Tak się ciekawie złożyło, iż Trump musi podjąć decyzję, która zdefiniuje całą jego kadencję jeszcze przed oficjalną inauguracją. Dotyczy ona planu pokojowego Trumpa kończącego wojnę Rosji z Ukrainą, a pośrednio z całym Zachodem.
Znamy dość dokładnie pozycję negocjacyjną Trumpa - linia rozgraniczenia obu stron będzie przebiegać po aktualnej pozycji frontu, Rosja nieoficjalnie dostaje pozwolenie na aneksję zajętych terenów Ukrainy, wzdłuż linii frontu zostanie utworzona strefa buforowa, na której staną wojska europejskich państw NATO, gwarantujące zabezpieczenie Ukrainy przed dalszą agresją Rosji, gdy odbuduje wykrwawioną armię. W zamian za to z Rosji zostaną zdjęte stopniowo sankcje i przywrócone normalne stosunki, w tym handlowe. Propozycja pokojowa Putina w zasadzie pozostaje niezmienna od 3 lat - Ameryka zgodzi się na faktyczną kapitulację Ukrainy i zabór przez Rosję jej wschodnich obszarów, co więcej zobowiąże się do zmuszenia zarówno Ukrainy, jak pozostałych 50 państw Koalicji zorganizowanej dla walki z rosyjską agresją przyjęcia rosyjskiego dyktatu.
Obaj przywódcy, Trump i Putin utworzyli zespoły negocjacyjne, które przystąpiły do intensywnej, choć zakulisowej pracy. W tym celu Putin wysłał 25.12 do Waszyngtonu swoją delegację na czele z Nr.2 na Kremlu Patruszewem, której zasadniczym zadaniem było przygotowanie osobistego spotkania Szefów. W trakcie rozmów obie strony doszły do porozumienia dotyczącego zdalnego spotkania w trybie telekonferencji, które miało się odbyć dzisiaj, 31. 12.24 r. Tymczasem najnowsza wiadomość dotyczy zerwania negocjacji i wylotu rosyjskiej delegacji na pokładzie rządowego rosyjskiego samolotu. Poszło o niemożność uzgodnienia podstawnego warunku rozpoczęcia negocjacji, czyli żądania Trumpa, aby Rosjanie przerwali ofensywę i ogłosili zawieszenie broni na czas rozmów pokojowych. W odpowiedzi Putin, mówiąc popularnie posłał Trumpa na drzewo, deklarując, iż Rosyjska armia będzie prowadzić natarcie aż do osiągnięcia celów SWO i nie ma mowy o żadnym rozejmie.
Postawę Putina dość łatwo wytłumaczyć - jest przekonany, że jego strategia oparta na bardzo groźnych masowych nalotach przy użyciu precyzyjnych skrzydlatych bomb, przed którymi Ukraińcy nie mają ochrony z braku samolotów i dalekosiężnych rakiet oraz falowych "mięsnych" atakach szturmowych oddziałów złamie w końcu wolę oporu Ukraińców. Jak na razie ta taktyka sprawdza się mimo strasznych strat, ale mięsa armatniego Rosjanom nie brakuje. Niemniej postawił przy okazji Trumpa wobec, można rzecz, krystalicznie czystej i jasnej alternatywy, w końcu Trump gromko obiecał zawarcie pokoju zaraz po objęciu władzy, a tymczasem został całkowicie zlekceważony i nie potrafi doprowadzić do choćby czasowego zawieszenia broni. Albo okaże się MIĘKISZONEM, którym byle Carek może pomiatać publicznie, albo musi zareagować, jak na światowego HEGEMONA przystało!
Wiąże się to z kolejnym problemem - ewentualne stulenie uszu i przełknięcie ostentacyjnej obelgi skłoni obserwatorów (czyli cały zainteresowany świat) do szukania powodów tej rejterady. Tymczasem krąży od dawna narracja, zgodnie z którą Putin ma na Trumpa poważne "haki", inaczej zwane kompromatem, co tłumaczy niektóre jego posunięcia. Domyślano się jakiś wpadek obyczajowych, jednak jest to zdecydowanie mylna opinia, bo na wpadki obyczajowe Trump jest całkowicie odporny. Znacznie bardziej możliwa jest wersja, że w dawnych czasach w trakcie prowadzenia interesów z Rosjanami został zwerbowany do "Razwiedki", na co Kreml ma dokumenty czy nawet wideo rozmowy werbowniczej. W rezultacie Trump siedzi na mocnym haku i będzie zdalnie sterowany z Kremla. Przy czym nie ma znaczenia, na ile prawdziwa jest ta narracja. Liczni wrogowie, których Trump z takim talentem i zapałem sobie zyskuje, w radością będą ją kolportować w całej światowej przestrzeni medialnej, tłumacząc nią każdą wpadkę czy błąd. Zaś tłumaczenie, że nie jest wielbłądem, raczej do mało kogo dotrze :-)
Paradoksalnie, ale zaskakująco pozytywna pozycja Ameryki, którą właśnie osiągnęła na skutek katastrofy swoich przeciwników, czyli Rosji i Iranu na B.W a także ciężkiego wycieńczenia rosyjskiej armii oraz gospodarki w trakcie trzyletniej wojny na wyniszczenie z Koalicją Zachodu, jeszcze bardziej blokuje mu swobodę wyboru. Ameryka dysponuje obecnie możliwością zgniecenia Rosji bez większego trudu, wystarczy dostarczyć Ukrainie choć część składowanych zasobów sprzętu i obniżyć cenę ropy naftowej na rynku światowym do 50$/baryłkę. Jeśli powiąże się to z osłabieniem Iranu, najbliższego sojusznika Rosji, Ameryka zyska entuzjastyczne wsparcie swoich koalicjantów na B.W., choćby Izraela i Arabii Saudyjskiej, co bardzo pomoże w obniżeniu ceny na ropę i gaz.
Co więcej, Trump w ramach swoich tradycyjnych przechwałek jeszcze w czasie kampanii wyborczej zastawił sam na siebie pułapkę, zapowiadając, że w razie oporu Putina na swój pokojowy plan z łatwością go zmusi do rozpoczęcia rozmów na własnych warunkach. Dlatego z dużą uwagą i pewną domieszką złośliwego rozbawienia będę oglądał, jak Trump zamierza wyjść z tych wnyków, które Los na niego założył. Jako niepoprawny optymistysta wierzę, że jednak będzie zmuszony wesprzec Naszą Polską Wielką Grę z Imperium Moskiewskim, jak tylu poprzednich amerykańskich Prezydentów, choćby ci się zapierali wszystkimi czterema nogami, jak Obama, gdy waliła się jego sprytna strategia Resetu z Rosją.
Inne tematy w dziale Polityka