Dla próby zrozumienia zjawiska zwanego Elonem Muskiem warto zauważyć kilka podstawowych spraw. Elon potrafi wykorzystywać jeden z najbardziej przenikliwych umysłów na planecie jako narzędzie dla rozwiązywania bardzo różnorodnych problemów, przykładowo jednocześnie zarządzanie wielkimi ludzkimi zespołami, zagadnienia inżynierskie, działania pijarowe itd. Dlatego odnosi zaskakujące sukcesy w tylu różnorodnych dziedzinach. Przy tym pod "przykrywką" ekscentrycznego, czasem narwanego "pistoleta" kryje umiejętność długoletniego, ścisłego planowania swoich posunięć. Przykładowo jestem gotów założyć się o całą fortunę Muska, że aktualnie poważnie zastanawia się nad następnymi wyborami za 4 lata, gdy osiągnie właściwą potęgę, ale o tym później.
Oglądając jego "wejście smoka" do wielkiej polityki, na skalę od razu globalną, wielu komentatorów próbuje zrozumieć, po co Elon wszedł do tak obcej, brudnej i trudnej dziedziny, jaką jest walka o władzę. Tymczasem wyjaśnienie jest proste - w trakcie swojej błyskawicznej ćwierćwiekowej kariery od biednego studenta w obcym kraju do obecnej potęgi Musk osiągał kolejne etapy, wymagające innej, skutecznej strategii, cały czas nabierając doświadczenia i wpływów. Przez długi czas starał się raczej unikać bezpośrednich starć politycznych, próbując raczej odsunąć się maksymalnie na bok, klasycznym pomnikiem tej zasady jest Kosmodrom Boca-Czika, zbudowany na granicy z Meksykiem, maksymalnie daleko od Władzy. Szybko jednak okazało się, że na osiągniętym poziomie szefa, a wręcz właściciela czołowych globalnych koncernów ignorowanie polityki jest oczywistym błędem. Przecież tak realnie jest dopiero na początku drogi do naprawdę ambitnych projektów, w tym symbolicznego Lotu na Marsa, a dla ich osiągnięcia musi sam stać się jednym z głównych decydentów Ameryki, tak na dobry początek.... w końcu nigdzie sobie nie poszła zasada, iż jeśli nie chcesz być daniem podanym do stołu, sam musisz zostać biesiadnikiem :-)
Gdy podjął już decyzję, jak zwykle zaczął działać w swoim niepowtarzalnym stylu. Na dzień dobry zakupił Twittera za 44 mld$, co ogłupiała Nowojorska Giełda uznała za najgorszą transakcję w tym stuleciu :-), tworząc z niego trampolinę do dalszych politycznych działań. Kolejnym radykalnym krokiem była zmiana barw partyjnych, ponieważ z różnych powodów, wartych zresztą osobnego tekstu nie mógł dogadać się z Demokratami, związał się ostatecznie z Republikanami. Zresztą przegapienie Muska okazało się jednym z największych błędów "oślej partii" :-), przy czym są tutaj w całkiem licznym, wręcz doborowym towarzystwie. Kolejnym posunięciem było obstawienie "czarnego konia" Republikanów, czyli Gubernatora Rona DeSantisa, który niestety nie spełnił oczekiwań Muska, mimo wielkiego potencjału na razie nie ma formatu ogólnopaństwowego. Pozostało więc tylko złapanie byka za rogi i przeproszenie się z "samym" Trumpem, choć wcześniej nagadali sobie paskudnych rzeczy.
Platforma X.Com, czyli dawny Twitter okazała się podstawowym medium łączącym zwolenników Trumpa i Republikanów. Uwaga - zgoda, że podstawowe grono wyborców Trumpa, czyli "prostaczkowie" z prowincji mniej z niej korzystało, jednak była nieocenionym narzędziem dla aktywnej rzeszy ochotników, działających czynnie w niezliczonych klubach i organizacjach wyborczych. Powtórzył się tu sukces Obamy, który potrafił zebrać potężną grupę aktywistów na mediach społecznościowych przy swojej kampanii wyborczej. Dodatkowo Musk rzucił na szalę całą swoją popularność zwycięskiego Celebryty, Człowieka Sukcesu z samego jądra mitu American Dream, zarażając swoją energią całą kampanię. Okazało się, że przy nim cała konstelacja Amerykańskich Bogów na Olimpie, popierających Demokratów, jakoś dziwnie zbladła :-) Na dokładkę do gry weszło jego szczęście, wręcz przysłowiowe szczęście - Dolny stopień Starsipa, czyli największej, przełomowej dla dalszego podboju Kosmosu rakiety, triumfalnie wylądował przy PIERWSZEJ próbie w objęcia wieży startowej, dając pokaz, jakiego jeszcze świat nie widział!
Gdy Trump wygrał zdecydowanie wybory, jesteśmy świadkami bardzo ciekawej historii, gdy zwykły (no, nie taki całkiem zwykły :-)), prywatny człowiek stał się według wielu poważnych ekspertów autorem nie jednego, ale dwóch kolejnych przełomów politycznych w skali globalnej. Pierwszy raz Musk w bardzo prawdopodobny sposób zadecydował o sukcesie Ukrainy, napadniętej przez Rosję. Dostarczone przez SpaceX w wielkiej ilości modemy do Starlinka, jedynego niemożliwego do zagłuszenia systemu komunikacji uratowały armię ukraińską od klęski militarnej. W efekcie po 3 latach wojny na wyniszczenie wojsko rosyjskie, zamiast gromadzić siły na Bugu, wykrwawia się w mięsnych szturmach na Donbasie. Chyba pisząc w Polsce, nie muszę tłumaczyć, jak wielka to jest różnica, zresztą nie tylko dla Nas, ale i całego świata. Po raz drugi to oczywiście kampania Trumpa, który znów bardzo prawdopodobnie wygrał ją dzięki Muskowi. Oczywiście nigdy nie będziemy mieli pełnej pewności w obu wypadkach, ale jak na polityczny debiut chyba wypadło nieźle :-)
Swój podstawowy cel Musk już osiągnął, stając się jednym z najważniejszych Ludzi Trumpa, o czym najlepiej świadczy udział w telefonicznej rozmowie Trumpa z Zełeńskim. Wyczuli to zresztą od razu republikańscy Kongresmeni, którzy poprosili Muska o mediację przy uzgadnianiu ważnych posad w Izbie Reprezentantów :-). Po co więc Musk podjął ten wysiłek? Po prostu osiągnął taki poziom ze swoimi firmami, iż bez zaangażowania Władzy Państwowej praktycznie nie może posunąc sie dalej. Przykładowo Kosmodrom Boca-Czika jest zbyt mały dla komercyjnych lotów dla Starshipów w ilościach porównywalnych z Falconami 9, a więc co kilka dni. Dla tego potrzeba będzie poważnej przebudowy państwowego Kosmodromu Canaveral, a w dalszej perspektywie stworzenie ogromnego Konsorcjum budującego i obsługującego Przemysł Orbitalny oparty o tani transport za pomocą Starshipów. Tesla musi dokończyć i zalegalizować Autonomiczne samochody, prowadzone przez SI zamiast człowieka, a odpowiednie procedury bez popchnięcia z góry będa się ciągnąć bez końca. Zresztą temat jest tak wielki, że wymaga osobnego tekstu i to długiego.
Całkiem osobną fuchą, zaoferowaną Muskowi jest przewodniczenie Zespołowi dla usprawnienia działania państwowej Biurokracji, liczącej w sumie grubo ponad 400 agencji i biur. Musk posiada zasłużoną sławę jedynego człowieka na świecie, który potrafił pokonać potwora Biurokracji, rządzącego się Prawami Parkinsona, o czym świadczą sukcesy jego koncernów. Według wiarygodnych informacji ma już przygotowane odpowiednie procedury, w każdym razie ciekawie będzie oglądać heroiczny bój jednego człowieka z niepokonanym dotąd molochem. Jeśli uda mu się wygrać, zbledną przy tym wszelkie sukcesy kinowych superbohaterów! :-)
Oczywiście w tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu, a jest nią sam Jego Wysokość Donald Trump, czyli klasyczny narcyz i egotyk, zakochany w sobie bez pamięci i to z wzajemnością. Od początku chyba wszystkich będzie męczyć pytanie, jak długo człowiek z takim charakterem wytrzyma bezpośrednie stosunki z największym geniuszem XXI w, który również, jak każdy szanujący sie geniusz do łagodnych i pełnych empatii ludzi sie nie zalicza, a wręcz na odwrót. Czy Trumpowi, a właściwie im OBU wystarczy rozumu i siły woli, aby zaakceptować takie zderzenie silnych osobowości dla wspólnego pożytku, bo jasne jest, że prawidłowo użyty Musk stanowi prawdziwe dobro narodowe Trumpa i Ameryki. Oto jest pytanie!
Przy czym jeszcze do niedawna myślałem, że w razie krachu wydarzy się klasyczny schemat - Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść. Obecnie, gdy głębiej wszedłem w działania polityczne Muska, jestem już pewny, że obecnie uzyskał status takiej potęgi politycznej i to na skalę globalną, zresztą potęgi, która będzie się rozwijać równie szybko, jak dotychczas, że nawet "niełaska" Trumpa co najwyżej trochę opóźni jego plany. A co do jego ogólnej opinii politycznego żółtodzioba, wrzuconego do klatki z prawdziwymi drapieżnikami, to uznałem ją za kolejną "maskirowkę" kochanego Elona. Stało się to wtedy, gdy podczas oglądania serdecznej rozmowy Muska z premierem Netanjahu na Youtubie panowie wspomnieli o bardzo smacznej kolacji przed laty przygotowanej przez żonę Premiera Izraela. Chyba nie muszę tłumaczyć, jakie wnioski same się nasuwają przy okazji takiego drobiazgu.
Inne tematy w dziale Polityka