Muszę się mocno uderzyć w pierś - miałem skłonność do poważnego lekceważenia sowieckiej kosmonautyki, dość zresztą oczywistą dla mieszkańca wasalnego wobec Imperium kraju i musiało minąć wiele, wiele lat, abym potrafił spojrzeć na ich osiągnięcia bardziej obiektywnie.
Pozornie miałem wtedy rację, no bo jednak wyścig na Księżyc Sowieci przegrali, nie zbudowali też rakiety wielokrotnego użytku, jak Amerykanie Wahadłowiec i pozostali przy jednorazowych, co z góry blokowało możliwość radykalnej obniżki kosztów. Tyle, że po zakończeniu jednego projektu Apollo Amerykanie już nie wrócili na Księżyc, Wahadłowiec okazał się wielką klapą, a na jednorazowych rakietach dotąd latają WSZYSTKIE Agencje Kosmiczne.
Co więcej, sowiecka kosmonautyka miała szereg sukcesów, część z nich nie została powtórzona przez nikogo do dziś. Konsekwentnie rozwijali program satelitarnych stacji, ich sondy latały na Wenus i Marsa, łunochody jeździły po Księżycu. Szczytowym osiągnięciem ich przemysłu kosmicznego był program Buran- Energia, którego racjonalność widać też dopiero teraz. Przypomnę, że Energia była superciężką rakietą zdolna do wyniesienia do 100 ton na orbitę, natomiast Buran statkiem kosmicznym , mogącym lądować z powrotem jak samolot na lotnisku. W dalszych planach rakiety pomocnicze pierwszego stopnia miały być wielokrotnego użytku, natomiast samą Energię planowano rozbudować do nośności 170 ton na orbitę.
Co prawda Wahadłowiec latał w Kosmos wielokrotnie, jednak mógł wynieść na orbitę tylko ok. 25 t, natomiast Energia była znacznie bardziej uniwersalna. Oprócz Burana mogła wynosić ciężkie satelity wojskowe, duże składniki stacji satelitarnych czy wielkie sondy międzyplanetarne. Do dziś zresztą przez 30 lat nikt nie zbudował większej rakiety, dopiero teraz ma polecieć Starship, no ale to zupełnie inna historia.
Energię budowano za cenę ogromnych kosztów i wysiłku, setki zakładów i instytutów naukowych zatrudniających w sumie setki tysięcy ludzi przez wiele lat nad nią pracowały, nic więc dziwnego, iż momencie zawalenia się Czerwonego Imperium cały program zamknięto. Jednak zasadniczym efektem programu stało się opanowanie budowy doskonałych silników rakietowych RD-170, które w różnych wariantach stanowią podstawowe silniki rosyjskiej kosmonautyki, a w wersji RD-180 napędzają również szereg amerykańskich rakiet.
Gospodarka socjalistyczna słynęła jako wręcz wzorzec niesprawności i kiepskiej efektywności, jednak państwo Rosyjskie, które zastąpiło Sojuz postanowiło udowodnić, iż można dowolną dziedzinę gospodarki jeszcze bardziej spartaczyć. W całej pełni odnosi się to i do lotów kosmicznych. Cała 30-to letnia ich historia to właściwie jeden ciąg wycofywania się na " z góry upatrzone pozycje".
Gdy oba planowane loty na Marsa, w tym niezwykle ciekawy na Fobosa, zakończyły się katastrofami, Roskosmos, czyli Rosyjska Agencja Kosmiczna zupełnie zawiesiła wszelkie loty sond międzyplanetarnych...
Ponieważ dysponowali dopracowanymi silnikami typu RD-170 z czasów Sojuza, przestali projektować nowe, w rezultacie przez 40 lat cały rosyjski przemysł kosmiczny nie stworzył żadnego nowego silnika, identycznie z kapsułami załogowymi. Nadal na MKS lata stary, zbudowany jeszcze za Korolewa Sojuz, a nowoczesna "Federacja" ( obecnie nazwana "Orzeł " ) ma być gotowa dopiero za kilka lat.
To w zasadzie można jakoś zrozumieć, skoro się dysponuje niezawodnym , choc starym sprzętem, a biurokratyczne struktury bardzo niechętnie cokolwiek zmieniają,. Jak już pisałem NASA ma podobne podejście do sprawy, jednak Roskosmos potrafił pobić swoiste rekordy Guinnessa, sięgając daleko poza mój potencjał umysłowy :-)
Rosjanie jednak postanowili zbudować nową rakietę, choć na starym silniku RD-170, podzielonym na cztery, przez co uzyskano silnik RD-191, nazwali ją zaś Angara. Pierwsze 2 loty Angar odbyły się w 2014 r, podobno wszystko działało, po czym ... zawiesili cały projekt, do dzisiaj żadna nowa rakieta nie poleciała, a planują pierwszy start za kilka lat ( jak dobrze pójdzie ). Dotąd nie rozumiem, o co właściwie chodzi, skoro mają gotowy silnik, sama rakieta jednak już wystartowała, to skąd to 10-cio letnie ( planowane ) opóźnienie ?
