Błyskawiczny upadek Asada omawiają dosłownie wszystkie media na świecie, dlatego w poniższym tekście chcę zająć się głównie postacią prawdziwego zwycięzcy tego nieprawdopodobnego powstania w Syrii, Al-Dżaulaniego. A zapewniam, że jest o czym pisać!
Widząc całkowitą klęskę Kalifatu, dobitego przez koalicję właściwie wszystkich działających na B.W stronnictw, zrozumiał, że droga fanatycznego Islamu nie ma sensu, zaczął więc stopniowo legalizować swoje ugrupowanie HTS, przyłączając rozmaite inne grupy powstańcze wobec Asada, postarał się również o wsparcie Erdogana, choć zachował sporą niezależność od Turcji. W efekcie, gdy w 2020 r. powstańcy zawarli rozejm z Asadem, HTS stała się jedną z dwóch koalicji rządzących zajętym przez nich terenem pod ochroną Turcji. W tym momencie przechodzimy płynnie do wydarzeń po prostu niemożliwych na terenie B.W, a w każdym razie jeszcze nigdy nieoglądanych.
HTS pod dowództwem Al-Dżaulaniego przystąpiła do budowy sił zbrojnych Nowego Wzoru, korzystając z doświadczeń czołowych armii na świecie. Całość wojska podzielono na dwie części, elitarną Gwardię oraz tradycyjne dla Arabów Pospolite Ruszenie, a co najważniejsze, zorganizowano nowoczesny Sztab, doskonale wyszkolony i wyposażony w środki komunikacji, wywiadu oraz kontrwywiadu. Gwardia została zorganizowana według wzorów Grup wywiadowczo-dywersyjnych, wyposażonych w lekkie pikapy oraz absolutną dla B.W wunderwaffe, czyli drony obserwacyjne oraz uderzeniowe, najwyraźniej wzorowane na doświadczeniach wojny na Ukrainie. Oczywiste jest, że instruktorów i ekspertów tak wysokiej klasy, którzy potrafiliby ze zwykłych arabskich bojowników stworzyć elitarne oddziały, posiadają bardzo nieliczne armie na świecie. Dlatego być może najciekawsze pytanie w całej tej arabskiej awanturze dotyczy tożsamości tych tajemniczych fachowców, którzy tak doskonale wytrenowali zarówno Dowództwo, jak i szeregowych Gwardzistów i dostarczyli najnowocześniejsze wyposażenie.
W zasadzie można odrzucić kandydaturę Turcji z paru powodów - HTS było mocno niezależną organizacją, która potrafiła pobić w zbrojnych starciach Koalicję ściśle podległych Turcji bojowników, zresztą nadal walczących według tradycyjnych arabskich wzorów, czyli "kupą mości panowie" :-). Z przyczyn zasadniczych nie wierzę w pomoc Izraela, to już zbyt spiskowa teoria dziejów, po pierwsze, sami fanatyczni Sunnici nigdy by nie zgodzili się na tak ścisłą współpracę akurat w czasie, gdy Izrael niszczył Gazę i zabijał ich palestyńskich braci, po drugie takiej masowej kolaboracji z Wrogiem nie można było ukryć. Być może Al-Dżaulani wynajął którąś z czołowych zachodnich firm Najemników, w każdym razie odpowiedź na to pytanie może stanowić klucz do zrozumienia zachodzących nieprawdopodobnych zdarzeń.
Osobną, równie ważną sprawą jest działalność polityczna kandydata na Saladyna 2.0, który potrafił wznieść się z poziomu plemiennego watażki do zrozumienia polityki cechującej Męża Stanu. Sądzę, że już wie, iż przygotowanie i przeprowadzenie najbardziej błyskotliwej operacji wojskowej w dziejach współczesnego B.W jest tą łatwiejszą częścią, prawdziwe schody zaczynają się teraz. Syria jest rozszarpana na wiele obszarów podległych wrogim sobie stronnictwom, już nie mówiąc o wszystkich obcych państwach zaangażowanych w wojnę domową. Tymczasem budowa w miarę spokojnego, normalnie rozwijającego się państwa jest niemożliwa w warunkach ciągłej walki wszystkich ze wszystkimi. Już podjął zasadniczy wysiłek, zabraniając swoim wojskom tradycyjnych rzezi i rabunku WROGÓW i jak na razie udaje mu się to egzekwować. Na ulicach syryjskich miast panuje święto radości i wdzięczności, pytanie tylko, jak długo...
Pierwszoplanowymi zadaniami będzie przejęcie administracji od poprzednich władz, próba dogadania się z pozostałymi grupami powstańców, choćby z Dery w celu utworzenia wspólnej koalicji rządzącej Syrią no i ustalenie stosunków z sąsiadami. Prawda, jakie to będzie łatwe ? :-) A przecież jest jeszcze nadbrzeżna prowincja zamieszkała przez Alawitów, jest problem Kurdów i Erdogana, który najwyraźniej chciałby ich wszystkich wygonić z Syrii (tych, którzy przeżyją). A potem tylko odbudowa zniszczonego państwa, gospodarki i pogodzenia ugrupowań, które od pokoleń nienawidzą się z całej duszy i serca, a to wszystko przy naciskach sąsiadów utrzymania wpływów, jakie mieli wcześniej. Jednym słowem, same drobiazgi godne tamtego, sławnego Saladyna :-)
Jedno jest dla mnie pewne - z Al-Dżaulanim syryjskie społeczeństwo ma jakieś szanse, być może słabe, ale ma. Bez niego nie widzę nikogo, kto by potrafił je ocalić przed dalszą wojną domową i wszelkimi nieszczęściami z nią związanymi.
Komentarze
Pokaż komentarze (1)