Jesteśmy świadkami świeżutkiej afery, gdy Australia zerwała rozmowy na temat zakupu 12 francuskich OP Scorpene o napędzie klasycznym na rzecz atomowych OP z USA. Jest to pierwszy skutek Umowy wojskowej zawartej między USA, WB i Australią, a skierowanej na powstrzymywanie ekspansji Chin na obszarze Indo-Pacyfiku. Oczywiście Francja podniosła lament pod niebiosa, wspierana przez Unię, politycy której wypowiedzieli wiele gorzkich słów, nawet sugerując, że wolą już Trumpa, bo on przynajmniej nie udawał przyjaźni dla Europy.
Rzeczywiście Ekipa Bidena zachowała się z wdziękiem słonia w składzie porcelany, co nie zmienia faktu, iż nabrzmiewa konieczność radykalnej reformy NATO, a nawet całej obecnej strategii Zachodu, gdy następują szybkie zmiany na globalnej scenie po 30 latach ewidentnej dominacji Zachodu. Zaś wspomniana umowa między Anglosasami jest prawdopodobnie pierwszym zwiastunem nadchodzących zmian. Nową strategię NATO chciałbym przedstawić z podziałem na dwa bloki, jeden to umownie Indo-Pacyfik, drugi to Atlantyk. Zacznijmy od pierwszego.
Od wielu lat dla Ameryki narasta zagrożenie wzrastająca ekspansywną potęgą Chin, które otwarcie dążą do przerwania jej Hegemoni i wypchnięcia ze strefy chińskich interesów. Przez szereg lat przy buńczucznej retoryce politycy amerykańscy dawali popis indolencji w tej najważniejszej dla jej pozycji sprawie, szczególnie Trump. Tymczasem jest oczywiste, że tylko zbudowanie skutecznej, opartej na wspólnocie interesów Koalicji Antychińskiej z pozostałymi państwami zagrożonymi agresją gospodarczą, polityczną a nawet militarną stanowi rozwiązanie problemu. Ameryka osamotniona, uciekająca na swój kontynent wedle przepisu Trumpa zdążałaby prostą drogą do klęski. Wszystko wskazuje, że powyższa Umowa jest wstępem do stworzenia takiej Koalicji. Można teraz się spodziewać zaproszenia do rozmów następnych państw z Południowej i Wschodniej Azji, przede wszystkim Japonii i Indii.
Sądzę, że po wzajemnych konsultacjach z Anglosasami USA postanowiły podzielić strefy odpowiedzialności Zachodu na wspomniane dwa bloki. Indo-Pacyfik uznano za czysto anglosaską inicjatywę, zaś antyrosyjską strefę działań powierzyć głównie Europie, szczególnie Unii, nawet poprzez wymuszanie bardziej energicznych działań. Na tym froncie będą też potrzebne największe zmiany organizacyjne i kompetencyjne NATO.
Organizacja państw NATO znajdujących się w Unii ewidentnie jest już przestarzała i nieskuteczna wobec zwiększającej sie agresji Rosji, wykorzystującej wszystkie słabe miejsca Zachodu do jego rozbicia. Nie ma co ukrywać, że Europa, korzystając z trzech dekad pokoju i spokoju, a także parasola amerykańskiej potęgi, praktycznie się rozbroiła, zarówno militarnie, jak i mentalnie. Obecne pokolenie jest chyba najbardziej pacyfistyczne w dziejach nie tylko Europy, ale całego świata. Po prostu siedzą sobie jak u Ameryki za piecem, minimalnie inwestując w wojsko, w zamian często i z przyjemnością krytykując amerykański kult siły :-). No więc najwyraźniej dolce vita właśnie się kończy. Ameryka bierze pod pachę WB i udaje sie na Pacyfik, pozostawiając stosunkowo nieduże siły do wsparcia Europy.
Rzecz w tym, że Europejski PKB jest nadal drugi co wielkości na świecie, znacznie przekraczając Chiński, w sumie zaś dwunastokrotnie większy od Rosyjskiego. Podobna jest różnica w wielkości produkcji przemysłowej, szczególnie wysoko technologicznej, więc wszelkie próby rywalizacji ze strony rosyjskiej wydają się być zabawne, gdyby nie jedno ale... nie dość, że europejskie państwa NATO wydają średnio ok. 1, 5 % PKB na wojsko, to każde państwo prowadzi własną politykę zbrojeń, przez co cały sojusz stanowi pstrą składankę mało kompatybilnych systemów uzbrojenia, często ze sobą niezgodnych. Klasycznym przykładem jest największa w Europie armia francuska, posługująca się wyłącznie własnymi systemami, co ogromnie utrudnia sprawną logistykę w razie większego konfliktu wymagającego szerszej współpracy.
W wyniku stopniowego wchłaniania Białorusi rosyjska armia coraz bardziej przybliża się do linii Bugu, co czyni Polskę krajem frontowym, dlatego powinniśmy być zainteresowani poprawą sytuacji strategicznej na Wschodniej Flance. Wbrew pozorom istnieje wiele sposobów jej poprawy, należy tylko przełamać ogólnoeuropejski marazm w myśleniu i działaniu. Przykładowo - strata zamówienia na 12 OP, wartych kilkadziesiąt mld $ mocno uderzyła we francuski przemysł stoczniowy, jednak trzeba pamiętać, że sama Unia dysponuje potężnymi sumami, które umożliwiają skierowanie zamówienia na rynek Europejski. Szereg państw, jak Polska musi wymienić stare OP, dlatego pokrycie części płatności przez środki unijne rozwiązuje oba problemy. Oczywiście pozostaje problem innych stoczni, ale zwyczajnie trzeba wspólnie znaleźć rozwiązanie.
Ten i inne problemy militarne, które w sposób oczywisty wystąpią, (np. coraz wzrastający nacisk uciekinierów z upadłych państw na europejskie granice) wymagają radykalnego wzmocnienia kompetencji wspólnego Europejskiego (unijnego) Dowództwa. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem będzie utworzenie takiego regionalnego Dowództwa w ramach NATO, aby ściślej koordynować działania poszczególnych państw, a także wydzielić Oddział Operacyjny z każdego państwa pod wspólną komendę dla wsparcia Flanki Wschodniej. Jak pisałem, Polska jest organicznie zainteresowana takimi reformami, stąd, gdy już powrócimy do Europy jako jej ważny partner, a wręcz zwornik Flanki Wschodniej, akcja w celu zreformowania NATO i namówienia pozostałych państw do zwiększenia zbrojeń, będzie chyba naszym najważniejszym celem dla zapewnienia bezpieczeństwa państwa. Co oczywiście nie oznacza zawieszenie starań o jak największa obecność amerykańskich wojsk na naszym terenie. Co więcej, powinniśmy sie postarać o funkcję pośrednika między co nieco pokłóconymi obecnie obozami Anglosasów i Europejczyków w dziele zreformowania NATO.
Inne tematy w dziale Polityka