Na temat Chin popełniłem już kilka testów, w których tłumaczyłem, dlaczego nie mają szans na objęcie globalnej Hegemonii, jednak nie spodziewałem się, że moje krakanie będzie bardzo optymistycznym wariantem Realu, który aktualnie obserwujemy. Przy czym temat jest tak obszerny, iż w ramach blogerskiego tekstu mogę napisać tylko barbarzyńsko skróconą ściągawkę, za co z góry przepraszam.
Diagnoza większości ekspertów jest jasna i kategoryczna - Chiny wchodzą w ciężki kryzys strukturalny, prawdopodobnie jeszcze gorszy od japońskiego z końca XX w. i żadne posunięcia ich władz nie przyniosą ratunku, ponieważ zbyt dużo negatywnych czynników zwala się na Chiny na raz. Zacznijmy od DEMOGRAFII - można by spytać, jakie kłopoty demograficzne może mieć kraj z ludnością grubo ponad miliard mieszkańców, tymczasem im większy kraj, tym większe mogą być problemy, o czym znienacka zorientowała się Władza.
Jeśli podzielimy ludność Chin na 2 grupy według kryterium wieku, to młodszych niż 50 lat będzie mniej od grupy starszych! Zresztą tak nieprawdopodobny wynik można łatwo wytłumaczyć polityką jednego dziecka, prowadzoną od wielu dekad przez Chiny. W efekcie otrzymali społeczeństwo, w którym zabrakło ok. 100 mln młodych kobiet w stosunku do mężczyzn, co również wynika z chińskiej tradycji utrzymywania rodziców przez dorosłe dzieci, a konkretnie synów, ponieważ córki wydawane są do obcych rodzin i utrzymują tamtych rodziców. Nic więc dziwnego, że chińskie rodziny preferowały synów, eliminując córki. Pozornie największym problemem gwałtownego ubytku liczebności następnego pokolenia jest brak rąk do pracy w rozbuchanej gospodarce "światowej fabryki", tymczasem sytuacja jest jeszcze gorsza.
Rzecz w tym, iż to ludzie poniżej 40-tki są najlepszymi konsumentami, zakładają rodziny, kupują mieszkania, samochody, całe wyposażenie do nich, wychowują dzieci. Starsze pokolenia gwałtownie zmniejszają potrzeby, ograniczając się do żywności i lekarstw, dlatego im całe społeczeństwo jest starsze, tym bardziej spada popyt, co ostatecznie skutkuje ograniczeniem produkcji, której zwyczajnie nie ma komu sprzedać. O ile brak siły roboczej można nadrobić automatyzacją produkcji, to konsumentów wewnętrznych można zastąpić tylko eksportem, a tutaj otworzyła się kolejna pułapka, taka na niedźwiedzie :-).
W poprzednich dekadach Zachodnie koncerny przeniosły masowo swoją produkcję do Chin, korzystając z licznej taniej i zdyscyplinowanej siły roboczej, tworząc przysłowiową "światową fabrykę", obliczoną na zaspokojenie popytu bogacącego się świata po upadku Bolszewickiego Imperium i zmniejszenia wydatków na zbrojenia. Rzecz w tym, że Chiny osiągnęły zbyt wielki sukces, dostarczając miliardom klientów wszystkie niezbędne dobra po niskiej cenie, co w końcu zaowocowało nasyceniem rynku. Oczywiście pozostały kolejne miliardy potencjalnych klientów, jednak zbyt biednych, aby mogli kupić wyroby tak ogromnego producenta, no bo co mogą kupić mieszkańcy Syrii, Somalii czy Afryki? Na dokładkę śladem Chin poszły inne kraje, oferując jeszcze tańszych pracowników i przejmując dużą część rynku.
Rozkręcony do nieprawdopodobnych rozmiarów sektor produkcji postawił Chiny przed iście diabelską alternatywą - PRODUKUJ ALBO GIŃ! Wszelkie zmniejszenie produkcji automatycznie skutkuje bowiem bankructwami, masowym bezrobociem i oczywistymi niepokojami społecznymi. Dlatego przy spadku popytu wewnętrznego i zewnętrznego Władze przekierowały moce produkcyjne na niemający precedensu na świecie program rozbudowy infrastruktury, aby zapewnić pracę milionom pracowników i zyski włascicielom, którzy już się podzielą z politykami. Budowano całe ogromne miasta na pustym miejscu, sieci autostrad i superszybkich pociągów na skalę nigdy dotąd nieznaną, już nie mówiąc o energetyce czy nowoczesnym przemyśle. Przez dłuższy czas wszystko funkcjonowało doskonale, a przynajmniej tak wydawało się Władzy, gdy nagle, dosłownie na naszych oczach okazało się, że Chiny dobrowolnie weszły w kolejną pułapkę, ale tym razem taką na słonie, która właśnie się zatrzaskuje.
Okazuje się, że ten niesamowity "Cud Gospodarczy", czyli niewiarygodnie szybki rozwój chińskiej gospodarki tak naprawdę wcale nie był taki cudowny! Po prostu w Chiny wpompowano ogromne sumy i to one umożliwiły te wszystkie osiągnięcia, już nie mówiąc o przebudowie całego ogromnego kraju. Tyle tylko, że te inwestycje dokonywały się NA KREDYT! W rezultacie radosnej twórczości chińskich polityków i bankierów, aktualnie Chiny są najbardziej zadłużonym państwem na świecie, przebijając nawet Amerykę. Według chińskich danych dług sięga 300 % PKB, jednak prawie na pewno są one zaniżone, pytanie tylko o ile. Co prawda większość zadłużenia przypada na wewnętrzne chińskie podmioty, jak koncerny czy miasta, a także całe regiony, ale rosnąca bańka toksycznych długów nie do spłacenia grozi dosłowną eksplozją systemu bankowego, gdy państwowy budżet nie będzie w stanie ratować go przed bankructwem. Obserwujemy rozpaczliwą walkę o podtrzymanie gospodarki na powierzchni, ale obecnie chyba nikt już nie wątpi, że to tylko kwestia czasu. A wtedy nie tylko Chiny, ale większość świata obudzi się w naprawdę ciekawych czasach!
Przy czym chińska gospodarka zmaga się z kolejnym wyjątkowo groźnym problemem, praktycznie niemozliwym do rozwiązania w istniejących warunkach politycznych. Chodzi o to, że Chiny po błyskotliwych reformach Teng Siao Pinga, które umożliwiły rewelacyjny wzrost gospodarczy, faktycznie cofnęły się w czasy Mao,jeśli chodzi o sprawność zarządzania państwem. Obecny Przewodniczący KPCH Xi ogłosił się praktycznie nowym Cesarzem o pełni jednoosobowej władzy, faktycznie półboskiej według najlepszych chińskich tradycji. A to oznacza, że Chiny przyjęły paradygmat nieomylności Cesarza, dlatego wszelka próba krytyki jego posunięć równa się próbie zdrady ze wszelkimi tego konsekwencjami. Ponieważ jest oczywiste, że każdy, kto działa,popełnia omyłki , jedna z najmądrzejszych sentencji, jakie znam głosi, że to nie pomyłki (błędy) są decydujące o powodzeniu wszelkich działań, tylko reakcja na nie! Środowisko,które blokuje wszelką krytykę błędów, uniemożliwia samonaprawę, co prędzej lub później musi doprowadzić do katastrofy.
Przykładowo Chiny zbudowały sieć superszybkich kolei, długośc wielu tys.km, której nie ma nikt inny na świecie, problem jednak polega na tym, że są one kompletnie nieopłacalne i państwo musi dokładać do ich utrzymania ok. 1 tys.mld$ rocznie! Mieszkań w miastach-widmach wybudowano tyle, że jest ich więcej niż chińskich rodzin,które miałyby ich zasiedlić, a przecież trzeba budować nowe, aby firmy budowlane nie zbankrutowały. Zresztą podobnych absurdów jest więcej, a nawet to nie jest najgorsze. Prawdziwą przyczyną tej sytuacji było granitowe przekonanie chińskich Władz z Cesarzem na czele, że chińska gospodarka jest po prostu za wielka, aby ją dotyczyły zwykłe prawa ekonomii, dlatego nie ma potrzeby przejmować się jakimiś wymysłami "białych diabłów". Wynikało to z podświadomego poczucia absolutnej przewagi nad resztą świata, obecnego od tysiącleci w mentalności mieszkańców Państwa Środka, wzmocnionego przez rozkwitły nacjonalizm i potrzebę rewanżu za dekady upokorzeń ze strony kolonialistów. Dlatego chętnie przyjmowano wiedzę technologiczną, pieniądze i inne praktyczne umiejętności przy jednoczesnym odrzuceniu wszelkich niepasujących do paradygmatu doświadczeń Zachodu.
Wygląda na to, że powaga sytuacji zaczyna docierać do Cesarza i jego Dworu, jednak czasy są wyjątkowo ciekawe, mało sprzyjające dla spokojnej analizy, a głównym problemem stał się przyszły Prezydent Ameryki ze swoimi nieprzewidywalnymi koncepcjami, już nie mówiąc o groźbach dobicia chińskiej gospodarki, korzystając z pieknej okazji wywołanej osłabieniem Chin. Tworzy się w ten spoosób bardzo niebezpieczna sytuacja, gdy zagoniony w kąt Cesarz będzie musiał podjąć jakąś radykalną decyzję. Ale o tym w następnym tekście.
Inne tematy w dziale Polityka