Wygląda na to, że ostatecznie został złamany wydawałoby się "nieśmiertelny" paradygmat globalnej polityki, który polegał na decydującym wsparciu przez USA demokratycznych państw Europy w ich walce z agresorami w przeciągu ostatnich 100 lat.W efekcie Europa, sama nie wiedząc kiedy, znalazła się przed kolejnym bardzo poważnym egzaminem na wyżywanie.
Europa stała się pierwszym na świecie kontynentem, który na skutek przełomowej Rewolucji naukowo-technicznej przeskoczył na nowy, wyższy poziom Cywilizacji. Umożliwiło to uzyskanie niespotykanej dotąd energii i sprawności, które pozwoliły podbić prawie cały pozostały świat i zasiedlić dużą jego część. Ta sama energia i sprawność spowodowała, że poszczególne europejskie państwa rzuciły się sobie do gardeł, dwukrotnie wywołując straszliwe wojny, zwane Światowymi, chociaż w gruncie rzeczy z punktu widzenia całej Europy były wojnami DOMOWYMI, na które uprzejmie zaproszono pozostałe globalne potęgi. W ich rezultacie potężnie zniszczona i wykrwawiona Europa stanęła przed pierwszym wielkim egzaminem - stało się jasne, że kolejnej takiej wojny Europa już nie przetrzyma. Dlatego wspólnym wysiłkiem wielu bardzo mądrych ludzi stworzono organizację, która stopniowo się poszerzając zjednoczyła dotąd wrogie państwa w twór, zwany obecnie Unią Europejską, w którym całkowicie zlikwidowano możność wzajemnej wojny.
Oczywiście trwało to przez długie dekady, jednak w końcu osiągnięto stan, w którym pół miliarda ludzi żyje w pokoju i dobrobycie, jak jeszcze nigdy w dziejach Ludzkości, mimo, że zamieszkują kilkadziesiąt rozmaitych państw i używają wielu języków. Jak zawsze, był również koszt tego sukcesu - społeczeństwa Europy tak się przyzwyczaiły do wydawałoby się wiecznego pokoju, że maksymalnie ograniczono wydatki militarne, zaś duch energii i ekspansji, który przyniósł tyle sukcesów a potem tragedii został zastąpiony przez pacyfizm i brak agresji, przeszkadzającej przy pokojowym jednoczeniu kontynentu. Nikt sie jednak tym nie przejmował, bo przecież przepotężna Ameryka, globalny Hegemon, zapewniała pokojowej Europie pełną GWARANCJĘ bezpieczeństwa (jak przez ostatnie 100 lat).
Na te piękne iluzje Europejczykom ostatnio wylano na głowy dwa wiadra lodowatej wody. Najpierw Rosja Putina dążąc do rewanżu za przegraną Zimną Wojnę i pragnąc odbudowy dawnego Imperium, napadła na Ukrainę oraz zaczęła straszyć wojną państwa Europejskie. A ostatnio najnowszy Prezydent Ameryki, Donald Trump praktycznie otwarcie zapowiedział przerwanie ochrony zbrojnej Europy, każąc zabrać się za odbudowę wojska i zadbanie samemu o własne bezpieczeństwo. I nie ma znaczenia, co nim kieruje i czy przypadkiem nie jest tow. Krasnowem, przekaz dla Europejczyków jest krystalicznie jasny - skończyły się cudowne lata pokoju i spokoju, a Europa znów stanęła w obliczu kolejnego testu.
Sytuacja polityczna i strategiczna jest stosunkowo jasna - jeśli Ekipa Trumpa wymusi szantażem przerwania wszelkiej pomocy kapitulację Ukrainy, aby dogadać DEAL z Rosją ( niezależnie od jego treści), następnymi daniami na stole staną się Państwa Bałtyckie i Polska, a potem się zobaczy. W obecnym stanie pokłócenia i bezradności rozbrojona Europa nic nie będzie mogła poradzić z zagrożeniem Rosyjskim, spadając automatycznie do rangi drugorzędnych organizacji. Wówczas pogarda Czekistów na Kremlu (którą podziela tak wielu polskich "prawdziwych patriotów") dla Europejczyków i ich Liderów miałaby pełną podstawę. Jednak według mojej diagnozy wszyscy oni bardzo ciekawie się mylą. Po prostu w momencie próby Europa (państwa Europejskie) potrafią wykazać się zaskakującą sprawnością. Przed 10 laty islamscy terroryści zagrażali całej Europie, tymczasem w krótkim czasie jak za dotykiem niewidzialnej różdżki zniknęli na dobre, choć plany mieli potężne, ot, tak jakoś przypadkiem problem rozwiązał się sam :-). Następnie Putin odciął Europę od gazu, zamierzając rzucić ją na kolana w odwecie za pomoc Ukrainie. Tymczasem na kolanach znalazł się Gazprom, pozbawiony głównego odbiorcy, a Europa szybko znalazła nowych dostawców.
