Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
2306
BLOG

Ziszczająca się obietnica Donalda Tuska i bezradność PO

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Polityka Obserwuj notkę 2

Rząd się wyczerpał i przeżywa wyraźną zapaść. Trzeba przyznać, że nie układało mu się. Gdyby wszystko toczyło się tak, jak powinno, gdyby gospodarka rozkwitała, przyjaźń europejska zacieśniała, euro świeciło jasnym blaskiem, katastrofa smoleńska nie wystawiła na próbę relacji z Rosją – rząd Donalda Tuska wraz z całą Platformą Obywatelską doskonale dyskontowałby medialnie sukcesy. Ministrowie uśmiechaliby się szeroko, rzecznicy i posłowie zapewniali, że to wszystko przecież zasługa rozważnej, przemyślanej i jedynie słusznej polityki prowadzonej przez fachowych jak nikt dotąd i dobranych według wiedzy a nie przynależności partyjnej uzędników. Niestety, czasy spłatały gabinetowi Tuska bardzo przykrą niespodziankę, stawiając przed politykami Platformy, ministrami i premierem prawdziwie trudne problemy do rozwiązania. W takich chwilach można dostrzec w politykach albo prawdziwych mężów stanu, wizjonerów i przywódców, albo obnażona zostaje ich miałkość i przeciętność.

I cóż się okazało? Po pierwsze, że Donald Tusk składał obietnice, w które nigdy nie wierzył, bo gdyby wierzył, właśnie w trudnych czasach by je stosował, mając przekonanie, że przyniosą korzyść gospodarce – tak jak robią to państwa bałtyckie, Anglia czy Węgry – Platforma zaś serwuje społeczeństwu podnoszenie podatków. Żadnej wizji gospodarczej, żadnej metody na zwalczanie narastających problemów, poza wyciąganiem pieniędzy ze wszystkich możliwych zakamarków, w tym również z OFE. Z gospodarczego punktu widzenia minister Rostowski czy minister Fedak (wolę przemilczeć swoją opinię o tej pani) mają tylko jedną metodę na każdy problem: scentralizować i oddać w ręce państwa!

Doradcy pana premiera, którzy mieli odmienną opinię i nie przykładali się dostatecznie do schlebiania mu, opuścić musieli swoje stanowiska, ci zaś, którzy pozostali, okazali się równie bezradni jak wspomniana wyżej para ministrów – bo co w istocie zaproponował Jan Krzysztof Bielecki? Dokładnie to samo, zabrać ludziom składki emerytalne i oddać rządowi. W gruncie rzeczy z jego punktu widzenia to dobre rozwiązanie, sam jest milionerem, który swój wysoki status majątkowy zawdzięcza politycznym koneksjom, o swoją emeryturę martwić się nie musi.

Polityka zagraniczna odsłoniła nieefektywność polityki uległości wobec Niemiec, Brukseli i Rosji, które zepchnęły nas w niebyt, gdzieś na peryferie. Polska jest posłuszna, więc Polski się nie słucha. Katastrofa Smoleńska pokazała, że Rosja posłuszeństwo wobec siebie traktuje jako właściwą z jej punktu widzenia postawę i wasalny, należny hołd. A potem okazała pogardę podczas śledztwa w sprawie smoleńskiej katastrofy. Próżni, która się wokół Polski wytworzyła, Radosław Sikorski nie jest w stanie niczym wypełnić – zaprzepaścił zupełnie relacje z państwami grupy wyszehradzkiej czy państwami bałtyckimi. Postanowił natomiast wesprzeć prezydenta Łukaszenkę przed wyborami na Białorusi i był wyraźnie zdziwiony jego późniejszym zachowaniem. Ten minister, którego jedyną chyba zaletą jest znajomość języka angielskiego, to kolejny przykład braku kompetencji i wizji, wieczny chłopiec, który bawi się w politykę jak dziecko w przedszkolu i pogniewać się potrafi na każdego, kto mu zabierze zabawki, tak jak uczynił to Jarosław Kaczyński. Z wiernego sługi stał się odtąd zagorzałym wrogim i rzeczywiście miałby ochotę, jak sam to określił „dorżnąć tę watahę” (mając namyśli PiS).

