Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
1129
BLOG

Konfederacja barska i lekcja patriotyzmu

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Był rok przestępny 1768. Dwudziestego dziewiątego lutego w podolskim miasteczku Bar zawiązano konfederację, która dla jednych była przyczyną rozbiorów, dla drugich pierwszym polskim powstaniem i lekcją patriotyzmu. I chociaż zbliżająca się rocznica powołania konfederacji nie jest okrągła, uznałem, że warto o niej wspomnieć.

Dwieście trzydzieści lat później, w 1998 roku, podczas jednej z górskich wypraw, nieopodal Przełęczy Tylawskiej, na beskidzkiej granicy Polski ze Słowacją, stałem w już przysypanych i zarośniętych, ale nadal wyraźnie widocznych okopach jednego z licznych w tym regionie obozów konfederatów barskich i starałem się usilnie cofnąć w czasie i wyobrazić sobie, co czuli i o czym myśleli czuwający tu wówczas żołnierze. Co nimi kierowało, że porzucili swoje majątki, mniej czy bardziej zasobne, i przyłączyli się do walki, ryzykując wszystkim, co posiadali? Nie mogło to być polityczne wyrachowanie, rozstali się wszak z żonami, dziećmi i narzeczonymi, by w tym odległym zakątku kraju, do którego, po klęskach poniesionych na Podolu, przeniósł się ciężar politycznych i militarnych zmagań, toczyć walkę o to, w co wierzyli. O co więc toczyła się ta wojna?

By to zrozumieć, trzeba przenieść się do chwili, gdy po śmierci Augusta III rozgorzała walka o władzę między dwoma stronnictwami: Potockich, zwanych „republikantami” i Czartoryskich, czyli „Familią”. Obydwa stronnictwa głosiły konieczność zreformowania kraju, ale inną obrały ku temu drogę. Republkanci za główny cel stawiali sobie uniezależnienie Polski i Litwy od Rosji, licząc na poparcie swych planów przez Francję i Austrię. Familia dążyła do przejęcia władzy, nie wahając się w tym celu sięgnąć po pomoc rosyjskich wojsk, by potem przystąpić do niezbędnych reform – udało im się, ale doprowadzili do tego, iż elekcja ich krewnego, Stanisława Augusta Poniatowskiego, nastąpiła pod groźbą rosyjskich bagnetów, co jeszcze bardziej uzależniło Polskę od Rosji.

  Potem Rosja i Prusy starannie pilnowały, by przemiany w Polsce nie doprowadziły do jej umocnienia. W proteście przeciwko temu i z pragnieniem usunięcia nowego króla, przeciwnicy zawiązali w Radomiu konfederację, która jednak podjęła bardzo ryzykowną grę i rozpoczęła pertraktacje z posłem carskim Mikołajem Repninem, licząc na to, iż za pomocą obecnych w Polsce wojsk rosyjskich odsuną od władzy znienawidzonego „Ciołka”, jak nazywano Stanisława Poniatowskiego (ród Poniatowskich miał w herbie młodego byczka - ciołka). Przeliczyli się, a jedną z pierwszych osób, która dostrzegła, iż Moskwa zamierza zdradzić konfederatów radomskich, był biskup kamieniecki Adam Krasiński. To on właśnie, ze wsparciem innych, przystąpił do konstruowania nowej konfederacji antyrosyjskiej, jaka przeszła do historii pod nazwą barskiej. Liczył na to, że Turcja wypowie wojnę Rosji, przez co zmuszona ona będzie do wyprowadzenia z Polski znacznej części swoich wojsk, a wtedy skonfederowana Polska, w sojuszu z Turcją, przeprowadzi przemiany ustrojowe, zniesie wolną elekcję, ogłosi bezkrólewie i powiększy armię. Przedwczesne wystąpienie Józefa Pułaskiego w Barze, gdy Rosja dysponowała jeszcze w Polsce znaczną ilością wojska, zniweczyło ten plan i rozpoczęło trwające cztery lata powstanie przeciwko Katarzynie i jej protegowanemu zasiadającemu na polskim tronie.

Do walki pod hasłem „Pro fide et libertate” stanęła szlachta ze wszystkich zakątków kraju. Źle wyszkoleni, marnie uzbrojeni, chaotycznie dowodzeni stawiali zacięty opór rosyjskim wojskom i oddziałom wojska koronnego dowodzonym przez Franciszka Ksawerego Branickiego. Przy płonących ogniskach śpiewali:


 

Nigdy z królami nie będziem w aliansach,

Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,

Bo u Chrystusa my na ordynansach,

Słudzy Maryi!


 

Nie miejsce tu, by opisywać historię tych zmagań czy politycznych wysiłków konfederackich protektorów, błędów i sukcesów militarnych działań i dyplomatycznych zabiegów, tym zajęli się już badacze historii. Ważne jest, by przypomnieć w rocznicę tamtych wydarzeń konfederackich żołnierzy, którzy po raz pierwszy w dziejach przystąpić musieli w powstaniu do walki o niezależność Polski od Moskwy. Wierzyli w Boga i w ojczyznę, pragnęli, by o jej losach nie decydowano w Berlinie czy Moskwie i gotowi byli oddać za to życie.

Zwykło się o nich zapominać lub nawet krytykować, do czego walnie przyczynił się Stanisław Mackiewicz, zdecydowanie w swej pisarskiej twórczości opowiadający się po stronie Familii. Inni historycy byli już dla konfederatów bardziej łaskawi, bo w gruncie rzeczy ich wkład trudno przecenić. To dzięki nim, po długim okresie gnuśności, cała szlachecka społeczność zwróciła uwagę na faktyczny stan Rzeczpospolitej, to oni obudzili w niej patriotyczne uczucia, i to oni sprawili, że przetrwały one do czasów Sejmu Czteroletniego i ożywiały serca późniejszych dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych powstańców. I nie ma w tym nic z przesady – gdyby nie konfederacja barska i kolejne zrywy powstańcze, nawet jeśli zakończyły się militarną klęską, Polska nie wybiłaby się po długich latach niewoli na niepodległość.

Jak wielki wpływ miała tamta szkoła polskości na przyszłe pokolenia, świadczy powstańczy epizod na szczytach Beskidu Niskiego – to właśnie tam, nieopodal miejscowości Grab, miał też swój obóz najsłynniejszy dowódca konfederacki Kazimierz Pułaski. Zdrada Austrii sprawiła, że obozy beskidzkie opustoszały, ale szkoleni w nich żołnierze toczyli walkę aż do 1772 roku, a potem niektórzy z nich powrócili w te góry, będące na skutek rozbioru już pod władaniem Austrii, i założyli wioskę – Hutę Polańską. Nic, poza herbem i przeszłością, nie wyróżniało ich od miejscowej ludności – ciężko pracowali, a co jakiś czas kolejne pokolenia, wierne naukom ojców, wyruszały bić się za wolność Ojczyzny w kolejnych powstaniach. Trwali tam, otoczeni zupełnie im obcym żywiołem łemkowskim i unickimi cerkwiami do drugiej wojny światowej i, podobnie jak wcześniej, włączyli się w ruch oporu tworząc struktury Armii Krajowej i organizując szlak przerzutowy na Węgry. Ulegli dopiero sowieckim wojskom, które zrównały ich wioskę z ziemią.

A to tylko maleńka cząstka polskiego patriotyzmu, której początkiem były konfederackie zmagania. Ja nie mam wątpliwości, że tamta ofiara z lat 1768 – 1772 nie była daremna.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura