Od pewnego czasu w mediach coraz bardziej pochylają się z troską nad Prezydentem Zełęńskim, co on zrobi, gdy Zachód, a szczególnie Amerykanie każą mu podpisać pakt Zawieszenia Broni z Rosją. Gdy do tego chóru dołączyli się tak "biegli w piśmie", jak George Friedman i Julia Łatynina, uznałem, że warto jest wytłumaczyć pewne oczywiste (choć, jak widać nie dla wszystkich) fakty.
Zawieszenie broni na froncie w tej chwili oznacza faktyczne zwycięstwo Putina, które rosyjska propaganda roztrąbiłaby po całym świecie, czyli jednocześnie potężną porażkę Ameryki, wobec której wycofanie się z Afganistanu po 20 latach wojny z Talibami byłoby nic nieznaczącym potknięciem. Przypominam zaś, że Ekipa Bidena ma przed sobą najważniejszą dla nich kampanię wojenną, której wynik poznamy w listopadzie. Tak wielka porażka na globalnej scenie politycznej niechybnie zmiotłaby Demokratów i Trump dostałby władzę na tacy, bez specjalnego nawet wysiłku. Oczywiście Biden i jego ekipa świetnie o tym wiedzą, dlatego nie tylko nie myślą o jakiejś kapitulacji, ale wręcz odwrotnie, mocno zwiększyli nacisk militarny i gospodarczy na Rosję.
Przypomnę, że po pół roku blokady dostaw wojennych na Ukrainę wartości 60 mld$ przez Partię Przyjaciół Putina Trumpa, Demokraci w końcu je przeforsowali i sprzęt oraz amunicja popłynęły szeroką rzeką na front. Jednocześnie Amerykanie bardzo energicznie przystąpili do najgroźniejszego uderzenia w morale i gospodarkę Rosji. Zaproponowali wypuszczenie 50 mld$ obligacji na wsparcie Ukrainy w jej wojnie z Rosją, zabezpieczeniem których mają być ROSYJSKIE AKTYWA w wysokości 300 mld$ zamrożone na zachodnich kontach bankowych. Przy czym emisją obligacji ma się zająć G-7, w tym państwa Europejskie, co oczywiście w Europie przyjęto mówiąc delikatnie bez entuzjazmu :-). Szczególnie energicznie wierzgał Scholz, ponieważ nadal firmy i banki niemieckie posiadają duże aktywa w Rosji, które teraz zostaną w odwecie przejęte. Niemniej ptaszki ćwierkają, że Scholzowi jednak wykręcono rękę i Niemcy też się zgodzą na projekt obligacji wojennych. Ewentualny efekt tych starań obejrzymy na najbliższym posiedzeniu G-7.
Car Putin po koronacji pojechał po jarłyk na Wschód, wzorem całego szeregu władców Moskwy przez wieki, dla których była to najważniejsza sprawa po uzyskaniu książęcego tytułu. Tym razem jednak to nie było Karakorum, tylko Pekin. Wizyta zakończyła się ogłuszającą klęską, ponieważ Chińczycy co prawda rzucili trochę jałmużny, w sam raz, aby nie załamała się produkcja zbrojeniowa, jednak nie dali poza tym NIC. Nawet gazociąg Siła Syberii 2 Rosjanie muszą budować za własne pieniądze, zaś transakcja kupna gazu odbędzie się na chińskich warunkach. W sumie jest to wszystko całkowicie zrozumiałe, gdy weźmiemy pod uwagę parę liczb: Chiński eksport do krajów Zachodu wynosi ponad 50 % całości, gdy do Rosji "aż" 3 %, słownie TRZY PROCENT ! Wzajemne stosunki, ściślej zacięta rywalizacja między Chinami a Ameryką i szerzej Zachodem są "dość skomplikowane", dlatego wymagają osobnego dużego tekstu, jednak obecnie jasne jest jedno - Chiny nie zdecydowały się wejść do wojny po stronie rosyjskiej, co by radykalnie zmieniło całą globalną strategię i politykę. Oczywiście wspierają ją, przy okazji zajmując coraz większą część jej rynku, jednak ani myślą ryzykować totalnej wojny handlowej ze swoimi największymi partnerami.
Zełeński w imieniu Ukraińców gorzko się żali, że Zachód wspiera ich o wiele za mało i za późno, przez co Ukraina ponosi bolesne straty w ludziach i majątku, a wojna zdaje się nie mieć końca i oczywiście ma rację! Jednak analizując całość ponad dwuletniej wojny doszedłem do wniosku, że paradoksalnie ta strategia Zachodu jest optymalna. Przed Decydentami Ameryki i Zachodu ogólnie od początku stanęły dwa zasadnicze cele strategiczne -1. uniknięcie za wszelką cenę użycia broni atomowej przez spanikowanych Rosjan, nawet taktycznej, ponieważ zacznie się od małych głowic, a nikt nie wie, na czym może się zakończyć! Oczywiście jasne jest, że Putin szantażuje świat atomówkami, ale w przypadku przerwaniu frontu przez armię ukraińską, stojąc w obliczu militarnej porażki może skusić się na uderzenie atomowe w celu zatkania wyrwy we froncie. Dlatego Ukraińcom nie wolno wygrać walki na froncie, oni powinni trzymać twardą obronę i utylizować maksymalne ilości rosyjskich "bohaterów" oraz sprzętu, inaczej pełnić rolę kowadła.
Rolę młota kowalskiego ma spełnić Zachód. Drugim zasadniczym celem jest nie tylko maksymalne osłabienie państwa, ale również pokazanie Sowkom, dotąd entuzjastycznie wspierającym agresje na słabszych sąsiadów, że to skończy się dla nich bardzo boleśnie, tak, aby to zapamiętali na pokolenia. Dopiero wtedy azjatycka Rosja przestanie marzyć o kolejnym rewanżu za parę dekad. Środki do uzyskania tych celów są dosyć oczywiste i coraz konsekwentniej stosowane. Aby uniknąć sytuacji, gdy u Czekistów powstanie pokusa użycia atomu, trzeba doprowadzić środkami politycznymi i ekonomicznymi do załamania gospodarki Rosji w rywalizacji z wielkorotnie mocniejszym i bogatszym Zachodem. Własnego kraju jednak nawet Czekiści nie będą bobardować :-). Dlatego już w 24 r. Zachód planuje przekazać pomoc wojenną Ukrainie na sumę ok. 150 mld$, przy okazji rozwijając swój potencjał militarny. Jednocześnie coraz bardziej blokować Rosję politycznie i gospodarczo, zaostrzając na serio sankcje. Wtedy jedynym jeszcze dostępnym zasobem Kremla na wojnę staną się kieszenie obywateli (przedsiębiorców, zwykłych Rabów, w końcu i Oligarchów). Tego zasobu powinno starczyć na ok. 2 lata, podobnie jak sprzętu, amunicji i chętnych na utylizację w "mięsnych szturmach". Co ciekawe, w dłuższej perspektywie ta strategia jest też najtańsza, ponieważ po gruntownym i dokładnym upadku Rosji Putina jedym poważnym rywalem Zachodu pozostaną przewidywalne Chiny i znów będzie można powrócić do trybu pokojowego gospodarki i to na długo.
Na Kremlu co bardziej bystrzy też to widzą, stąd ostatnie walki pod dywanem i oczekiwanie na ostatnią szansę, czyli powrót do władzy Przyjaciela Putina. Oczywiście temat jest o wiele szerszy, ale o tym w następnych notkach.
Inne tematy w dziale Polityka