Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
289
BLOG

Rządowy skok na składki emerytalne w OFE

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Polityka Obserwuj notkę 0

Po raz kolejny ze wszystkich rozwiązań dotyczących reformy systemu emerytalnego, wybrany został wariant dla przeciętnego Polaka i przyszłego emeryta najgorszy. Z punktu widzenia sztuki utrzymywania się u władzy, bardzo jednak skuteczny, bo odkładanymi dotąd na emerytury pieniędzmi postanowiono zmniejszyć budżetowe niedobory. Koalicja PO-PSL, tak w gruncie rzeczy, zafundowała społeczeństwu kolejny podatek. I znowu nie pozostawiono Polakom żadnego wyboru.

Nie ma wątpliwości, że dotychczasowy system emerytalny nie był doskonały. Zarzucano mu przede wszystkim nadmierne opłaty za zarządzanie powierzonymi funduszami i krytykowano sposób inwestowania powierzonych pieniędzy, który często polegał na zakupie rządowych obligacji. Pomijając fakt, iż wada pierwsza wynikała w gruncie rzeczy z faktu, że oszczędzanie w funduszach emerytalnych było przymusowe (dobrowolność przystępowania do OFE wymusiłaby obniżkę opłat i prowizji), a drugi jest zupełnie absurdalny, bo jeśli rząd nie życzy sobie, by kupowano obligacje, nie powinien ich emitować (chociaż też prawdą jest, że to budżet państwa potem będzie spłacał te obligacje), to miał jedną zasadniczą z punktu widzenia przyszłego emeryta zaletę: fundusze emerytalne dysponowały prawdziwymi pieniędzmi, naszymi przyszłymi emeryturami (zamienianymi na pakiety różnych akcji czy obligacji). Ułomność tego zaproponowanego przez rząd AWS systemu nie zmienia faktu, że odkładano nasze pieniądze, pomnażano (inna sprawa, na ile efektywnie) i pozwolono oczekiwać, że zostaną nam na emeryturze zwrócone. Co w zamian za to zaproponował rząd i jego eksperci? Wrzucanie składek na emeryturę w budżetową dziurę poprzez ZUS dla doraźnych celów.

ZUS, który zająć się ma przyszłymi emeryturami, pieniędzy nie ma żadnych, przepuszcza je tylko przez swoją zbiurokratyzowaną machinę ukrytą za pięknymi fasadami mieniących się bogactwem siedzib. Prognozy nie są uspokajające, z biegiem czasu coraz mniej osób będzie pracował na emerytów, więc pieniędzy brakowało będzie nieustannie. Obecne decyzje zapewniają dopływ do ZUS-u kolejnych kilkunasta miliardów złotych rocznie – to kąsek nie do pogardzenia dla rządzących, którzy nie mogą wprost ścierpieć (i nie tylko tego rządu jest to cecha), gdy oszczędności, czy jakiekolwiek inne dochody poddanych nie przechodzą przez ich ręce. Dotychczasowy system emerytalny tzw. państw opiekuńczych, polegający na tym, że następne, liczniejsze pokolenia finansować będą poprzednie, zaczyna się rozpadać, jednak zamiast szukać perspektywicznych rozwiązań, po raz kolejny sięgnięto do prywatnych portfeli. Przyszłość Polaków poległa na polu coraz bardziej chaotycznej walki z budżetową dziurą.

Nie jestem entuzjastą OFE – dostrzegam ich ułomność i fakt, że nie spełniły oczekiwań pokładanych w nich przez ich twórców; zdaję też sobie sprawę z konieczności przeprowadzenia reform – ale reform, a nie doraźnych działań. W istocie rzeczy nie chodzi tu bowiem o OFE czy ZUS, (nadal wpłata do obu instytucji jest przymusem, nie wyborem), tylko o przyszłe emerytury. By przyszłość była lepsza, poważnych zmian dokonywać należy już dzisiaj, a nie dostrzegam w obecnej koalicji ani chęci po temu, ani pomysłu, bo manipulowanie metodami naliczania długu nie zmniejsza go, tylko ukrywa i nie jest żadną metodą na zapaść finansów państwa.

A czas nie pracuje dla Polski, kryzys obnażył słabości Unii Europejskiej i wykazał, że Bruksela nie jest w stanie zapobiec kłopotom państw członkowskich, a wręcz się do nich przyczynia. Zbankrutowały Grecja i Irlandia (tak jeszcze niedawno wychwalana), w kolejce stoi Portugalia i Hiszpania, kto wie, może również Włochy? To nie pomoże polskim reformom i może doprowadzić do kolejnych spadków na giełdach i przyspieszenia tempa narastania długu.

Już sama decyzja o zmianach w systemie emerytalnym sprawiła, że Polska tracić zaczyna wiarygodność finansową na światowych rynkach. Naprawdę nie jest dobrze i czas pomyśleć o przyszłości kolejnego pokolenia (czy raczej pokoleń) Polaków, które zmuszone będzie zmierzyć się z problemami, które dziś przygotowują im politycy. A wszystko wskazuje na to, że nie będzie im łatwo. Nam, przyszłym emerytom, jeszcze gorzej.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka