Dotychczas sporo tekstów poświęciłem największemu geniuszowi technicznemu naszej epoki i jego kolejnym rewolucjom w dziedzinie transportu kosmicznego i ziemskiego, jednak jakby przy okazji dokonał kolejnego przewrotu w innej dziedzinie. Konkretnie chodzi o organizację produkcji, czyli jedną z najważniejszych przyczyn sukcesu Zachodniej Cywilizacji ( którą nazywam też Cywilizacją Naukowo-Techniczną CNT ). Przez całe pokolenia uporczywej pracy nad postępem technicznym i polepszeniem wykształcenia pracowników równocześnie trwała walka o jak najlepszą organizację produkcji, obniżenie jej kosztów i zwiększenie sprawności.
Bez wątpienia była to równie ważna dziedzina, co wprowadzanie nowych wynalazków, a uznani specjaliści cieszyli się równym poważaniem jak najwięksi naukowcy i inżynierowie. A dlaczego to takie ważne może pokazać jeden mały przykład - Niemcy w czasie II w.św. posiadali czołowy przemysł zbrojeniowy na świecie, a jednak okazało się, że w sumie jego sprawność była znacznie niższa u Aliantów. Po prostu Niemcy nie potrafili zorganizować masowej produkcji uzbrojenia opartej na kilku podstawowych systemach, których części były ze sobą zgodne, mimo, iż produkowane przez różne fabryki. Zamiast tego gubili się w dziesiątkach odmian maszyn czy broni wzajemnie nie kompatybilnych. W rezultacie na froncie duża część sprzętu była niezdatna do użytku z powodu braku właściwych dla nich części, choc magazyny były zapchane niepotrzebnymi aktualnie innymi częściami zamiennymi. Podobno Rommel, który w Afryce aż za dobrze poznał ten problem po obejrzeniu zdobycznego sprzętu amerykańskiego orzekł, iż z tak zorganizowanym przemysłem amerykańskim Niemcy nie mają szans.
We współczesnym przemyśle po dekadach usprawnień panuje ( ściślej panował ) dogmat produkcji opartej na sieci podwykonawców, których wyroby montowane są w końcowym zakładzie. Najlepiej to widać w przemyśle lotniczym i motoryzacyjnym, gdzie problem sprawnych i punktualnych dostaw urósł do dziedziny wręcz sztuki. W rezultacie np. części do samolotów wożone są po całym świecie transportem lotniczym, mimo jego ogromnych kosztów. Sens takiej organizacji jest oczywisty - po prostu każdy poddostawca wytwarza dane wyroby najlepiej na świecie ( ewentualnie najtaniej...) a gwarantuje to zaciekła rywalizacja na rynku.
Otóż Musk już na początku swojej kariery rozejrzał sie po świecie i stwierdził, że ten schemat jest błędny i dysponująca sprawną ekipa inżynierów myślących nowatorsko jest w stanie SAMA produkować większość, jeśli nie całość potrzebnych podzespołów. Ich produkcja jest umieszczona w jednym miejscu, co eliminuje konieczność synchronizacji dostaw od producentów rozrzuconych po całym globie, jak dotychczas. Obie jego główne firmy, czyli Tesla i SpaceX pokazały, jak dużą przewagę daje zastosowanie tego rewolucyjnego podejścia, a słynna Gigafactory produkująca akumulatory od dostaw surowców do wyrobów finalnych w jednym budynku stała się prawdziwą rewelacją w kręgach przemysłowych.
Równie przełomowa okazała się kolejna rewolucja Muska w dziedzinie przemysłu kosmicznego i nie chodzi tu tym razem o nowoczesne statki kosmiczne. Otóż od samego początku powstania przemysłu budowy rakiet i satelitów panuje w nim schemat pracy rzemieślniczej. Poszczególne produkty są budowane jako pojedyncze dzieła, projektowane i wytwarzane z całym respektem wobec ich unikalnych możliwości technicznych co daje pożądane rezultaty, czyli wymaganą niezawodność jednak kosztem wielkich nakładów czasu, pracy i pieniędzy przy każdym poszczególnym wyrobie. Ponieważ te koszty dotąd pokrywały albo państwowe agencje kosmiczne, czyli faktycznie budżety największych mocarstw, albo bogate koncerny oferujące usługi satelitarne dla globalnych odbiorców ( GPS, łączność, TV sat itd. ) były akceptowane, mimo ich wielkości. Zresztą nie było dla nich alternatywy.
Jednak gdy za produkcję rakiet wziął się Musk ze swoja niewielką w końcu prywatną firmą SpaceX, stwierdził, że zwyczajnie nie posiada dość pieniędzy, aby sprostać kosztom według dotychczasowego schematu. Dlatego przyjął system produkcji taśmy montażowej, gdy poszczególne rakiety składa sie z gotowych podzespołów, produkowanych zresztą na miejscu ( no i stale unowocześnianych ). Pozwoliło to na gwałtowną obniżkę kosztów jednej rakiety, równie wielką, jak wprowadzenie koncepcji wielokrotnego użytku, czyli lądowania rakiety po wykonanym zadaniu.
Nic więc dziwnego, że prywatna firma wyparła z większości rynku lotów komercyjnych poprzednich graczy, czyli państwowe agencje dysponujące wielokrotnie większymi finansami. Szczególnie wielką klęskę poniósł rosyjski Roskosmos, dotychczas największy usługodawca.
Jednak prawdziwe kłopoty światowych firm rakietowych dopiero się zaczynają, ponieważ prace SpaceX-a nad nowym, naprawdę przełomowym systemem transportu kosmicznego ( ja wiem, że stale sie powtarzam z tym "przełomem", ale co robić, jeśli to faktycznie prawda :-)), czyli Starshipem, który zrówna dotychczasowe jednorazowe rakiety z wozem drabiniastym , idą planowo i w ciągu 2-3 lat wejdzie do użytku.
Mało kto wie, iż w przemyśle kosmicznym, wartym obecnie setki mld. $ rocznie jego najgłośniejsza ( nie tylko akustycznie ) część, czyli budowa i wystrzelenie rakiet obejmuje raptem kilka %, reszta to budowa i wykorzystanie satelitów w coraz większej ilości dziedzin globalnej gospodarki. Natomiast wie o tym na pewno Musk, więc niedawno podniósł swoją świętokradczą rękę na kwitnący dotychczas w spokoju biznes satelitarny.
Pare lat temu wymyślił całkiem już zwariowany projekt masowego dostarczania internetu przy pomocy sieci satelitów ( nazwany Starlink ), których zaplanował aż 12 000 ! Jak zwykle wszystkich zainteresował problem techniczny dostarczenia ich na orbitę, nie mówiąc o kosztach takiego projektu, skoro jak dotychczas wszystkich satelitów na orbicie jest raptem pare tysięcy...
Tymczasem pojawił się następny kłopot, czyli koszt pojedynczego satelity telekomunikacyjnego, liczony w wielu mln $ za szt. Jeśli to pomnożyć przez projektowaną ich liczbę w sieci Starlinka, łączne koszty od razu załatwiają cały pomysł.
Musk zastosował więc sprawdzone podejście do tematu - kupił firmę produkującą satelity, wyrzucił dotychczasowe kierownictwo, wstawił swoich ludzi, dał kompletnie nierealistyczne zadania i terminy i spokojnie się przygląda, jak są realizowane zgodnie z oczekiwaniami. Schemat jest też podobny, dotychczas rzemieślnicza produkcja pojedynczych egzemplarzy została przestawiona na taśmową, nowe satelity skonstruowano według nowoczesnych rozwiązań, a ostatnio wystrzelono pierwszych 60 szt. tylko w celu zbadania ich działania i nabrania doświadczeń. W gruncie rzeczy wiemy o tych działaniach niewiele, jednak juz jest jasne, że kolejny projekt Muska okazał się sukcesem, a koszt i czas produkcji satelitów zostały wielokrotnie zmniejszone. Przy czym to wszystko stało się dosłownie w ciągu paru lat, a to przecież dopiero początek i cały ten przewrót w satelitarnym biznesie dopiero nabiera rozmachu.
Podsumowując - niejako przy okazji, dokonując istnych rewolucji w poszczególnych dziedzinach światowego przemysłu Musk wprowadził prawdziwy przełom w dotychczasowej praktyce produkcji przemysłowej, burząc ukorzenione dogmaty. W każdej z dziedzin gospodarki światowej , która się zainteresował potrafił wprowadzić kardynalne zmiany, które zmuszają dotychczasowych liderów do naśladowania jego osiągnięć. A "wielcy ludzie " w pozostałych dziedzinach gospodarki mogą się tylko pocieszać, że nawet Musk nie umie się podzielić i mogą spać spokojnie. Natomiast dla Nas, jako Ludzkości pozostaje pytanie, czy inni Liderzy potrafią naśladować system produkcyjny wprowadzony przez niego i powtórzyć jego sukcesy?
Bo jak na razie szereg koncernów stara się dogonić go w produkcji samochodów elektrycznych czy rakiet wielokrotnego użytku, natomiast nie słyszę o nikim, kto by potrafił naśladować jego rewolucję w organizacji produkcji, choć być może jest już ktoś, tylko o nim nic nie wiem?
Natomiast jest pewne, że ta rewolucja, jeśli inni będą ją potrafili powtórzyć, powinna przynieść równie wielkie korzyści dla Ludzkości, jak podbój Kosmosu czy elektryfikacja transportu.
--
Inne tematy w dziale Technologie