Proszę zauważyć (jeśli ktoś chce i potrafi patrzeć), że dosłownie na naszych oczach złamano kolejny paradygmat o pokojowej, nie wadzącej nikomu Europie i jej Liderach, całkiem słusznie zwanych "miękiszonami". Tymczasem po ostatnim kuble zimnej wody w wykonaniu Trumpa ogromna większość państw Europy plus jej sąsiedzi, jak Turcja i Wielka Brytania wręcz błyskawicznie dogadali się w sprawie przeznaczenia ogromnych sum na rozwój armii, budowę przemysłu wojskowego i pomoc Ukrainie. Oczywiście realizacja gromkich zapowiedzi będzie bardzo trudna, nie wszyscy się przyłożą, jednak (znów według mojej oceny) Europa w jednej ogromnie ważnej sprawie przekroczyła Rubikon. Chodzi o postawę jej Decydentów, dotąd powiązanych ogromną ilością umów, konwenansów, gorsetem politycznej poprawności, a którzy nagle poczuli OKAZJĘ, aby podążyć do WIELKOŚCI. Jeśli przypomnicie sobie Macrona sprzed paru lat, wręcz symbolu "miękiszona" i porównacie go z obecnym, któremu najwyraźniej zaświeciły laury de Gaulla 2.0, zrozumiecie, o czym piszę. W końcu prawie w każdej politycznej myszy gdzieś tam w głębi drzemie Lew :-)
Przechodząc do czystej strategii - Koalicja Antyrosyjska wspólnie z Ukrainą posiada ogromna przewagę potencjału nad Rosją, nawet wspieraną przez różne nieprzyjazne nam państwa, po prostu jest on wyjątkowo kiepsko wykorzystywany, jednak Europejczycy potrafią się sprężać w kryzysowych czasach. Oczywiście konieczne sa komunałki o wiecznej przyjaźni z Ameryką, jednak musimy z góry założyć, że Koalicja musi sobie radzić sama, bez pomocy, a wręcz z wrogimi działaniami Ekipy Trumpa (jakby się to komu nie podobało, fakty to nie są konie i nie należy się z nimi kopać :-)). Co najważniejsze, absolutnie podstawowym zadaniem, wręcz za każdą cenę, jest wsparcie Ukrainy w wielkości wystarczającej jeśli nie do jej zwycięstwa, to do odparcia rosyjskiej ofensywy, która najwyraźniej się wyczerpuje, BEZ POMOCY USA!
Pomoc Ukrainie spełnia dwie najważniejsze rzeczy, po pierwsze pełni ona rolę naszej TARCZY, która przykrywa przed rosyjską dziczą nie tylko frontowe państwa, ale i resztę Europy. Jeśli Koalicja dopuści do złamania tarczy, Europa stanie twarzą w twarz z odrodzonym Imperium Putina, bo do podbitej Ukrainy zaraz dołączy Białoruś. Po drugie, równie ważne, obroniona Ukraina spełni rolę MIECZA! Inaczej mówiąc, dopóki na froncie z Rosją, nawet całkiem milczącym, będą stały Ukraińskie wojska, nadal zaopatrywane przez Europę, Rosja nie będzie w stanie uderzyć na żadne państwo Europejskie. Mając zniszczone zapasy po Sowieckim Imperium, zabiedzoną gospodarkę i szalejącą inflację, Rosja nie będzie w stanie odbudować swoje siły do tego stopnia, żeby mogła tylko połową sił zaatakować Koalicję Antyrosyjską. Bo druga połowa MUSI stać na froncie z Ukrainą, która tylko czeka, aby odbić swoje ziemie! A zresztą najlepszą gwarancją ukraińskiej pomocy będzie oczywisty fakt, iż gdyby Ukraina nie pomogła w potrzebie Europie, stałaby się oczywistym celem dokończenia "Operacji Specjalnej" w przypadku porażki osamotnionych wojsk europejskich (w tym oczywiście polskich).
Pozostaje mieć nadzieję, że te dosyć oczywiste prawdy docierają do naszych Decydentów, podobnie jak fakt, że w każdych warunkach pokonanie Rosji przez ostateczne wyczerpanie jej sił w wojnie na wyniszczenie będzie zawsze NAJTAŃSZYM rozwiązaniem. Inaczej czekają Nas dekady zbrojeń i wyczerpujących wydatków, a być może i powszechnej służby wojskowej.
Inne tematy w dziale Polityka