Uwaga - z góry przepraszam za wysoki poziom cynizmu w poniższym tekście, no ale jest to nieuniknione przy opisie Realu w globalnej polityce i strategii.
Zbliżamy się do 1000 dni Wielkiej Wojny napadniętej Ukrainy wspieranej przez Zachód z Rosją korzystającą z pomocy szeregu państw wrogich Zachodowi. Zacznijmy od sytuacji na froncie - rosyjska ofensywa ciągnąca sie przez 24 r. kończy się ciężką klęską strategiczną, ponieważ bardzo ograniczone zdobycze na Donbasie uzyskane za cenę ogromnych strat w sprzęcie i żołnierzach niczego nie zmieniły w sensie militarnym. Jedynym usprawiedliwiającym celem tak krwawej ofensywy jest chęć zniszczenia woli oporu Ukraińców poprzez zadanie im strat, których społeczeństwo nie da rady dłużej akceptować. Trzeba przyznać, że ten cel częściowo został osiągnięty.
Zarówno ukraińska armia jak społeczeństwo znacznie mniej liczne i słabsze od agresora ulega silnej erozji po tylu miesiącach wojny na wyniszczenie. Na froncie dochodzi do licznych dezercji ( w sumie ok. 100 tys.) skrajnie wyczerpanych również psychicznie żołnierzy, a autorytet władz i samego Ziełeńskiego spadł najbardziej od początku wojny. Po klęsce ukraińskiej ofensywy w 23 r. i ciągłym cofaniu przez cały 24 r. Ukraińcy mają prawo zwątpić w ostateczny sukces i pobicie armii rosyjskiej na froncie. Z drugiej strony Ukraina ma nadal znaczne rezerwy, zarówno w nowo utworzonych brygadach, stojących na zapleczu, jak i zasobie mobilizacyjnym. W dalszym ciągu poza poborem znajdują się ludzie w wieku 18-25 lat, a więc paradoksalnie akurat ci, których wszystkie armie mobilizowały w pierwszej kolejności. Jest to świadoma polityka władz Ukrainy zmierzająca do oszczędzenia najbardziej użytecznej grupy społecznej podczas przyszłej odbudowy kraju. Dlatego sięgnięcie po nich będzie jawną oznaką wielkich problemów, rodzajem "rozpaczliwca".
Trzeba pamiętać, że strategia wojny totalnej na wyniszczenie, przyjęta z musu przez Putina jest kijem o dwóch końcach. W rezultacie mamy wyścig o to, kto pierwszy się załamie po wyczerpaniu zasobów, zarówno własnych, jak i nadesłanych przez Sojuszników. Również dla Rosji bije dzwon, ponieważ już wiadomo, że pozornie niezmierzone zapasy uzbrojenia i amunicji pozostałe po Imperium na pewno skończą się w ciągu 25 r., tylko nikt nie zna dokładnej daty, zależnej od wielu czynników, np. tempa niszczenia rosyjskich składów amunicji przez dalekosiężne drony odrzutowe. A wtedy produkcja nowego sprzętu i amunicji może spaść nawet do 1/4 obecnych ilości. Co do siły żywej, wysyłanej do okopów na utylizację, jak na razie sytuacja jest lepsza, ponieważ nadal jest wielu ochotników na bajeczne w rosyjskich warunkach zarobki, pozostaje tylko pytanie, jak wielu duraków jeszcze pozostało, skoro tyle tys. zostało już przemielonych w "mięsnych szturmach". Przy czym nie chodzi tu tylko o zabitych, drugie tyle, a więc też wiele tys. wraca do domu jako pełni inwalidzi. A ich widok i opowieści wojenne powinny w końcu przebić się nawet przez zaporową głupotę statystycznych Sowków. A nadal musimy pamiętać, że w np. w grudniu 1916 r. Carat mimo porażek na froncie miał się całkiem nieźle, by w lutym 1917 r. wylecieć na śmietnik historii, zmieciony przez wkurzone społeczeństwo przy praktycznej obojętności "obrońców tronu". Ich entuzjazm dla poprzedniej władzy był tak wielki, że ze wszystkich tysięcy oficerów wojska i żandarmerii tylko jeden! popełnił samobójstwo na wieść o upadku Cara.
