Portugalia jak może broni się przed unijną (upraszczając) pomocą, ale Bruksela naciska. Naciskają Francja i Niemcy. Zadziwiająca troska! I o co w tym wszystkim chodzi, że tak niechętne są władze Portugalii międzynarodowej pomocy?
Najkrócej rzecz ujmując, kredytom udzielanym przez europejskie banki i instytucje międzynarodowe towarzyszą warunki, którym, by taki specjalny pakiet kredytów otrzymać, kraj musi się podporządkować. Generalnie, są to warunki zabezpieczające interes kredytodawców, a co za tym idzie, uzależniające gospodarkę beneficjenta od międzynarodowych instytucji finansowych (takich jak MFW czy Europejski Bank Centralny) i politycznych. Zazwyczaj nie są to jednak warunki korzystne dla gospodarki kraju, który z oferty skorzysta. Węgry zdobyły się na odmowę przyjęcia pomocy, pomimo nacisków i argumentacji ekspertów (a jakże, również międzynarodowych), Irlandia nie zdołała oprzeć się naciskom. Zadziwiająca gra, gdzie „obdarowani” opierają się jak mogą, a „ofiarujący” tak długo nalegają, aż przełamią opór. Czemu to dla tych drugich takie ważne?
Nie, to nie bezinteresowna troska, tylko realizacja pewnej wizji Europy, zunifikowanej i posłusznej, a przede wszystkim podporządkowanie i uzależnienie krajów, zwłaszcza tych próbujących pójść odmienną drogą, od Brukseli i wizji jednej, posłusznej, centralnie sterowanej, mocno opodatkowanej i socjalistycznej Europy. Wiele krajów członkowskich dopiero teraz, po latach, przekonuje się, jaka jest prawdziwa cena unijnego wsparcia – obecne kłopoty wielu z nich, są w znacznej części wynikiem korzystania z unijnej pomocy. Teraz zaś, jest okazja, by jeszcze bardziej je uzależnić, a przy tym kilka banków należących do najbogatszych krajów europejskich zrobi dobry interes.
Komisja Europejska zaprzecza naciskom, zaprzeczają Niemcy – i przekonany jestem, że mówią prawdę – wszak to żadne naciski, to tylko propozycja bratniej pomocy.
Bratnią pomoc niesiono nie tak znowu dawno w krajach tzw. ludowej demokracji i odbywało się to na podobnych zasadach – najpierw wywierano naciski, by rząd właściwego kraju sam o nią poprosił. Jak nie chciał... to i tak jej udzielano. Wprawdzie nie w pieniężnej, a militarnej postaci, ale to przecież tylko syndrom czasów – pieniądze są skuteczniejsze od pocisków, wszak Carl von Clausewitz już kiedyś wyjaśnił, że wojna jest prowadzeniem polityki innymi niż dyplomatyczne środkami. Zmieniają się środki, polityka się nie zmienia.
Inne tematy w dziale Polityka