marek.w marek.w
249
BLOG

Wnioski z koronacji Bolesława Chrobrego

marek.w marek.w Polityka Obserwuj notkę 19

Z wspaniałego sukcesu Bolesława Chrobrego, który koronował się na króla Polski w kwietniu 1025 r. można wyciągnąć dużo niezwykle ciekawych wniosków, jeśli tylko zajrzy się pod cyferblat. Zacznijmy może od sprawy absolutnie zasadniczej.

W całej średniowiecznej Europie obowiązywała zasada, iż  naprawdę liczył się władca,  posiadający na własność mniejsze lub większe Ziemie, które można nazwać też państwami. Poszczególne miasta, wsie czy całe prowincje mógł legalnie kupić, sprzedać, zastawić, nie pytając o zdanie ich mieszkańców. Co bardzo ważne, wynikała z tego Zasada Patrymonialna, która zobowiązywała władcę do podzielenia własnego państwa na tyle części, ilu miał synów, bo przecież każdemu z urodzenia należało się własne państewko. Jak bardzo zgubne i groźne były tego następstwa, łatwo zobaczyć, zapoznając się z dziejami rozdrobnionej Polski Dzielnicowej lub podzielonej na wiecznie ze sobą walczące Księstwa Rusi Kijowskiej. Ponieważ każdy Książę (władca) z zasady był równorzędny wobec wszystkich innych, jedynym kryterium pomyślności we wzajemnej rywalizacji była naga siła, z której notorycznie korzystano, wzywając przy okazji na pomoc obce potęgi, które bardzo chętnie piekły przy tym ognisku własne interesy. Jeśli ktoś chce to obejrzeć stereo i w kolorach, proszę popatrzeć na dzisiejszą Syrię....

Właściwie jedynym sposobem na uniknięcie rozdrobnienia była KORONACJA Władcy na KRÓLA danego państwa. Przyczyna była oczywista - żadne państwo nie mogło legalnie mieć dwóch ( lub więcej) królów, dlatego młodsi bracia króla mogli być tylko Wielkimi Książętami, którzy jednak nie mieli prawa, aby władać żadną częścią PAŃSTWA. Oczywiście zdobycie korony było bardzo trudne, co gorsza, można było ją nawet utracić, jednak zasadniczo  pomyślnie rozwijały się  tylko te państwa, które były Królestwami. Jednym z najbardziej jaskrawych na to dowodów jest historia Księstwa Moskiewskiego, którego władca najszybciej, jak mógł koronował się na Cara, najpierw Moskwy, a potem Wszechrusi. Dlatego drugim co do ważności dziełem Piastów po przyjęciu nowej, znacznie bardziej nowoczesnej Cywilizacji Łacińskiej (w postaci Chrztu) było zdobycie KORONY. Bolesław wykorzystał bardzo pomyślne dla niego okoliczności, jedną w postaci śmierci starego wroga, Cesarza Niemiec, a drugą wybór nowego Papieża, który był bardzo podatny na brzęczące argumenty....Raz zdobyta korona stała się stałym elementem polityki późniejszych władców, zaś największą porażką Bolesława Krzywoustego była niemożność koronowania się na króla, co by uchroniło państwo od rozbicia dzielnicowego.

Nie znamy niestety dokładnej daty i miejsca koronacji Bolesława, co wynika z poważnego nadal zacofania cywilizacyjnego pozornie tak potężnego państwa. Po prostu jeszcze nie potrafiliśmy dochować się własnych kronikarzy, a obcy (głównie Niemcy) kiepsko orientowali sie w naszych realiach. Nie da się ukryć, że czekała nas jeszcze długa droga!

Dla chcącego patrzeć i rozumieć los państwa-mocarstwa Chrobrego i to kilka lat po jego śmierci powinien być poważnym ostrzeżeniem oraz wskazówką z głębiny wieków, nadal wartą rozważań. Przecież Chrobry chadzał do Łaby, zajmował Kijów, Pragę, Słowację, by po 6 latach po jego śmierci państwo Polskie utraciło na długo koronę, ba,znalazło się na skraju zagłady! Mieszko II, jego syn, który koronował sie natychmiast po objęciu tronu, kontynuował politykę ojca, tak ukochaną przez naszych aktualnych Prawicowych Patriotów, mówiącą, iż najważniejsza jest własna potęgą, a reszta to furda! W rezultacie zderzył się z Sojuszem wszystkich sąsiadów, skierowanych przeciw niemu, czyli Czech, Niemiec i Rusi Kijowskiej. Co gorsza, nie miał ŻADNEGO liczącego się sojusznika, co zaowocowało stanem opisanym piękną sentencją - nec Hercules contra plures.  Ten brak umiejętności zdobywania sojuszników, połączonych wspólnym interesem,  stał się przekleństwem późniejszych dziejów,  a kompletne niezrozumienie wagi takich sojuszy nadal panuje w naszej tradycyjnej świadomości.

Przykładowo - powszechnie nasi historycy i publicyści wydziwiają, po co ten Jan Sobieski poszedł na Wiedeń ratować przyszłych zaborców, tymczasem w tamtym czasie Rzeczpospolita wykrwawiona i osłabiona Potopem i długą wojną z Moskwą zwyczajnie nie miała siły na samotną wojnę z Turcją, która zdobyła przecież potężny kawał Podola! Jedynym rozwiązaniem była zwycięska walka wspólnie z Koalicją złożoną z pozostałych wrogów Turcji i Sobieski właśnie to zrealizował. Zrealizował w ten sposób zasadę, która przyczyniła się do ogromnego wzrostu potęgi Brytyjskiego Imperium -  małą krwią na cudzej ziemi!  Szkoda tylko, że tak rzadko w naszych dziejach widzimy inne przykłady tej strategii, która legła u podstaw zwycięstw brytyjskiej armii, czyli wojny wyłącznie w Koalicjach  przeciw wspólnemu wrogowi, a nie użeranie się w pojedynkę przeciw wrogim sojuszom (Rozbiory! Rozbiory!). Dzisiaj, gdy znów walczymy z najgroźniejszym na przestrzeni 6 wieków wrogiem, na szczęście na obcej ziemi i w Koalicji, ponownie Prawdziwi Patrioci jęczą i szlochają, po co nam Sojusze, przecież najważniejsza jest własna (mikra) siła!

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka