Dla coraz większej liczby ekspertów staje się oczywiste, że perspektywy rosyjskiej gospodarki są gorsze, niż w Związku Radzieckim pod koniec lat 80-tych, w przededniu przegrania Zimnej Wojny i rozpadu Imperium. Przy czym jest to dosyć proste do udowodnienia.
Imperium dobił cały splot niekorzystnych czynników na raz - 1. ogromny ciężar wydatków wojskowych, kosmicznych i prestiżowych związanych z rywalizacją z o wiele bogatszą i sprawniejszą Ameryką 2. gwałtowny spadek cen na ropę naftową, podstawowy produkt eksportowy dla zdobywania niezbędnych dewiz 3. wprost rozpaczliwa niewydolność socjalistycznej, czyli sterowanej przez biurokratów gospodarki 4. całkowite załamanie komunistycznej ideologii, napędzającej przez długie dekady sowieckie społeczeństwo, które uwierzyło w "naukowo udowodnioną świetlaną przyszłość". W efekcie prawie nikt nie miał chęci bronić Czerwonego Imperium i groteskowa próba zamachu stanu w celu zatrzymania jego rozpadu zakończyła się po 3 dniach. Nawiasem mówiąc, oglądaliśmy dokładną kopię upadku Caratu w lutym 1917 r., gdy pozorne mocarstwo rozsypało się nawet bez próby oporu. Można powiedzieć, że w obu przypadkach w pewnym momencie ludzie mieli tego wszystkiego dosyć.
Przy czym paradoksalnie stan państwa w 1989 r. był znacznie lepszy, niż w 2024 r. ZSRR stanowił jedną z dwóch globalnych potęg kosmicznych, właśnie zbudował największą rakietę Energia, a silniki rakietowe były znacznie lepsze od amerykańskich. Na całym świecie dysponował wsparciem państw należących do Obozu Postępu, a w ilości wyprodukowanych dział i czołgów przewyższał Koalicję Zachodu, głównego rywala. Posiadał trzy razy więcej uczonych niż obecna Rosja, a ich prestiż i wpływy były bez porównania większe. Co bardzo ważne, infrastruktura Imperium była w miarę nowoczesna i rozbudowana, poza siecią autostrad, za to koleje oraz komunikacja lotnicza, oparta na masowo budowanych własnych samolotach tanie i powszechnie dostępne. Co ciekawe, najwyraźniej Elita Władzy, to słynne KC KPZR, była na znacznie wyższym poziomie, oczywiście wyłączając ideową celebrę ze świętymi Marksem, Engelsem i Leninem. Za to nie kradli bez opamiętania i nie wywozili łupu na Zachód (w sumie ocenia się wielkość wywiezionego za rządów Putina, czyli straconego dla rozwoju rosyjskiej gospodarki bogactwa na 1500 mld$, jeśli nie więcej).
To zadziwiające, jak bardzo współczesna Rosja Putina jest zależna od dorobku Imperium, w gruncie rzeczy, w ciągu ćwierć wieku istnienia nie stworzyła nic nowego, odwrotnie, wszystkie próby skończyły się klęską, nawet w ukochanym wojsku. Zarówno supermyśliwiec Su-57, jak i superczołg Armata okazały się zwykłym złomem, identycznie jak jedyna od nowa zbudowana rakieta kosmiczna Angara, droższa w eksploatacji od dawnych,jeszcze z czasów Korolewa Sojuzów. W lotnictwie cywilnym doszło do jakiegoś absurdu, ponieważ Rosjanie nie potrafią od dwóch dekad zbudować samolotu, który by zastąpił bardzo popularny dwupłatowiec An-2, służący już od 70 lat, takie latające muzeum :-). A co dopiero mówić o wyższych klasach. Dwie próby budowy odpowiedników Silikonowej Doliny, czyli Rosnano oraz Skołkowo zakończyły się totalnym krachem, masowym rozkradaniem oraz wyrokami dla tych, co nie potrafili podzielić się "prawidłowo" łupem. A co gorsza, nieremontowane od lat sieci cieplne, wodne, gazowe coraz częściej nawalają, a na naprawę prowincjonalne miasta nie mają ani kadr, ani pieniędzy i problem narasta lawinowo.
Uwaga - wielu czytelników może potraktować moje krakanie wzruszeniem ramion, w końcu w jeszcze gorszej nędzy żyją mieszkańcy choćby Kuby, Wenezueli, Korei płn od dekad i nic się nie dzieje, władza ma się dobrze. Zgoda, tylko proszę pamiętać, że te państwa nie toczą ciężkiej, wyniszczającej wojny od prawie 3 lat, w której przeciwnikiem jest wielka Koalicja Zachodu (oprócz samej bardzo bitnej Ukrainy), wojny, która wymaga wytężenia wszystkich sił, których jest coraz mniej, gdy kończą się zapasy forsy i sprzętu po Imperium.
