Jeżeli jedna ze stron umowy, bez zgody drugiej zmienia jej warunki, nazywa się to oszustwem i kieruje sprawę do sądu. Jeśli jednak dokonuje tego rząd, jak w przypadku OFE, jesteśmy bezradni i przyglądać się tylko możemy, jak Michał Boni, świadomie mijając się z prawdą co do prawdziwych przyczyn tego posunięcia, zamienia w doraźnych celach dług jawny w ukryty (ten drugi lepiej wygląda na papierze, zwłaszcza w Brukseli) i składa przyszłym emerytom obietnice bez pokrycia.
Mniej więcej dziesięć lat temu rząd zawarł bowiem z każdym z nas umowę co do naszych emerytur i pozwolił nam odkładać na nią pieniądze w systemie pozapaństwowym. Po raz pierwszy w historii powojennej tego kraju, wszechwładne państwo zdecydowało się zrezygnować z pobierania przez siebie jakiej części naszych wynagrodzeń i obiecało nam, że umowa ta będzie obowiązywała do chwili przejścia każdego z nas na emeryturę. Ale rządowi zabrakło pieniędzy, więc nie oglądając się na nic, nie pytając nas o zgodę, zmienia tę umowę, opodatkowuje nas (bo tym w istocie stanie się 5% odbieranej nam składki), wrzuca uzyskane w ten sposób pieniądze do bezdennej budżetowej dziury i tłumaczy, że to dla naszego dobra, składając przy tym niczym nieuzasadnione obietnice. A my mamy uwierzyć, że jak ktoś zabiera nam pieniądze pod przymusem, to taka zamiana czegoś w nic jest dla nas korzystna.
To co wyczynia obecny rząd z systemem emerytalnym to zwykły skandal. Dziś rząd zerwał umowę zawartą dekadę temu, ale stara się przekonać, że nie zrobi już tego w przyszłości. Ani temu, ani żadnemu rządowi wierzyć w Polsce nie można, doraźne korzyści zawsze będą ważniejsze od przyszłości obywateli. Nikt nie zagwarantuje, bo nie może, że za rok, dwa czy pięć, ten bądź jakiś inny rząd znowu, dla naszego dobra, nie zmieni decyzji poprzedniego.
W ZUS-ie nie ma nic, fikcyjne puste konto, na którym zapisuje się cyferki. Ale Michał Boni obiecuje, że to „nic” będzie dziedziczone. To bardzo z jego strony miłe, ale nie wierzę. Za chwilę (chwilę w politycznym znaczeniu) kolejny polityk, tym właśnie choćby argumentem się posługując, że przecież nie można „niczego” przekazać w spadku, tę możliwość odbierze.
Przypomnę ponadto, że Michał Boni w latach budowania tamtej reformy emerytalnej rządu AWS, pełnił w ministerstwie pracy funkcję szefa gabinetu ministra Komołowskiego, więc pracował nad warunkami tej umowy, poniekąd sam się pod tą umową ze społeczeństwem podpisując. Cynizm i obłuda – tak chyba można nazwać takie zachowanie. I od razu przypomina się od razu często cytowane w czasach władzy PZPR powiedzenie, które, miałem nadzieję, już nigdy nie będzie musiał być w tym kraju przytaczane: „Jak partia mówi, że zabierze – to zabierze; jak mówi że da – to mówi”. Rząd czy partia – po prostu władza, która zupełnie nie liczy się z obywatelami.
Rozpoczęto demontaż systemu emerytalnego (nie ma to nic wspólnego z jego naprawianiem), zaprzepaszcza się i inne reformy (SLD zlikwidował system kas chorych i utworzył scentralizowany Narodowy Fundusz Zdrowia, co rządowi Donalda Tuska bardzo odpowiada), ubezwłasnowolniono samorządy poprzez ich finansowe uzależnianie od centralnego budżetu – Polska pod wodzą Platformy Obywatelskiej zjednoczonej sojuszem z bratnim Polskim Stronnictwem Ludowym, zatacza wielkie koło i wraca do miejsca, w którym zostawili ją swym następcom komuniści: scentralizowaną, zakłamaną, obarczoną tłamszącymi przedsiębiorczość przepisami i interwencjonizmem, zbiurokratyzowaną, traktującą obywateli, a już zwłaszcza na emeryturze, jak zło konieczne.
A my, jako obywatele, nic, zupełnie nic nie możemy na to poradzić i możemy się tylko bezczynnie przyglądać, jak robi się z nas głupców i po raz kolejny ogałaca z pieniędzy.
Inne tematy w dziale Polityka