W „Dzienniku Bałtyckim” (Polska The Times) wyczytałem, że za: „Znieważanie Polski, narodu polskiego lub premiera, prezydenta czy parlamentu, profanowanie hymnu i flagi Polski” straż miejska będzie mogła wymierzyć mandat – takie rozporządzenie przygotowuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Brzmi to bardzo niepokojąco. O ile zrozumiałą jest troska o symbole narodowe, to trudno pojąć, dlaczego zaliczono do nich prezydenta, premiera i sejm? I na czym polegać ma ich znieważenie? I dlaczego decydować o tym ma arbitralnie każdy funkcjonariusz straży miejskiej?
Pomijając takie wątpliwości oraz to, jakimi kryteriami kierować się będą funkcjonariusze podejmując decyzję, czy nastąpiło znieważenie prezydenta, premiera czy sejmu (chyba według własnej oceny, bo przecież nie będą dzwonili, jak na filmie „Miś”, do centrali, by to skonsultować), to budzi grozę już sam ten orwellowski iście pomysł, który obejmuje władzę nietykalnym tabu. Bo czyż prawo do oceny polityków, a tym samym do ich krytykowania, nie leży u podstaw obywatelskich wolności? I czy przygotowywane rozporządzenie, jeśli w istocie takiego nabiera kształtu, nie jest na to prawo zamachem?
Dotąd budził kontrowersje już sam fakt, że z mocy prawa ścigane są osoby dopuszczające się publicznego znieważenia prezydenta (KK, art. 135, § 2. Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3), co doprowadziło do kilku głośno komentowanych procesów, różnie ocenianych w zależności od tego, kto kogo miał obrażać. Za słowa uznane przez sąd za obraźliwe skazany został Wojciech Cejrowski za wypowiedź na temat Aleksandra Kwaśniewskiego, że „swoim tłustym dupskiem bezcześci urząd prezydenta”, ale prokuratura nie dostrzegła nic obraźliwego w słowach Lecha Wałęsy o Lechu Kaczyńskim: „Durnia mamy za prezydenta”. Za obrazę ścigany też był swego czasu bezdomny z Warszawy, sprawę jednak szczęśliwie umorzono, ze względu na znikomą szkodliwość czynu. Jako sprzeczny z konstytucją uznała ten zapis Kodeksu Karnego Helsińska Fundacja Praw Człowieka w połowie ubiegłego roku, co rozpatrzyć miał Trybunał Konstytucyjny, a jednak obecny minister forsuje nowe absurdalne przepisy, które, o ile zastrzeżenia HFPC są uzasadnione, a chyba niewiele osób ma co do tego wątpliwości (istnieje wszak droga powództwa cywilnego, dostępna wszystkim obywatelom, w tym prezydentowi również, o ile poczuje się obrażony), do grona nietykalnych dodają jeszcze premiera i sejm.
Odnoszę wrażenie, że pod władzą odwołującego się do liberalnych korzeni rządu, Polska przechodzi dziwną przemianę. Coraz więcej instytucji, poza policją, bez postępowania sądowego karać może obywateli i stosować wobec nich przemoc. Od niedawna policja skarbowa stosować może „pociski niepenetracyjne, miotane z broni palnej oraz środki powodujące dysfunkcję niektórych zmysłów lub organów ciała (łzawienie i ogłuszanie)”, a także kajdanki, siatki, pałki, paralizatory i inne podobne urządzenia. Uprawnienia do nakładania mandatów na kierowców otrzymali też miesiąc temu inspektorzy transportu drogowego. Dokąd zmierza państwo, w którym coraz więcej jest kontrolujących, wymierzających kary i stosujących przemoc? Bo chyba nie do wolności?
Inne tematy w dziale Polityka