Władze na Kremlu zderzyły się ze zjawiskiem, z którym nie są w stanie wygrać bez całkowitej zmiany strategii, czyli zakończenia wojny, to jest inflacją, która płynnie przechodzi w superinflację. Przyczyny jej rozwoju są oczywiste - większość rosyjskiej armii stanowią faktycznie najemnicy, walczący za ogromne jak na Rosję wynagrodzenia, ponieważ Putin obawia się ogłosić pełnej mobilizacji. Dodatkowo dla frontu pracuje ogromny przemysł oraz system zaopatrzenia i transportu, spalający jeszcze więcej pieniędzy, a wszystkie te wydatki pokrywane są pustym pieniądzem, ponieważ nie przynoszą żadnego dochodu. Jednocześnie przychody z eksportu ropy i gazu zmniejszyły się o 1/3 od 23 r., a będzie jeszcze gorzej, ponieważ "zbawca Rosji" Trump planuje obniżyć cenę ropy do 50$/baryłkę, aby potaniało paliwo na stacjach benzynowych, jak to solennie obiecał wyborcom. Natomiast Ameryka szykuje się do ostatecznego wyparcia Rosji z europejskiego rynku gazu LNG (to nic osobistego, to tylko biznes :-)). Przez długi czas rosyjski Bank Centralny utrzymywał umiarkowany kurs rubla wobec twardych walut, stosując zaporowe procenty na kredyty, obecnie sięgające 21 %, obecnie jednak i ten środek zawiódł, sądząc po gwałtownie rosnącym kursie, sięgającym 115 rubli za 1$.
Zaporowa cena kredytów połączona z coraz szybszą inflancją zagraża masowym bankructwem słabszych firm, a nawet całych gałęzi gospodarki. Zaczęło się od kopalń węgla, teraz narasta kryzys w budownictwie mieszkaniowym, gdzie ilości sprzedanych mieszkań spadły kilkakrotnie w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy jeszcze były pieniądze w budżecie na dopłaty do tanich kredytów hipotecznych. Coraz wyższy kurs walut oznacza potężny spadek importu, uderzający również w przemysł wojskowy, bo przecież nikt nie będzie przemycał do Rosji trefnych komponentów za piękne oczy. Oczywiście inflacja oznacza wzrost cen na żywność i opłaty, no ale na razie nikt na Kremlu nie przejmuje się ludnością, mają się słuchać i już. Odpowiedzią Władzy na szykujące się bankructwa będzie masowa nacjonalizacja firm i rezygnacja z gospodarki rynkowej na faktycznie socjalistyczną, z systemem nakazowym, rządami urzędników i fikcyjnymi kursami dewiz i najprawdopodobniej systemem kartkowym. Tyle tylko, że ten kurs już raz przetrenowano z wiadomym skutkiem, no ale życzę powodzenia w zawracaniu rzeki kijem :-)
Natomiast narasta inne, potencjalnie znacznie groźniejsze zjawisko, deficyt budżetu gwałtownie sie powiększa, a dotychczasowe źródła dochodu nie wystarczają, dlatego jedyną pozostałą opcją dla zapewnienia środków na wojnę będą oszczędności społeczeństwa w różnej postaci. Np. w kontach dewizowych i rublowych w bankach, trzymane "w skarpetach", w złocie, itd. Co prawda ok. 55 mld$ dewiz wyciekło za granicę w 24 r. jednak ocenia się pozostałe zasoby ludności na kilkadziesiąt trylionów rubli i do tych pieniędzy Władza planuje się dobrać, bo nie ma innego wyjścia. Jeszcze nie wiadomo, w jaki sposób i kiedy, ale Sowki mają zagwarantowane bardzo ciekawe przeżycia już niedługo.
Oczywiście nie wiemy, kiedy i jakim rezultatem zakończy się rosyjska agresja na Ukrainę, ale jedno już jest granitowo pewne. Niezależnie od rezultatu Rosjan czeka co najmniej dekada biedy, szalejącej przestępczości i wstrząsów społecznych bardzo podobna do następstw dwóch poprzednich katastrof, gdy upadły Imperia. Bo nawet pokój wcale nie oznacza powrótu do dawnych, w miarę spokojnych i dostatnich czasów. Tysiące zwolnionych z wojska najemników oraz pracowników fabryk zbrojeniowych, czyli bezrobotni ludzie przyzwyczajeni do wysokich pensji, w warunkach ciężkiego kryzysu i szalejącej inflacji zapewnią Rosjanom naprawdę interesujące czasy w każdym wariancie, jaki można sobie wyobrazić. Przy czym jakoś nie potrafię współczuć Sowkom, którzy masowo radośnie poparli najazd na Ukraińców, masowe zbrodnie, naloty na miasta, grabież wszystkiego, co dało się wynieść z domów. Teraz karma wraca i będzie tylko gorzej.
Inne tematy w dziale Polityka