Zdrada Trumpa najlepszych sojuszników Ameryki wśród świata Muzułmańskiego już przynosi ogromne straty polityczne i wizerunkowe nie tylko dla USA ale i dla Europy oraz całego Zachodu. I to w skali globalnej. Nie wchodzę tutaj w okoliczności samej zdrady, opisanej obszernie w polskich i światowych mediach, nasuwa mi się tylko jedna refleksja. Kapitulacja Trumpa odbyła się na skutek nocnej rozmowy z Erdoganem, dlatego coraz bardziej nasuwa się podejrzenie, że jednak Putin posiada "kompromat" na niego, który przekazał właśnie swojemu wspólnikowi Erdoganowi. Rozpaczliwa szamotanina Trumpa po samej agresji, głupie groźby i pokrzykiwania potwierdzają te podejrzenia. W końcu Trump przez dekady fałszywych bankructw, kantów i biznesowych rozgrywek nabył duże doświadczenie w operacjach, to nie plantator orzeszków ziemnych! Musiał zdawać sobie sprawę, co wyprawia...
Chyba jeszcze gorsze od samej zdrady są reakcje Ameryki i Europy na nią, konkretnie brak tych reakcji. Wygląda na to, że Kongres zaklinowany w partyjnej rywalizacji jest niezdolny do bardziej radykalnych posunięć, a coraz ostrzejsze wypowiedzi przedstawicieli wojska i mediów o dojrzewającym największym skandalu od czasów ucieczki z Wietnamu polityków nie ruszają. Bo nie ma co się łudzić, to już jest największa klęska wizerunku i reputacji Ameryki od wojny wietnamskiej, a może być bez porównania gorzej...
Jednocześnie na jaw wyszła kompletna bezradność Europy wobec wyzwań światowej polityki, nawet w najbliższych dla Europy okolicach. Oto klasyczny bandzior i ludobójca, marzący o sławie wielkiego Sułtana bezczelnie rozpoczyna agresję wobec Kurdów w sąsiednim państwie w celu ich wyniszczenia na oczach Europy i świata, a Unijni politycy mogą tylko bezradnie popiskiwać, strasząc go blokadą dostaw broni. Tak jakby nie mógł zaraz jej nabyć od "przyjaciela" Putina. Realizuje się scenariusz, przed którym ostrzegałem od lat, władcy w Europie, powiązani kretyńską polityką multi-kulti, narzuconą przez Lewactwo, utracili wszelkie możliwości reakcji na zewnętrzną agresję. Gdy Erdogan w odpowiedzi na nieśmiałe skomlenie postraszył ich wysłaniem do Europy milionów Uchodźców, jeśli nie będą siedzieć cicho, żaden nie ośmielił się odpowiedzieć oprychowi.
Jednocześnie władze Wielkiej Brytani, zaangażowane w totalne szaleństwo Brexitu nawet nie próbują reagować, choć jeszcze niedawno to Anglia decydowała na Bliskim Wschodzie.
Wydawało by się, że co może być gorszego od rozpoczętych czystek etnicznych Kurdów na oczach świata, całkowicie bezkarnych, zaakceptowanych przez władze Ameryki. Jednak istnieje bardzo niestety prawdopodobny scenariusz, który zakłada, że agresja Turcji na Kurdów w Syrii jest tylko pierwszym etapem wielkiej operacji strategicznej. Kolejnym jej elementem będzie uderzenie wojsk Asada przy cichym poparciu Rosji i Iranu na tereny zdobyte przez Kurdów w czasie ich walk z ISIS, w tym Rakkę, pod pretekstem ochrony miejscowych Arabów przed kurdyjską okupacją. Oprócz odbicia przez Asada kolejnych części Syrii, w tym złóż ropy naftowej, obecnie eksploatowanych przez Kurdów, otworzy to wreszcie bezpośrednią drogę dla transportów broni, w tym rakiet irańskich do Libanu dla Hezbollahu. Efektem takiej ofensywy uderzającej w plecy Kurdom będzie ostateczne wyparcie z Syrii całkowicie osamotnionych oddziałów amerykańskich, radykalna zmiana sytuacji strategicznej w Syrii i potem na całym Bliskim Wschodzie, no i powstanie największego zagrożenia dla Izraela od czasów wojny w 1973 r. Będzie to jednocześnie klęska wojenna Ameryki oraz Zachodu o trudnych do obliczenia konsekwencjach.
Bardzo się dziwię władzom Izraela, że przegapiły taki wariant, który im uszykował tak niby wytresowany Prezydent Ameryki, przecież pilnowanie interesów geszefciarzy z Biznesu Holocaustu chyba nie zajmuje im całej uwagi. Ucieczka Amerykanów z Bliskiego Wschodu nakazana przez Trumpa zostawia ich samych wobec Hezbollahu, Syrii, Iranu no i wpływów Rosji.
Decydenci na Zachodzie muszą przyjąć do wiadomości realne położenie spraw, choćby to ich nie wiadomo, jak bolało. Erdogan, choć Turcja niby nadal jest członkiem NATO, jest takim samym wrogiem Zachodu, jak Putin, Asad czy ajatollahowie. Pozostaje w NATO, bo to jest mu wygodne, faktycznie sprzymierzył się z Rosją i Iranem przeciw interesom Zachodu. Dlatego na początek Turcja powinna byc zawieszona w prawach członka Paktu i traktowana jako potencjalny przeciwnik. Niestety, absolutnie nie wierzę, aby obecni przywódcy Zachodu zdobyli sie na tak śmiały krok.
Obecnie największym wygranym jest Putin. Napuszczenie na Zachód Erdogana, jeszcze niedawno rywala Putina jest mistrzowskim posunięciem, jakich Rosjanie już od dawna nie mieli, jeśli zaś w Syrii i Libanie umocnią się Irańczycy, na co się szykuje, bardzo pogorszy pozycję Zachodu w dalszej rozgrywce zaczętej w 2014 r. Może mu to dać lepsze karty w targach o Ukrainę, jeśli Zachód nadal będzie tak bezradny i tchórzliwy.
Podsumowując.
Niestety weszliśmy w fatalny okres w rozgrywkach na światowej scenie geopolitycznej. Nominalny przywódca Zachodu w najlepszym razie jest łajdakiem i zdrajcą, a być może ofiarą bezwzględnego szantażu. Europa, nadal największa i najbogatsza organizacja świata na skutek szaleńczej polityki Lewactwa całkowicie utraciła zdolność reagowania na wzrastające zagrożenia. Dobrym przykładem jest Libia, w końcu najbliższy sąsiad o strategicznym znaczeniu, gdzie rządzi się Rosja, natomiast Unia siedzi z podkulonym ogonem, czekając nie wiadomo, na co i bojąc się cokolwiek zrobić.
Różne oprychy, wręcz ludobójcy wzrastają w siłę i wpływy, całkiem już Nas lekceważąc, ponieważ dobrze wiedzą, że są bezkarni.
Jak widać, mocno straciłem swój normalny optymizm, no ale nie mogę chować głowy w piasek wzorem naszych kochanych przywódców...
Inne tematy w dziale Polityka