Problem kupna "z półki" najnowszych Abramsów wywołał ożywioną dyskusję w mediach, jednak mam wrażenie, że pomijane są dość istotne okoliczności.
Abrams jest bardzo dobrym czołgiem, choć trzeba przyznać, że inne ciężkie zachodnie czołgi w swoich najnowszych wersjach, jak Merkawa, Leopard czy Leclerc mają podobną wartość bojową. Niemniej jego wprowadzenie do polskiego wojska skutkuje jednym poważnym problemem - otóż jest on skonstruowany w zupełnie obcym, calowym systemie. Co oznacza, że wszystkie narzędzia, części zapasowe i pomiarowe trzeba od nowa sprowadzać z Ameryki. Przy okazji jest to nasz trzeci czołg podstawowy, po rosyjskiej rodzinie T-72 i Leopardach, co jest pewnym ewenementem, skoro większość zachodnich armii opiera się na jednym typie. Nie muszę tłumaczyć, jak to w sumie skomplikuje logistykę i eksploatację broni pancernej. Także dla naszego przemysłu obronnego nie jest zbyt cennym nabytkiem, skoro nie będziemy produkować części zamiennych, a nawet amunicji.
Zatem na pytanie, czy brać jednak ten czołg mimo obiekcji odpowiem wprost - BRAĆ ! a nawet wyrywać razem z rękami :-). Ponieważ jego zasadnicza wartość dla Naszego bezpieczeństwa wcale nie polega na przewadze technicznej, tylko znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa narodowego. Otóż najlepszą obroną przed ewentualną rosyjską agresją zbrojną nie jest polska armia, znacznie słabsza od rosyjskiej, tylko pewność Decydentów na Kremlu, że ta agresja będzie całkowicie nieopłacalna ! A taką pewność może im narzucić wyłącznie świadomość, że Ameryka na pewno lub prawie na pewno włączy się do wojny z całym swoim potencjałem.
Kupując te 250 czołgów, wchodzimy coraz mocniej do systemu patron-klient z największym Imperium walczącym o Hegemonię z Chinami, co nakłada na samych Amerykanów zobowiązania wspólne dla wszystkich imperiów. Po prostu nie mogą tak ważnego i powiązanego wszechstronnie Sojusznika zostawić na lodzie bez całkowitej utraty reputacji na świecie. Szczególnie teraz gdy montują koalicje dla wspólnej rywalizacji z Osią Dyktatorów Chiny-Rosja. A to jest dla Nas znacznie ważniejsza gwarancja od wszelkich zapewnień o przyjaźni.
Jestem przekonany, że wbrew wszelkiej oficjalnej prop-agitce rosyjscy generałowie dobrze znają faktyczną siłę rosyjskiego wojska w porównaniu do potęgi Ameryki. Wystarczy zresztą parę przykładów - 10 lat temu rozpoczęto w Rosji ważny projekt Skołkowo, czyli odpowiednik Doliny Krzemowej, również mający na celu rozwój zaawansowanych technologii, w tym dla zastosowań wojskowych. Nic dziwnego, że Skołkowo otrzymało bardzo wysoki priorytet i w ciągu 10 lat zainwestowano w niego ponad 150 mld rubli. Tyle że w Dolinie Krzemowej w kwietniu 20 r. zainwestowano 8 mld $, czyli ok. 500 mld rubli, a był to dość średni miesiąc. Już omijając kwestię sprawności w wykorzystaniu funduszy, wystarczy pomnożyć przedstawione liczby, aby zdać sobie sprawę z różnicy w potencjale technologicznym obu państw. Drugi przykład - wśród 100 największych firm na świecie 59 to Amerykańskie, zaś nie ma żadnej rosyjskiej. Jeszcze raz - ANI JEDNEJ ! Oczywiście można mówić, że furda jakieś tam potencjały, ważna jest bojowa mentalność i uderzenie znienacka, tyle że to już przetrenowali Japończycy ze znanym finałem...
Skoro dosłownie wszystkie dziedziny w Rosji to jeden totalny "bardak" łącznie z tak dawniej prestiżowymi Lotami Kosmicznymi, jest zwyczajnie niemożliwe, aby tylko rosyjskie wojsko stanowiło hermetyczną enklawę, co, czyżby nie było tam Rosjan ? :-) Oczywiście straszą wszystkich np. swoją "bańką antydostępu", czyli kombinacją silnych systemów Plot połączonych z potężnymi instalacjami zagłuszania typu Krasula, które wspólnie miałyby zablokować dostęp NATO-wskich samolotów. Nabrało się na te bajki wielu ekspertów, w tym zdaje się i min. Szeremietiew, tymczasem jest to zwykły pic-fotomontaż. W warunkach nowoczesnej wojny wielkie emitery sygnałów, czy to Krasule, czy radary plot staną się priorytetowym celem dla setek rakiet antyradiolokacyjnych. Zresztą sprawdzalne fakty, jak kompletny krach sztandarowych projektów nowoczesnego samolotu Su-57 oraz czołgu Armata jasno pokazują ich kiepski poziom technologii.
Ulubionym chwytem Putina jest straszenie wojną atomową, co przy swojej grozie sprawia groteskowe wrażenie. Rzecz w tym, iż większość Kremlowskiej Elity dawno wysłała swoje rodziny na Zachód, czyniąc ich w ten sposób zakładnikami. Bo przy całej znanej opinii o Szajce Kremlowskiej jakoś sobie nie wyobrażam, jak przyklaskują wystrzeleniu rakiet atomowych na swoje dzieci, tylko po to , aby zadowolić Carka, którego inne ksywki to "złota szczotka klozetowa" czy "botoks", któremu całkiem już szajba odbiła...
Podsumowując, właściwie od początku III RP kolejne rządy w sprawach Bezpieczeństwa i ochrony przed Rosją stawiały na Amerykę, mając mało zaufania dla determinacji państw europejskich ( i słusznie ). Stąd zakupy F-16, uczestnictwo i to zaangażowane w ich operacjach zagranicznych. GROM współpracował głównie z Amerykanami, uzyskując ich pełną akceptację, a nawet podziw. Obecnie Dobra Zmiana chce zakupić Patrioty, F-35, a teraz Abramsy za poważne sumy, ograniczając w ten sposób pulę na inne programy zbrojeniowe. Jednak powyżej wytłumaczyłem, dlaczego uważam tę politykę za słuszną z punktu widzenia Strategii Bezpieczeństwa.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo