Dla jasności dalszych rozważań o ewolucji cywilizacji należy sprostować podstawowy błąd popełniany przez publicystów i komentatorów zajmujących się tą tematyką. Otóż nie istnieje obecnie taki twór, jak Cywilizacja Zachodnia, ściślej mówiąc, cywilizacja oczywiście istnieje, jednak dawno przestała być Zachodnią. Chyba najsłuszniej nazwać ją Cywilizacją Uniwersalną. Jednak błąd jest jak najbardziej zrozumiały, skoro powstała w Europie i następnie rozprzestrzeniła się na inne kontynenty. do byłych kolonii, zamieszkałych przez europejskich emigrantów, jak w przypadku obu Ameryk czy Australii. W tym sensie Europa była niczym innym niż tylko kolebką Cywilizacji Uniwersalnej, ale jak długo można pozostawać w kolebce...?
Aktualnie jednak Cywilizacja Uniwersalna obejmuje w większym lub mniejszym stopniu większość globu. Sądzę, że dobrą analogią tego procesu jest Ruch Olimpijski, wymyślony przez Francuza, z początku obejmujący tylko Europę i kultury wywodzące się z Europy, a obecnie praktycznie cały świat. Pierwszych parę pokoleń sportowców uczestniczących w Olimpiadzie zaliczało się wyłącznie do białej rasy, tymczasem obecnie jest to ogólnoświatowa impreza, odbywająca się w coraz to innej metropolii, gdzie wśród tysięcy sportowców i miliardów widzów spotyka się dowolna rasę czy narodowość. Doskonałym przykładem na międzynarodową popularność Igrzysk była Olimpiada w Pekinie, będąca manifestem zwiększającej się potęgi Chin i całej Azji Wschodniej. Identyczny proces globalizacji zaszedł w wypadku Mundialu i innych popularnych imprez sportowych.
Każda cywilizacja oprócz właściwej dla siebie bazy materialnej oraz organizacji społeczeństwa posiada całościową, spójną wewnętrznie wizję świata i usytuowania w nim Człowieka. Dzięki temu ludzie wiedzieli, jak powstał ich świat, jak wygląda, znali swoje miejsce w społeczeństwie, prawa i obowiązki. Co równie ważne, rozumieli sens swojego pobytu a także swój przyszły los po śmierci. Inaczej mówiąc, członkowie społeczeństwa żyli w głębokiej zgodzie z otaczającym ich światem, akceptując w pełni jego obraz tłumaczony przez swoich przewodników duchowych oraz mentalnych. W Cywilizacji Plemiennej byli nimi Szamani, którzy przez millenia doskonale spełniali swoja rolę. Dlaczego więc przy zderzeniu z bardziej rozwiniętą Cywilizacją drugiego stopnia zawsze Szamani przegrywali i plemiona albo wchodziły w skład Państwa kierowanego przez Kapłanów, albo ginęły w pomroce dziejów?
Aby to zrozumieć, porównajmy szamanów z plemion zamieszkujących obecnie Nową Gwineę, dotąd izolowanych od wpływów zewnętrznych z kastą kapłanów w Starożytnym Egipcie. Podstawową różnicą jest możliwość zapisu informacji, słów i liczb, co pozwala na gromadzenie oraz szerokie przekazywanie wiedzy, co w połączeniu z umiejętnością organizacji wielkich mas ludzkich umożliwiło stworzenie Państwa. Z szerokiego spektrum definicji opisujących organizację państwa należy wyróżnić cechy decydujące o jego przewadze nad organizacją plemienną. Państwo jest bez porównania sprawniejsze dzięki szerokiej specjalizacji członków społeczeństwa, posiada elitę intelektualną zajmująca się zarządzaniem jego sprawami (w większości należą oni do kasty kapłanów), stale też ewoluuje. Efektem ewolucji jest rozwój organizacji społecznej oraz postęp techniczny. Tymczasem łatwo stwierdzić, iż plemiona na Nowej Gwinei pozostają na identycznym poziomie społecznym i technicznym, jak w czasach Starożytnego Egiptu. Upływ tysięcy lat nie zmienił tu dosłownie nic!
W świetle powyższej wiedzy tym większe znaczenie nabiera decyzja Mieszka I przyjęcia Chrześcijaństwa, czyli praktycznie nowej, wyższej Cywilizacji. Nie ulega wątpliwości, iż dobrze zdawał sobie sprawę z konsekwencji swojego wyboru, a słuszność tej decyzji podkreśla los plemion, które nie chciały czy potrafiły przyłączyć się do Cywilizacji Łacińskiej. Gdzie teraz są Redarowie, Wieleci, Połabianie, Prusowie, Jadźwingowie?
Pozornie historia Mongołów przeczy mojej tezie, że zawsze Cywilizacja Plemienna przegrywa z Państwową. A jednak..
Dopóki wyprawy Mongołów były czysto łupieżcze byli bezpieczni w swoim szamańskim kordonie sanitarnym. Kiedy jednak Temudżyn podbił Chiny sytuacja zmieniła się diametralnie. To nie Chiny uległy szamanizmowi mongolskiemu, ale Mongołowie na skutek tego podboju w ciągu niezbyt długiego czasu ulegli sinizacji. Zwłaszcza w zakresie administracji, gdyż szybko się przekonali, że szamani są zupełnie bezradni przy kierowaniu życiem skomplikowanych społeczeństw państwowych, w rezultacie większa ich część przejęła chińską kulturę, a tylko ci co pozostali w mongolskich stepach opierali się dłużej obcym kulturom, aby w końcu przyjąć i tak Buddyzm. Co ciekawe w okresie rządów mongolskiej dynastii Yuan, mamy do czynienia z renesansem Buddyzmu, rozwojem ekonomicznym i gospodarczym, To właśnie zsinizowani Mongołowie wprowadzają w Chinach pieniądz papierowy...
Identyczna sytuacja nastąpiła po podboju państw islamskich, które zostały straszliwie zniszczone w pierwszym najeździe, by szybko narzucić swoja religie i kulturę dzikim wojownikom. Tutaj również zdobywcy przekonali się, że rządzenie Muzułmanami z ich wysoką i skomplikowaną cywilizacją wymaga przyjęcia Islamu, czyli stojącej na znacznie wyższym poziomie cywilizacji.
Stąd płynie wniosek, że szamanizm nie był w stanie sprostać organizmom społecznym bardziej skomplikowanym niż wspólnota plemienna, a w dobie coraz większego rozwoju struktur państwowych i stałego rozwoju technicznego był zwyczajnie anachroniczny i bezużyteczny.
Inne tematy w dziale Kultura