda zrazu stwierdziłem, że edycja ta jest sklecona błędnie, przez co jego wiersze nie docierają do świadomości czytelnika. Dodam, że Fred był stróżem nocnym w eskaerze na zmianę ze stróżką w geesie. Internetu za za żywota jego ciała tutaj nie było , zatem wszystko czego ludowy POETA się nauczył, pozyskał przesiadując w BIBLIOTECE GMINNY w Łukcie, która niegdyś tamuj była, a może i teraz jakaś inna także jest, i tylko on - Fredek z geesu w tejże bibliotece przesiadywał. Pamiętam, że ówczesna pani bibliotekarka częstowała go gorącą herbatą.
Kiedy poprawiłem wiersze Freda, ustawiając frazowanie jak należy, przynajmniej tak mi się wówczas wydawało, lecz dzisiaj już wiem, że czynność tę muszę jadnakowoż powtórzyć, rozpłakałem się jak dzieciak i wówczas pierwszy raz w życiu zapragnąłem zapalić znicz na grobie zmarłego człowieczego ciała. Natychmiast to uczyniłem, bo ciało Alfreda pochowano w mojej wsi Jonkowo, gdyż ostatnie swe lata spędził tuż opodal - w Mątkach, na pokomornym u jakiś dobrych ludzi, co zgodzili się przyjąć chłopinę pod dach własny.
Pokażę teraz salonowi o czym pisał nocny stróż z geesa i eskaera, który nazwał mnie swoim przyjacielem, choć różnica wieku między nami wynosi jakieś 39 lat;

Jak salon widzi , nic nie nakłamałem, że Fred nazwał mnie swoim PRZYJACIELEM. A teraz zapraszam na małą ucztę literacką;



Tyle wystarczy aby rozeznać, że Alfred Markowski na pewno nie był nocnym stróżem , jak to wynika z jego ziemskiej DOKUMENTACJI. Po resztę jego dzieł, jeśli komu z państwa przypadają one do gustu, można sięgnąć na jego bloga, co to tu się znajduje;

http://marix49.blogspot.com/
Kim zatem był ALFRED MARKOWSKI? Ano zależy dla kogo. Ja na tenże przykład, znalazłem takie oto cuś;
Lb12,3
3 Mojżesz zaś był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi. - BT
Skonfrontujmy powyższy biblijny werset , z tym co napisałem wyżej;
Fred był CZŁOWIEKIEM niezwykle skromnym.Najskromniejszym jakiego znałem.
Na zakończenie dodam jedynie, że w którymś z filmików na moim kanale YT, tłumaczyłem ludziskom, że w DWUBIEGUNOWEJ BIBLII jaką znamy, jest mowa o dwóch różnych Mojżeszach, z których ten prawdziwy , co to nikogo nie mordował ni ze skóry nie obdzierał, chodził w DUCHU naszego Ojca, o imieniu nie wiadomo jakim, albowiem słowo mosze, zostało w BIBLII SFAŁSZOWANE, gdyż jest to słowo ŻEŃSKIE, którym nazwano FACETA MOJŻESZA, co w owym filmiku udowodniłem aż nadto.

Marek Sujkowski
Jestem biblijnym miłośnikiem , piewcą Prawa WOLNOŚĆ I PRAWDA. Prawdy zacząłem poszukiwać osobiście . Okazało się, że odnalazłem ją w Biblii, a także za oknem - na nieboskłonach. Trzeba było jedynie nauczyć się języka biblijnego zwanego hebrajskim, oraz poznać zasady biblijnej gramatyki.Zajmuje to jakieś 3 lata pracy, po 12-16 godzin na dobę. Jednakowoż efekty tej morderczej roboty, okazały się bardzo owocne i pożyteczne. Przeto tymże właśnie owocem pragnę podzielić się z internautami - odwiedzającymi salon 24.pl.
marek sujkowski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo