Chyba każdy, kto się interesuje choć trochę podbojem Kosmosu, obserwował z zapartym tchem lądowanie dolnego stopnia Starshipa w czułe objęcia wieży startowej. A widok był naprawdę odlotowy - rakieta długości 70 m, mająca prawie 300 ton żywej wagi wyhamowała z prędkości 4 macha i siadła z precyzją dosłownie centymetrową na dwóch czopach,opierając je na ramionach wieży startowej, zwanych pieszczotliwie Mechazillą. Sam pomysł takiego schematu lądowania największej rakiety na świecie należał do Muska i po ogłoszeniu go wywołał w środowisku ekspertów jednoznaczne komentarze. Część była zgodna, że tym razem kochany Elon ostro przegiął z pijarem, reszta raczej sądziła, że winą były zbyt mocne dopalacze :-).
Trudno nawet się im dziwić, ja sam czytam od pół wieku SF ( no cóż, każdy ma swoje grzeszki:-)), a nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek czytał o tak zwariowanym rozwiązaniu, po prostu pisarze musieli dbać o pewny stopień realności. Dlaczego więc Musk podjął tak dziwną decyzję i co ważniejsze, dlaczego udało się ją zrealizować już przy pierwszej próbie? Wytłumaczenie jest pozornie proste - Muskowi udało się zorganizować w ramach SpaceX ekipę inżynierów, której równej nie ma nie tylko wśród koncernów pracujących w biznesie kosmicznym, ale chyba na całym świecie. A wszystko opiera się na specyfice werbowanych kandydatów i warunków pracy dla Muska.
Po 20 latach działania firm prowadzonych przez Elona Muska każdy chętny ma jasny obraz sytuacji - aby mieć jakieś szanse na przyjęcie, musi reprezentować absolutną czołówkę w swojej dziedzinie, zresztą chętnych jest tylu, że można przeprowadzić bardzo ostrą selekcję. Ochotnika czeka katorżnicza harówka i żądanie pełnej dyspozycyjności, zaś naczelny szef stale się drze, wymaga absolutnie niemożliwych terminów realizacji swoich pomysłów, a co najgorsze, stale demonstruje na swoim przykładzie, ile danemu pracownikowi brakuje do prawdziwego topu fachowości. Większość inżynierów wytrzymuje najwyżej 5 lat i odchodzi wypalona. Co więc ich przyciąga, skoro pensje nie są rewelacyjne ?
Do pracy u Muska idą ludzie ambitni, którzy dobrze wiedzą, że będą tworzyć nowe, rewelacyjne projekty, a nie wysiadywać dziury w spodniach na nudnej posadzie. Wiedzą, że ich przełożonymi będą doskonali fachowcy, a nie gryzipiórki zazdrosne o swoje stołki, że biurokracja oplątująca szczelnie każdą większą firmę, tutaj będzie zmniejszona do minimum. No i mając w CV wpis o pracy w firmach Muska, po odejściu będą mogli przebierać w ofertach pracy dosłownie każdego przedsiębiorstwa na świecie.
Te zasady osiągnęły swój szczyt w SpaceX, gdy Muskowi udało się zbudować ekipę bijącą na głowę wszystkie inne na świecie, a sama SpaceX pobiła absolutny rekord wpływów w swojej dziedzinie. O ile wiem, w ciągu ostatnich 100 lat nie było żadnej innej firmy, która by tak zdominowała resztę branży w skali globalnej. Dość powiedzieć, że SpaceX dostarcza na orbitę 80-90% wszystkich ładunków na świecie, zaś ich Starlink liczący obecnie ok. 6 tys. satelitów łączności internetowej nie ma żadnych konkurentów, a przecież to wszystko jest dopiero "dobrym początkiem". Prawdziwa rewolucja oczekuje Nas, gdy do komercyjnej służby wejdą Starshipy, dostarczające setkę ton na orbitę za każdym lotem w cenie wielokrotnie niższej od pozostałych rakiet.
Sądzę, że w gabinetach wielu rakietowych koncernów, gdy ich szefowie oglądali precyzyjne i łagodne lądowanie Starshipa już za pierwszą próbą, na ścianach zapaliły się napisy - mane, tekel, fares. Bo 13.10.2024 r. stało się jasne, że nadchodzi rewolucja, która zmiecie firmy z ich szefami, jeśli nie potrafią dostosować się do nowych warunków kosmicznego biznesu. To obecnie już kwestia dosłownie paru lat. Oj, będzie się działo!
Bo muszę przypomnieć jeszcze raz - osławione loty na Księżyc i Marsa są tylko wisienką na torcie. Prawdziwą rewolucją stanie się gwałtowny rozwój biznesu orbitalnego, gdy wreszcie stanie się opłacalna produkcja wszelkich rzadkich urządzeń, możliwych do stworzenia w warunkach mikrograwitacji, gdy wielkie stacje orbitalne zaoferują usługi turystyczne, stworzenie obserwatoriów astronomicznych i baz startowych do lotów w głąb Układu Słonecznego. Te wszystkie osiągnięcia staną się dostępne pod warunkiem radykalnego obniżenia kosztów transportu na orbitę, co właśnie zapewnią regularnie latające i lądujące w objęcia wież startowych Starshipy.
Inne tematy w dziale Technologie