Jesteśmy świadkami rosyjskiej operacji o ogromnym rozmachu i zasięgu, którą można kodowo nazwać - Zawtra budiet Wojna ! Rosja koncentruje wielkie siły zbrojne na granicy z Ukrainą, prowadzi intensywną kampanię dyplomatyczną i propagandową, strasząc Zachód konfliktem na pełną skalę, a szereg oficjalnych jej przedstawicieli wspomina o następnym celu, czyli państwach Bałtyckich. Jednocześnie intensywnie wciela Białoruś do struktur Rosyjskich, w tym również wojsko. Po analizie sytuacji doszedłem jednak do wniosku, że to jest klasyczny szantaż przy pomocy blefu, zaś przynajmniej aktualnie nie ma mowy o żadnej poważnej agresji. Zasadniczym celem jest takie podzielenie i zastraszenie zachodnich polityków, aby dobrowolnie przyjęli rosyjskie żądania na wzór niezapomnianego Monachium. Poniżej przedstawię dowody na potwierdzenie mojej tezy.
Rosja zmobilizowała sporo operacyjnych oddziałów na granicy i ściąga następne, na dokładkę może od ręki użyć poważne siły Wojsk Desantowych rozlokowanych przy lotniskach w głębi Rosji. Łączna liczebność wojsk gotowych do ofensywy sięga ok. 150 tys., co sprawia wrażenie poważnego zagrożenia, dopóki nie zaczniemy liczyć uważniej. Dla jasności Ukraina dysponuje ok. 400 tys. ludzi, którzy przeszli w ciągu poprzednich 7 lat przez wojnę w okopach Doniecka i których można bez trudu zmobilizować w razie potrzeby, oczywiście nie licząc działającej na bieżąco armii w liczbie ok. 200 tys.żołnierzy. Do tego dochodzą oddziały Ochotnicze, jak sławny Pułk Azow. Dlatego mimo wielkiej przewagi w lotnictwie i rakietach Rosjanie muszą skoncentrować co najmniej drugie tyle wojska dla uzyskania przewagi operacyjnej, a to musi zająć jeszcze kilka tygodni.
Aby zaś porównać je z NATO, wystarczy wspomnieć o jego kontyngencie w Afganistanie, gdzie przez wiele lat działały wojska liczące ok. 100 tys. ludzi, bez trudu zaopatrywane w warunkach koszmarnej logistyki na końcu długiej i skomplikowanej linii dostaw. Dla jasności przypomnę, że ich wycofanie było decyzją ściśle polityczną, a jeszcze w zeszłym roku żadne z 400 większych miast i osiedli nie było opanowane przez Talibów, którzy praktycznie byli bezradni wobec niewielkiej w końcu liczby nowocześnie uzbrojonych i zorganizowanych wojsk Zachodu, mimo swojego fanatyzmu i waleczności. Sami Rosjanie pod buńczucznymi okrzykami doskonale rozumieją jak wygląda Real. Przypomnę o Syrii, gdzie Wagnerowcy czuli się niezwyciężeni, dopóki nie zaczepili Amerykanów. Nauczka, z której uratowały się ich resztki, dokładnie pokazała, co znaczy zadrzeć z profesjonalistami.
Najważniejszy jednak powód, dla którego nie wierzę w rosyjską operację na dużą skalę w ciągu najbliższych paru miesięcy, znajduje się zupełnie gdzie indziej i o dziwo, został zgodnie przegapiony przez naszych (i nie tylko) ekspertów. Przyznaję zaś, że trzeba mocno się starać, aby nie zauważyć taki jeden malutki i mało ważny kraik, zwany Chinami :-) No więc Cesarstwo Chin znajduje się w przeddzień niezwykle ważnej dla swojej reputacji wewnątrz kraju jak i całego świata OLIMPIADY, mającej potwierdzić potęgę Cesarza i jego globalne znaczenie. Tym bardziej że jest to już DRUGA Olimpiada w krótkim czasie ! W tej sytuacji wszelka akcja faktycznego WASALA Chin, która zaćmi przygotowywaną starannie od lat narrację o potężnym smoku szykującym się do przejęcia światowej Hegemonii, jest jakimś absurdem ! A przecież jest jasne, że militarna agresja na pełną skalę i wywołana przez nią wojna z Ukrainą wspartą przez NATO całkowicie unieważni każde inne wydarzenie na świecie łącznie z Olimpiadą. " W czasie wojny milkną Muzy"...
Jak bym nie oceniał stopień szaleństwa Czekistów na Kremlu, nie potrafię sobie wyobrazić, aby zdecydowali się śmiertelnie obrazić jedynego potężnego Sojusznika na całym świecie zerwaniem jego wielkiej Celebry. Identycznie jestem całkowicie przekonany, że nie ma mowy o uzgodnionym wspólnie równoczesnym uderzeniu Chin na Tajwan pod przykrywką Olimpiady. Po pierwsze Chiny nie mają JESZCZE dostatecznych sił na pokonanie floty i lotnictwa Anglosasów na czele z Ameryką, do których prawie na pewno dołączy Japonia, a być może i inne zaangażowane państwa. Dla których jest przecież jasne, że po ewentualnym zwycięstwie Chin staną się kolejnym daniem, a ściślej deserem...
Być może jednak decydującą przyczyną rezygnacji Chin z wojennej awantury jest powszechne, wręcz globalne przekonanie, iż to Chiny w ciągu paru dekad zostaną kolejnym Hegemonem po detronizacji Ameryki na polu gospodarczym. W tej sytuacji wystarczy zaczekać (a to Chińczycy akurat potrafią !) i sąsiedzi Chin sami im wpadną w smocze objęcia :-). Zaś militarna akcja na globalną skalę jest z samej rzeczy jednorazówką. W razie niepowodzenia (a tu kłania się przykład Japonii) konsekwencje będą niszczące i o wszelkiej próbie rywalizacji z Zachodem można zapomnieć na wiele dekad. Już nie mówiąc o osobistym losie rządzącej kliki, która dopuściła do przegranej. W takich wypadkach w Azjatyckich Satrapiach pechową Elitę czeka bardzo interesujące, choć krótkie życie :-)
Ten "okres ochronny" obejmuje całą wiosnę i wszelkie operacje możliwe będą dopiero w lecie, gdy efekt propagandowy Olimpiady dla chińskich władz pomału przeminie. Wtedy będzie można znów rozważać opcje i szanse, cały czas jednak pamiętając o wpływie Chin na strategiczne koncepcje Kremla.
Inne tematy w dziale Polityka