Uwaga - cały tekst napisałem przy założeniu, iż w listopadzie wybory wygra Kamala Harris, a wraz z nią Demokraci. Sądząc po aktualnych trendach, jest to bardzo prawdopodobne, dlatego jej zwycięstwo nie jest tylko moim pobożnym życzeniem.
Jeszcze wiosną Musk starał się być neutralny wobec obu rywalizujących o Prezydenturę stron, jednak niedawno zdecydowanie poparł Trumpa, oferując swoje poparcie, pieniądze i wpływy w kampanii wyborczej w zamian za przyszłą przychylność Prezydenta Trumpa. W ówczesnym czasie był to zrozumiały ruch, ponieważ gołym okiem było widać, że gwałtownie starzejący się Biden jest skazany na klęskę w starciu z Trumpem. Tymczasem w lipcu Biden zrezygnował i jego miejsce zajęła Wiceprezydent Kamala Harris, wokół której zjednoczyła się cała Partia Demokratyczna z Obamą i Clintonami na czele. Wobec samej Kamali jest wysuwane wiele wątpliwości czy nawet zarzutów, w tym przez obiektywnych komentatorów, jednak w gruncie rzeczy nie ma to poważnego znaczenia. Po prostu w warunkach zaciekłego plemiennego starcia większość wyborców będzie głosować NIE ZA swoim kandydatem, tylko PRZECIW wrogiemu. W takim układzie Harris będzie pełnić głównie rolę sztandaru, powiewającego nad Demokratami.
Przypuszczam, iż Musk już zorientował się w swoim błędzie, stąd jego zaproszenie dla Kamali na identyczną rozmowę na Platformie X, jaką odbył z Donaldem Trumpem. Niemniej jest oczywiste, że zapanowały między nim a Ekipą Demokratów poważne rozbieżności. Stąd zasadna wydaje się poważna analiza ich wzajemnych stosunków w przypadku objęcia władzy przez Kamalę Harris ze swoją Ekipą. Dość oczywistą uwagą jest, iż najgorszym, najgłupszym wariantem byłoby ulęgnięcie wzajemnym personalnym niechęciom (emocjom), ponieważ przyniosłoby to tylko poważne straty zainteresowanym stronom, nie mówiąc o Ameryce. Tak się składa, że zarówno władza polityczna (Biały Dom) jak i sam Musk są nawzajem sobie bardzo potrzebni, dlatego im bliższą nawiążą współpracę, tym więcej wszyscy na tym zyskają.
Szczególnie ostatnio, gdy Musk włączył się w walkę polityczną po "nieprawidłowej" stronie, w lewicowo-liberalnych mediach modne stało się lekceważenie jego osiągnięć, czasem wręcz hejt. Najuprzejmiejszym określeniem stało się słowo- kontrowersyjny :-). Autorzy niepotrafiący spojrzeć dalej od własnego nosa zupełnie przegapiają żelazną konsekwencję, z jaką Elon rozbudowuje własne Imperium i jaki wzrost potęgi politycznej przy tym osiąga, dosłownie w zasięgu globalnym. W trakcie najbliższej czteroletniej kadencji Prezydenta planuje przekształcić zakupiony tak "kontrowersyjnie" Twitter w Uniwersalną Platformę Usług Internetowych X.com, umożliwiającą wszelkie czynności finansowe, zakupy, komunikację i oglądanie filmów na całej Ziemi. Dodatkowo dzięki tysiącom Starlinków 2, każdy ważący ponad tonę, zapewni nie tylko globalną łączność internetową, ale i komunikację ze smartfonami. Już te projekty zapewnią mu olbrzymie wpływy polityczne, a przecież to dopiero część Imperium.
Najważniejszym zadaniem Starshipów, których testowanie właśnie oglądamy, nie będą wcale loty na Księżyc czy Marsa, tylko budowa prawdziwego przemysłu orbitalnego, który wreszcie będzie opłacalny dzięki wielokrotnemu obniżeniu kosztów transportu użytecznych towarów (i ludzi) na orbitę. W coraz bardziej silniej rywalizacji Ameryki z Chinami właśnie uzyskanie przewagi w Kosmosie może zadecydować o wyniku rozgrywki. A chyba każdy kompetentny decydent w Ameryce rozumie, że bez SpaceX, będącej prywatną firmą Muska nie ma mowy o wygranej. Pozostałe kosmiczne koncerny zbłaźniły się chyba wystarczająco. A przecież pozostałe przedsięwzięcia Muska również obiecują prawdziwe rewolucyjne przełomy w swoich dziedzinach, jak autonomiczny samochód Tesli, jeżdżący bez udziału ludzkiego kierowcy, budowa samoprogramujących się robotów, czy wszczepione wprost do mózgu łącza z komputerem, badane w jego firmie Neuralink. Przy czym wszystkie opisywane projekty, choć brzmią jak czysta SF, są jak najbardziej możliwe do realizacji i to w ciągu najbliższych kilku lat.
Dlatego można określić Elona Muska prawdziwym skarbem narodowym, który przydarzył się Ameryce, a jego właściwe wykorzystanie powinno być priorytetem dla każdej odpowiedzialnej władzy. W szczególności dotyczy to skrócenia i ułatwienia wszelkich procedur biurokratycznych, potrafiących opóźnić, a nawet zniszczyć każdy zbyt rewolucyjny projekt. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że Demokratom starczy cierpliwości i rozumu, bo nie można ukryć, że współpraca z prawdziwym geniuszem bardzo ich potrzebuje :-)
Inne tematy w dziale Polityka