Rosja brała czynny udział w budowie stacji MKS, zresztą obecnie jest jedynym dostawcą załogowych statków, dowożących astronautów na stację. W ramach umowy zobowiązała się dostarczyć ważny segment stacji, czyli moduł " Nauka " dla rozmaitych badań i doświadczeń. Moduł miał miał być dostarczony na MKS 13 lat temu i dotąd go nie ma! Okazało się, że Rosjanie nie są w stanie zwyczajnie go zbudować, cały ciąg awarii i kretyńskich błędów spowodował, iż aktualnie prościej będzie go zbudować od nowa, niż remontować stary. Zresztą sama MKS oficjalnie ma funkcjonować jeszcze 5 lat, więc już się chyba nawet nie opłaca go dostarczać, skoro nie wiadomo, kiedy może być gotowy.
Skoro samych udanych projektów brakuje, Roskosmos wyspecjalizował się w gromkim pijarze, szeroko opowiadając, jakich to nie dokona osiągnięć, no, za jakieś 10 lat :-) Mają być loty na Księżyc, nowe, wielkie rakiety, być może nawet wielokrotnego użytku, tylko jak się bliżej zapozna z tymi opowieściami, wychodzi syndrom rosyjskiego lotniskowca, który też już, już miał być zbudowany, nawet pokazano sporo ładnych modeli 1 : 100.
Natomiast jest jedna dziedzina, w której Roskosmos odnosi doskonałe rezultaty, jest to "prywatyzowanie" budżetowych pieniędzy na budowę nowych rakiet czy kosmodromów, w tym są mistrzami, a długi ciąg afer ani myśli się zakończyć ( przy czym wiemy tylko o tych, które ujawniono w ramach wzajemnej walki frakcyjnej ).
W chwili, gdy absurdy rosyjskiego programu kosmicznego pozornie dosięgły dna, Rogozin, szef Roskosmosu postanowił udowodnić, że Rosjanin potrafi przebić nawet dno ! Otóż Roskosmos jeszcze za sowieckich czasów otrzymał do dyspozycji wielki obszar terenu w pobliżu Moskwy. Najnowszy pomysł szefa polega na sprzedaniu 80 % tej bardzo dochodowej działki i za otrzymane pieniądze zbudowanie nowej , wielkiej siedziby dla Roskosmosu. M.in. planują zbudowanie centralnego wieżowca w kształcie rakiety, a ilość pracowników w Centrum ma wynosić do 20 tys, osób. Oczywiście mają to być uczeni i inżynierowie, ale znając biurokratyczne manewry, jak i ograniczenia dla wszelkich rakietowych badań w pobliżu wielkiej metropolii do raczej skończy się na urzędnikach no i rzeszy kierowników. Chyba nie trzeba też tłumaczyć, jakie możliwości się przy tym otwierają dla dalszej "prywatyzacji " pieniędzy przeznaczonych na Centrum.... No, ale za to nikt na świecie nie będzie miał takiego Centrum Kosmicznego ! Przy tym osiągnięciu bledną wszelkie wysiłki Muska z jego Starshipem i lotami na Marsa :-)
Cała ta historia jest kolejnym potwierdzeniem bardzo optymistycznego spostrzeżenia, iż łajdactwo i wściekły egoizm najlepiej rozwalają same siebie. Czekiści, którzy zagarnęli Rosję i stworzyli szczytowy model korupcji na skalę trudna do naśladowania nawet w Afryce, skutecznie przy okazji torpedują własne plany wielkości i mocy państwa. Przecież Putin z szajką na Kremlu doskonale widzi, jak Rogozin, który jest szczytem beztalencia nawet jak na rosyjskie warunki, faktycznie niszczy możliwości rozwoju Kosmonautyki, czyli czegoś, czym przez tyle lat szczycili sie Rosjanie. Jednak najwyraźniej Rogozin ma tak silne plecy, że jest nietykalny niezależnie od skali głupoty i złodziejstwa, a Kosmos może sobie iść w diabły, byle można było dalej spokojnie rozkradać państwo.
Kończę na tej bardzo optymistycznej dla Nas nucie - oby tak dalej i jak najdłużej !
Inne tematy w dziale Technologie