Drugi, równie ważny front WW toczy się na arenie globalnej, z jednej strony prowadzi ją Koalicja ok. 50 państw Zachodu, zaopatrując Ukrainę w strategiczne zasoby, czyli sprzęt, amunicję i pieniądze oraz próbując osłabić Rosję poprzez sankcje i rozmaite akcje polityczne. Wynik tych działań jest bardzo niejednoznaczny (delikatnie mówiąc). Największą klęską polityczną jest fakt, że dwie globalne potęgi, czyli Chiny i Indie w najlepsze handlują z Rosją, zapewniając jej niezbędne środki dla dalszej wojny. Z drugiej strony, korzystając z okazji niemiłosiernie doją Rosję, a także wypychają jej wpływy w szeregu regionów, szczególnie w Azji. Głównym celem sankcji Zachodu jest pozbawienie Rosji funduszy na dalszą wojnę, o ile eksport rosyjskiego gazu i węgla bardzo zmalał, to ropa ma się doskonale. Główną przyczyną fiaska sankcji na ropę jest obawa, że odcięcie rosyjskich dostaw na rynku światowym spowoduje gwałtowny wzrost cen, co dla wielu importerów jest nie do przyjęcia (bliższa koszula ciału :-)).
Niestety do wojny wchodzi na całego Korea Północna, dysponująca potężnymi zasqobami wojennymi oraz liczną armią, może to znacznie przedłużyć samą wojnę. Z drugiej strony trzeba spróbować zaangażować po naszej stronie jej tradycyjnych wrogów, czyli Koreę Południową i Japonię. Oczywiście wymaga to ze strony Koalicji poważnej operacji dyplomatyczno-politycznej, znowu możliwej dopiero po wyborach. Natomiast drugi Sojusznik Putina, czyli Iran właśnie wchodzi w zwarcie z Izaelem, stąd jest szansa, że zabraknie mu sił i ochoty na mocniejsze wspoarcie Rosji. Dodatkowym bonusem powinno być ostateczne poróżnienie Izraela i Rosji, bo dotąd oba rządy zaskakująco sie lubiły, może teraz im przejdzie :-)
Największym marzeniem Putina i jego szajki jest rozbicie jedności Koalicji Zachodu, co wcale nie jest niemożliwe. Ogólnie politycy Zachodu robią tylko to, co jest niezbędne dla podtrzymania Ukrainy, wynajdując rozmaite wymówki, np. że nie mogą dostarczyć więcej broni, ponieważ im samym zabraknie w razie czego. Czysta hipokryzja, skoro sprzęt i amunicja wysłane na Ukrainę niszczą rosyjskie zasoby, które inaczej pozostałyby dla ewentualnej agresji na tłumaczący się kraj i sami by musieli z nim walczyć, a tak jest utylizowany z daleka od ich granic. Szczególnie dotyczy to środków OPL, których tak brakuje Ukraińcom. Oczywiście obecnie najważniejszym czynnikiem są wybory prezydenta USA, co może na nowo zdefiniować przebieg wojny. Stąd stan zawieszenia wszelkich ważniejszych działań politycznych w oczekiwaniu na wynik. Temat jest tak ważny, że wymaga osobnego dużego tekstu.
W tej sytuacji ostatnia inicjatywa Zełeńskiego, który przedstawił "plan zwycięstwa" wygląda ciut niepoważnie, przecież i tak nikt mu nie odpowie, nie znając wyniku wyborów. Ponieważ nie posądzam Ekipy w Kijowie o aż taką naiwność i nieznajomość kontekstu (mimo, że czasem robią, co mogą, aby mnie do tego przekonać :-)), przypuszczam, iż sytuacja wewnętrzna na Ukrainie jest na tyle ciężka , że wymaga nadzwyczajnych posunięć pijarowych. W to wpisuje się najnowsza próba straszenia ukraińską bronią atomową, którą podobno mogą niedługo posiadać. W sumie nie wygląda to dobrze....
A teraz obiecana dawka cynizmu - paradoksalnie obecny przebieg wojny jest dla nas, Polaków bardzo pozytywny, ponieważ powoduje, że Rosja dążąc do wygrania wojny na wyniszczenie wypruwa z siebie ostatnie żyły i tylko trzeba jej w tym pomagać. Szybkie zakończenie utylizacji rosyjskiej armii w okopach na Ukrainie jest absolutnie niewskazane, dlatego musimy robić wszystko, co możliwe, aby nie było zawieszenia broni. Co prawda ostatnio Ukraińcy próbują odsunąć nas od pozycji decyzyjnych, co według mnie jest czystą głupotą, szczególnie w odniesieniu do ekipy Tuska i Sikorskiego, którzy tyle zrobili dla wsparcia Ukrainy, również wobec niechętnego Zachodu. Nie ma co na to zważać i dalej robić swoje ( co prawda do 5 listopada to będzie polegać głównie na trzymaniu kciuków za Kamalę :-)).
Inne tematy w dziale Polityka