W zasadzie żaden z urzędujących ministrów nie radzi sobie ze swoim resortem: infrastruktura kolejowa posypała z hukiem, bo okazało się, że w XXI wieku, wieku Internetu i komputerów, nie potrafiono na czas przygotować rozkładów jazdy; upadł szumnie zapowiedziany plan budowy autostrad. Sypie się służba zdrowia w skali dotąd niespotykanej, a kontrakty ze szpitalami zawierane są na kilka miesięcy – znalezienie niektórych specjalistów i zapisanie się do nich graniczy niekiedy z cudem. Stan polskiej armii jest tragiczny, w zasadzie działają w miarę sprawnie tylko te jednostki, które wyjeżdżają na zagraniczne misje, w pozostałej części wojska panuje całkowite rozprzężenie, nikt nie przestrzega procedur ani regulaminów, z dowódcami włącznie, czego tragicznym przykładem jest 34. specjalny pułk lotnictwa. Usilne starania ministrów Klicha i Sikorskiego u Amerykanów sprawił, że po Polsce od czasu do czasu przejeżdża amerykańska kolumna z nieuzbrojonymi wyrzutniami. W gruncie rzeczy krążący dowcip o tym, że Bogdanowi Klichowi należy się pokojowa nagroda Nobla za skuteczne rozbrojenie Polski przestaje być zabawna. Natomiast pani Katarzyna Hall, z arogancją rzadko u kobiet spotykaną, manipuluje przy systemie szkolnictwa, zmienia autokratycznie programy i lektury, wprowadza obowiązkową matematykę na maturach, wyrywa dzieci z przedszkoli do szkolnych ławek, co wobec chronicznego braku pieniędzy na wszystko spowoduje tylko kolejne zamieszanie i nie przyniesie żadnego efektu.

To obecny i dostrzegalny gołym okiem fragment polskiej rzeczywistości. A przy tym, nikt zupełnie za nic nie ponosi konsekwencji, Donald Tusk jak mur stoi za swoimi partyjnymi kolegami. Czasem jakaś płotka straci stanowisko, ale minister – gdzieżby tam. Zadziwiające to tym bardziej, że na początku kadencji ze znacznie mniej istotnego powodu stanowisko stracił minister Ćwiąkalski.

Sytuacja dla rządu Donalda Tuska i jego partii jest bardzo poważna i zupełnie nie potrafią sobie politycy tego ugrupowania poradzić. Wyczerpała się dotychczasowa linia polegająca na tym, by ukazywać siebie jako jedyną alternatywę dla groźnego PiS. Wyborcy zaczynają dostrzegać niedotrzymane obietnice, liczyć zasobność portfeli, uzmysławiać sobie, że nie żyje im się lepiej i dość już mają zaciskania pasa na rzecz przyszłości – już nie ufają Tuskowi i nie wystarczy jego czarujący widzów ukazywany na ekranie uśmiech. Wyborcy odchodzą – nie do PiS, to mało prawdopodobne, tym bardziej że partia ta zupełnie zdaje się nie dostrzegać tej sytuacji i nie potrafi jej wykorzystać. Zapewne część część dawnych zwolenników PO przejdzie na lewicowe pozycje i zagłosuje na SLD, ale pozostali do polityki się zniechęcą i dołączą do większości społeczeństwa, która na wybory nie chodzi.

Chyba że rząd Donalda Tuska oprze zbliżającą się kampanię wyborczą na jedynej obietnicy, która zdaje się na naszych oczach realizować – obiecał Polakom, że w kraju będzie jak w Irlandii – i wizja rychłego bankructwa jest wielce prawdopodobna.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka