Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
2185
BLOG

Opuszczana Platforma

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Polityka Obserwuj notkę 11

Platforma Obywatelska traci nie tylko poparcie wyborców, ale i salonów. Ot, choćby niedawno odmówił jej poparcia Marcin Meller, naczelny Playboya, co ochoczo przytacza portal Gazeta.pl. Przestał też być ulubioną maskotką Gazety Wyborczej i intelektualnych salonów. Ale nic dziwnego, wszystko co ostatnio czynili politycy PO odwraca się przeciwko nim. Co krok, co gest, co wypowiedź, to albo gafa, albo powszechne zażenowanie. Nawet najzagorzalsi zwolennicy czują, że sama Platforma wytrąciła im oręż z ręki i nie mają czym jej bronić.

Jeszcze w kwietniu katastrofa smoleńska została umiejętnie wykorzystana (nie oceniam motywów, tylko fakty) na korzyść partii, a uścisk Tuska z Putinem wzbudził wśród wyborców i w salonach entuzjazm, gdyż poczytywano to jako początek polsko-rosyjskiej przyjaźni. Godnie też premier Tusk pożegnał tragicznie zmarłych i doskonale medialnie poradził sobie z mającymi miejsce w Polsce powodziami, gdzie zaprezentował się jako troskliwy gospodarz. Ale, chociaż wtedy jeszcze nikt tego nie dostrzegał, zbierały się nad Donaldem Tuskiem chmury.

Pierwszą burzą, jaką na siebie sprowadził, był... Bronisław Komorowski. To, co zdawało się być wielkim sukcesem Platformy, teraz zdaje się raczej ciążyć. Bo Bronisław Komorowski w polityce porusza się już nie tylko jak słoń w składzie porcelany popełniając jedną gafę za drugą (najpierw łaskawie mu to przemilczano), co przede wszystkim okazał się politykiem bez pomysłu i wizji, który za sukces w polityce uważa kolekcjonowanie zdjęć z wielkimi przywódcami tego świata (i nieustane posłuszeństwo wobec Brukseli i Moskwy). Już wszyscy to dostrzegają, już się czerwienią ze wstydu, a przy tym widzą zupełną bezskuteczność „pantoflarza” z Belwederu, który porzuca najważniejsze dla państwa sprawy, by zdążyć do domu na obiad.

Ale nie tylko Bronisław Komorowski ciąży wizerunkowi Platformy, ministrowie rządu również. Radosław Sikorski budzić zaczyna politowanie za zupełną nieskuteczność polityki zagranicznej. Umizgiwanie się do Rosji przyniosło taki efekt, że Kreml traktuje to jako należny mu hołd i lekceważy jeszcze bardziej, co udowodnił raport MAK; Obama nawet nie stara się ukryć, że nie będzie narażać się Rosji i nie zamierza instalować w Polsce rakiet Patriot, a miliard dolarów, którego swego czasu zażądał Sikorski od amerykańskiej administracji, jeszcze jako minister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, na modernizację polskiej armii, co zostało przez ówczesnego premiera nazwane, jak widać teraz słusznie, „Mount Everestem niekompetencji” rozpłynął się we mgle. Natomiast wycieczka na Białoruś do Łukaszenki tuż przed tamtejszymi wyborami zakończyła się kompletnym blamażem i żałośnie się prezentuje jego obecne oburzenie, a zabawnie przewidywanie, że afrykańskie protesty przeniosą się do naszych wschodnich sąsiadów. Obecny minister spraw zagranicznych jest jak duży chłopiec, lubi być ważny, lubi podróżować i w gruncie rzeczy jest bardzo podobny do prezydenta – nieskuteczny jako polityk, z tą różnicą, że zdaje się być bardziej infantylny – jak coś jest nie po jego myśli, zabiera zabawki i idzie do innej piaskownicy.

Oliwy do tego pożaru, który ogrania Platformę dolał niespotykany dotąd chaos na kolei i zupełna nieporadność Cezarego Grabarczyka, który w XXI wieku, wieku komputerów, nie potrafił dopilnować, by na czas ułożono rozkład jazdy. Fiasko też poniosła szumnie zapowiadana budowa sieci autostrad.

Również minister Bohdan Klich nie potrafi zapanować nad swoim resortem, w którym nagminne łamanie procedur w specjalnym pułku lotnictwa stało się zapewne, jak wynika z doniesień, jedną z przyczyn tragedii pod Smoleńskiem. Zdają się być niebezpodstawne obawy, iż podobnie dzieje się i w innych jednostkach, które dbać mają o bezpieczeństwo kraju, czego dowodem mogą być nieustanne konfliktu w jednostce „Grom”.

Nie lepiej przedstawia się sprawa w innych resortach: Katarzyna Hall z konsekwencją godną lepszej sprawy forsuje projekt obniżenia wieku obowiązkowej nauki, pomimo iż szkoły nie są do tego przygotowane ani organizacyjnie, ani finansowo, a ponadto ogranicza naukę historii, co budzić może wiele wątpliwości, ale argumenty protestujących przeciwko takiemu stanowi rzeczy historyków i nauczycieli trafiają w próżnię. Minister Jolanta Fedak najchętniej wszystko by scentralizowała, podobnie jak minister Rostowski, za którego kadencji Polska znalazła się na skraju bankructwa, bo przeoczył narastające zagrożenie, a teraz uprawia, zdaniem wielu fachowców, kreatywną księgowość zamiatając długi państwa pod dywan, bo tym w istocie jest przeniesienie składek emerytalnych z OFE do budżetu.

Wszystko to firmuje jednak swoim nazwiskiem Donald Tusk, który zupełnie nie potrafi sobie poradzić w trudnych chwilach, nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie problemów, a przy tym do końca broni swoich ministrów. Wyborcom nie wystarcza już jednak czarujący uśmiech i zaczynają dostrzegać brak kompetencji. Nie wystarczają też zapewnienia, że Polska się rozwija, gdy wskaźnik bezrobocia rośnie, a jedynym remedium na kryzys finansowy stanowi drenowanie portfeli Polaków. Nie doczekała się rozwiązania afera hazardowa, bulwersują zaniedbania w sprawie smoleńskiej katastrofy, zawstydza spychanie Polski na peryferia międzynarodowej polityki i irytuje brak reakcji na widoczne patologie.

Czar Tuska znika i przestaje przysłaniać rzeczywistość. Od rządu Platformy odwracają się ekonomiści tacy jak profesorowie Gomułka i Balcerowicz, ale też członkowie własnej partii, którzy są bezlitośnie usuwani, jeśli mają odmienną opinię, jak choćby samorządowcy, którzy ośmielili się wystartować z innych niż partyjne listy. Partia zwiera z każdym dniem szczuplejsze szeregi. I liczy coraz skromniejsze głosy poparcia, bo traci wyborców nawet wśród najwierniejszego dotąd elektoratu młodych. Na razie, według opublikowanych najnowszych sondaży OBOP, PO nadal utrzymuje bezpieczną przewagę nad konkurentami, ale nastroje się zmieniają, a owa „bezpieczna” przewaga wynika w dużej części z faktu, że jej zwolennicy, a tym samym zagorzali przeciwnicy PiS, nie bardzo widzą partię, na którą chcieliby przenieść swoją sympatię.

Wbrew zasłyszanym (i wyczytanym) opiniom, nie wieszczę jednak końca Platformy, na razie nadal jest, pomimo życzeń jej zdecydowanych przeciwników, najpoważniejszym kandydatem do zwycięstwa w nadchodzących wyborach, ale jej przewaga maleje. Donald Tusk mógłby ten stan rzeczy jeszcze odwrócić, ale musiałby zaproponować śmiałą wizję reform, zdecydować się na radykalne zmiany, odsunąć schlebiaczy i pogodzić się z odsuwanymi dotąd ekspertami, wyciągnąć konsekwencje wobec winnych zaniedbań – ale tego chyba nie jest w stanie zrobić, bo zamiast komplementów, usłyszeć by musiał głosy surowej krytyki. A tego wyraźnie nie lubi.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka